Szukaj na tym blogu

niedziela, 30 listopada 2014

Podsumowanie miesiąca - listopad 2014 oraz nowa czapka.

Na początku listopada napisałam post Trzeba mieć jakieś cele - czyż nie? i od razu po pierwszym już miesiącu muszę przyznać, że zaliczyłam totalną klapę. W połowie listopada zaczął padać śnieg, a nawet kiedy nie było śniegu temperatura spadła poniżej 0 i nie ma mowy o jeżdżeniu rowerem. 


W wyniku niesprzyjających okoliczności nie idzie mi też odstawienie cukru i całe te odchudzanie się. Niestety ja tak mam, że jak jest mi źle, to jem. Jak wali mi się całe życie, to zapominam o tym, że miałam się odchudzać i wrzucam na ruszt wszystko jak leci nie zastanawiając się czy to jest zdrowe czy smaczne, byle było słodkie by choć na chwilę poczuć przyjemność. 
 

Trzy razy w całym moim życiu czułam się tak jak teraz. Pierwszy raz jakieś 10 lat temu, gdy dowiedziałam się, że mój synek Juliusz ma autyzm. Drugi raz 5 lat temu, gdy wróciłam z Julkiem po terapii, która wydrenowała naszą kieszeń, a nie przyniosła efektów. Nie oszukujmy się, gdybym mieszkała na stałe w Warszawie, cały czas bym jeździła z Julkiem na tę terapię, bo chociaż nie uzdrowiła mi synka, to jednak dziecko uczyło się czegokolwiek w tempie iście żółwim, ale zawsze choć trochę. Trzeci raz jest teraz, tym razem nie  choroba dziecka, czy innego członka rodziny mnie przygniotła, a szara smutna finansowa codzienność. 


Myślę, że mój nastrój można wyczytać między wierszami w każdym moim poście, a teraz nawet na mojej twarzy.



Ponieważ ostatnio kupiłam sobie nowy płaszczyk Zara w tak zwanej u nas Wzorcowni (czyli sklepie z resztkami, końcówkami kolekcji, ciuchami w drugim gatunku) w jasnym kolorze, musiałam wydziergać sobie nową czapkę.



Czapka jest bardzo ciepła, zrobiona z włóczki Katia PERU na drutach 4,5 oraz 6,00 i dzięki temu robi się ją naprawdę szybko.



I owa czapka jest jedyną rzeczą, którą skończyłam w całości w listopadzie. I jest pierwszą z wyzwania Dwanaście czapek w jeden rok.


Obserwując statystyki bloga, widzę, że nie tylko ja mam problemy z listopadowym nastrojem, ponieważ najpopularniejszymi postami listopada są  "Jak sobie radzić z jesienno-zimową chandrą?" oraz Po złości

Ponieważ nie mogę  pozwolić sobie na to by się rozpaść na kawałeczki, czy też ukryć się w mysiej dziurze, postanowiłam sobie jeszcze bardziej uprzykrzyć życie ;-) i skorzystać z własnych rad - ♥Postawić sobie nowe cele♥ oraz ♥Nauczyć się czegoś nowego♥

Wyznaczyłam sobie nowe cele na grudzień. Ciężko będzie, być może za miesiąc znowu napiszę, że klapa, ale jak nie spróbuję to się nie przekonam. 

Po pierwsze: wezmę udział w wyzwaniach fotograficznych u Jest Rudo - zimowe wyzwanie fotograficzne oraz u Kameralnej - fotograficzny kalendarz adwentowy. Kłopoty życiowe nie sprzyjają kreatywności, a fotografia wymaga jej wiele, ale spróbuję. 

Po drugie: mam zamiar zacząć się uczyć nowego języka obcego - wiem kolejny język - szaleństwo. Spróbuję wykorzystać metodę, o której czytałam lata temu - 2 nowe zdania dziennie. Wieczorem wypiszę sobie dwa nowe zdania, a następnego dnia będę je powtarzać w każdej wolnej chwili.
O tym jaki to będzie język na razie nie piszę, chociaż już wybrałam i nawet zakupiłam sobie samouczek. 

Po trzecie: postaram się codziennie ćwiczyć 10 -15 minut na orbitreku. Szczerze nie cierpię tego urządzenia, czy znacie jakieś czary, by je polubić?

A jak Wam minął listopad? 

Pozdrawiam serdecznie

piątek, 28 listopada 2014

Nominacja Liebster Blog Award - czyli jeszcze więcej o mnie.


 Bardzo serdecznie dziękuję Izabeli za nominację.




1. Gazeta czy blog?
Oczywiście blog. Nigdy nie czytałam gazet, a jedynie czasopisma, ale odkąd spędzam sporo czasu w internecie to przestałam prawie całkiem wydawać kaskę na kolorowe czytadła.

2. Co Cię zmotywowało do założenia bloga?

Już kiedyś o tym pisałam, założyłam bloga lata temu pod wpływem forum gazety Robimy na drutach, przy okazji wspólnego olimpijskiego dziergania.

3. Co Twoim zdaniem jest najtrudniejsze w blogowaniu?

Blogowanie jest dla mnie formą zabawy, odskocznią od kłopotów dnia codziennego. W sumie to jego prowadzenie sprawia mi ogromnie dużo przyjemności, tak więc początkowe nie umiałam odpowiedzieć na to pytanie.
Ale po przemyśleniu, wiem, że trudnością jest robienie zdjęć - a to nie ma odpowiedniej pogody, światła, a to ja nie mam nastroju, fryzury, makijażu  na zdjęcia - mam na myśli fotografowanie udziergów na mnie, a to mój fotograf nie ma cierpliwości. 
Poza tym pewną trudność sprawia mi zdecydowanie o czym ten blog ma tak naprawdę być. Wciąż zastanawiam się czy pisać tylko o dzierganiu i ewentualnie książkach, czy poszaleć i pisać o wszystkim - o dzieciach, dietach, ciuchach, kremach, itd. Jak piszę tylko o dzianinie to wydaje mi się, że wieje nudą, jak piszę o wszystkim po trochu, to się zaczynam zastanawiać, czy kogoś to obchodzi. 
I jeszcze jedna smutna rzecz, nie daję rady być na bieżąco w zaglądaniu, a tym bardziej komentowaniu na innych blogach.

4. Ulubiony post na Twoim blogu – dlaczego ten?

Hm, chyba ten o letniej bluzeczce mojej córki, bo wyjątkowo mi się udało to ubranko i zdjęcia wyszły całkiem OK i teraz brak mi lata, słońca i gorącego wiatru, takich warunków w jakich robione były te zdjęcia.

5. Czytanie czy pisanie?

Trudne pytanie - chyba czytanie. Lubię pisać, ale często nie mam warunków do skupienia na pisaniu.

6. Największe szaleństwo popełnione przez Ciebie.

To chyba branie ślubu 2 dni po 20 urodzinach :-)  To była najbardziej szalona i najlepsza rzecz jaką zrobiłam. Grunt to odpowiedni facet, jak się takiego znajdzie to nie należy go wypuszczać z rąk :-)

7. Najśmieszniejsze wspomnienie/wydarzenie.

Trochę śmiesznie, trochę strasznie, czyli o tym jak zgubiłam dziecko. Kiedy Julek (mój autystyczny niemówiący synek) miał 2-3 latka w ferworze przedświątecznych porządków Wielkanocnych, wyszłam z kuchni i zapytałam najstarszego syna oglądającego telewizor o Julka. Nie wiedział gdzie jest. Poszłam na górę zaglądając do łazienki i poszczególnych pokoi. W tych pokojach zajrzałam do szaf (był to ulubiony schowek Julka). W panice poleciałam do drzwi, które nie były zamknięte na klucz. Serce mi waliło jak oszalałe. Pobiegłam do furtki, która była otwarta, dalej na ulice. Julka nigdzie nie było, więc wróciłam do domu. W tym czasie dzwoniłam do męża, który łamiąc wszelkie zasady ruchu drogowego wracał do domu. Najstarszy syn wciąż spokojnie oglądał telewizję i kiedy już zaczęłam krzyczeć na niego, że miał opiekować się młodszym bratem, a nie tylko oglądać mecz w TV, spojrzała w bok i ujrzałam ... Julka śpiącego na podłodze pomiędzy kanapą a ławą.Wcale nie było mi wtedy do śmiechu, ale teraz to wspomnienie wywołuje uśmiech na mojej twarzy.

8. Recepta na szybkie i smaczne danie.

Hm, chyba nie umiem szybko gotować :-( Pewnie dlatego nie lubię spędzać czasu w kuchni, bo wszystko co robię zajmuje dużo czasu.  Najszybszy jest omlet z frytkami, pod warunkiem, że mam w domu wcześniej przygotowane podgotowane i zamrożone frytki. 

9. Ulubiona forma rozrywki.

Poza drutami, książką i internetem?  Dart, czyli rzutki. Można się wyładować i trzeba się skupiać na liczeniu, nie myśleć o innych sprawach.

10. Ulubiona pora dnia.

Wieczór. Zwykle jest tak, że cały dzień słaniam się na nogach, bo jestem zmęczona, a po 20-tej nagle wstępują we mnie siły, senność się ulatnia i mogę szaleć ;-)

11. Czy kobiety są z Wenus, a mężczyźni z Marsa?

Nie mam pojęcia - jakoś dogaduję się z otaczającymi mnie facetami :-)

 11 blogów, które lubię (tak w ogóle to tych blogów jest więcej, ale wybrałam te minimum)












Jeśli macie ochotę to zapraszam do udzielenia odpowiedzi na moje pytania:

1.  Jak byś jednym słowem określiła swój blog?
2. Ile czasu spędzasz na tworzeniu nowych wpisów blogowych?
3. Podaj jedną zaletę prowadzenia bloga?
4. Jak najlepiej zacząć dzień?
5. Bez czego nie wychodzisz z domu?
6. Na której ręce nosisz zegarek?
7. Twoja ulubiona książka?
8. Co jest ważniejsze - słowa czy obrazy (zdjęcia)?
9. Gdzie byś pojechała w podróż marzeń?
10. Wymień swoje 3 zalety.
11. Jesteś nocnym markiem czy rannym ptaszkiem? Jakie są zalety takiego trybu życia?

Pozdrawiam serdecznie

środa, 26 listopada 2014

Wspólne dzierganie i czytanie 53

* Jedną z największych moich pasji jest robienie na drutach. Próbuję to połączyć z przyjemnością czytania. Co tydzień będę zamieszczała jedno zdjęcie przedstawiające moją aktualną robótkę (robótki) i czytaną książkę.
Bardzo też lubię zaglądać na wasze blogi, by dowiedzieć się nad czym aktualnie pracujecie i co czytacie. Podzielicie się ze mną swoimi pasjami.

Zapraszam w każdą środę na wspólne dzierganie i czytanie. * 




Ale zaszalałam wczoraj :-) . Pomarzyć fajna sprawa, nawet gdy konto puste, a nawet gorzej. Dzisiaj wracam już na ziemię czyli do książek i dziergadeł. 

Jakoś w sobotę zrobiło mi się nudno i nie wiedziałam co zrobić z rękoma i wróciłam do drutów. Najpierw zabrałam się za czapkę. Sprułam prawie wszystko - tylko "ściągacz" został i zaczęłam robić na nowo, a i tak robię tym samym wzorem - po co było pruć? A no po to by sprawdzić czy nowe pomysły są lepsze od starego. Nie były ;-)

Za to ze sweterkiem utknęłam przy drugim rękawie. Robię ten sweter już z dwa miesiące, ale już zbliżam się ku końcowi, na szczęście. Jak zrobię ten rękaw, to już potem z górki. Czy wy też nie lubicie robić rękawów?

Jeśli zaś chodzi o czytanie to "Fabrykantkę aniołków" już przeczytałam całą (czyli obie części podzielone przez wydawnictwo). Małżeństwo po przejściach - Ebba i Marten przyjeżdżają na wyspę Valo nieopodal Fjallbacki i od razu zaczynają się kłopoty - ktoś podpala drzwi ich domu, potem ktoś strzela do Ebby.  Z wyspą i domem należącym do Ebby wiąże się tajemnica zniknięcia rodziny Svensonów. Oczywiście na miejscu zdarzeń nie może zabraknąć rzutkiego policjanta Patricka i jego żony - pisarki, która już od dawna interesowała się wydarzeniami, które miały miejsce w 1974 roku na Valo. Tym razem Erika, naraża na niebezpieczeństwo nie tylko siebie, ale także swoją siostrę Annę. Camilla Lackberg wplata w opowieść wątki historyczne i polityczne związane z nazistami. O ile rozwiązanie zagadki współczesnych wydarzeń na wyspie nie jest bardzo trudne, o tyle takiego rozwiązania wydarzeń z lat 70 nie spodziewałam się. Książka niezła, ale nie czułam jej klimatu tak bardzo jak podczas czytania Syrenki, która jak na razie jest moją ulubioną książką Camilli Lackberg. 

A w tym tygodniu zamierzam przeczytać "Zupę z granatów" autorstwa Marshy Mehran, która stoi na mojej półce już od dawna. Ponoć podczas czytanie tej książki człowiek robi się głodny. Ale o tym napiszę następnym razem. 

A teraz zapraszam Was serdecznie na 





   


   


wtorek, 25 listopada 2014

Mój list do Świętego Mikołaja


Dziś będę całkowicie i zupełnie egoistyczna. Nie wiem jak wy, ale jak mnie ktoś pyta co bym chciała dostać, to zwykle mam problem z udzieleniem odpowiedzi. W końcu wybieram książkę, piżamę czy ładny komplet pościeli, bo tak jest rozważniej, praktyczniej.

Ale dzisiaj postanowiłam zaszaleć, puścić wodzę fantazji i napisać list do Świętego Mikołaja tak jak to robią dzieci  nie zastanawiając się ile to kosztuje, jak to zdobyć i czy mi się do czegoś przyda.

Taka materialna lista marzeń.

Lampka na klipsie do czytania (zaczynam stopniowo). Bardzo by mi się przydała do czytania w łóżku, może by nie przeszkadzała połówkowi w spaniu.


Notebook z odłączanym dotykowym ekranem najlepiej firmy HP Pavilion - poszalałam ;-). Ostatecznie mógłby być tablet plus klawiatura.




Perfumy J'adore L'absolu firmy Dior - uwielbiam ten zapach.



Skórzana torebka w burgundowym kolorze np. firmy Vera Pelle 





Cienki zegarek na rękę na srebrnej bransoletce. Problem tylko w tym, że damskiego nie mogę znaleźć, a męskie są za duże, ale w końcu to ma być problem Mikołaja a nie mój.





I jeszcze buciki do polatania po mieście.  Np. takie z fajnym obcasikiem firma Eamz Alexa


To już chyba wszystko. Jak widać, nie marzę wcale o jakichś ekskluzywnych włóczkach, drutach.

No może tylko taki mały kołowrotek Fantazja od państwa Kromskich.

I jak Wam się podoba mój list do Świętego Mikołaja? A Wy, o czym marzycie?

Pozdrawiam serdecznie

niedziela, 23 listopada 2014

Się wyprzedaję!

Pewnie wiecie, że od jakiegoś czasu mam sklepik na Etsy. Chciałam sobie w ten sposób dorobić na włóczki. Nie zakładałam, że będzie on szalenie się rozwijał, powiedzmy na kilka, może kilkanaście motków się udało zarobić. Mam jeszcze sporo dziergadeł, których nie sprzedałam, ale założyłam sobie, że tylko do 1 grudnia będą one dostępne w tym sklepie. Potem będę tam zamieszczać tylko wzory. 

Tak więc jeszcze do końca listopada można kupić wszystkie moje dzianiny z 40% rabatem. Rabat jest już naliczony. 


Zdjęcie zaprowadzi Was do mojego sklepiku. 

Również kamizelka, którą pokazywałam w zeszłym tygodniu jest do kupienia. Niestety osoba, dla której ją robiłam, stwierdziła, że się nie dogadałyśmy, że nie o to jej chodziło. Nieważne.  Mogę doszyć guziczki lub zostawić tak jak jest i jest do wzięcia za jedyne 150 zł plus koszty przesyłki.

rozmiar M - kontakt na maila: makneta@gmail.com

I jeszcze na koniec - w końcu wydałam wzorek Umbrellas Shawl, który był napisany i przetestowany ponad rok temu. Po pierwsze, miał on być częścią większego wspólnego przedsięwzięcia, które jednak nie wyszło. Po drugie, ja i moje odwieczne odkładanie. Ale wzorek jest. Dostępny jest po angielsku i po polsku i do 28 listopada do północy jest 20% tańszy. Żaden kod nie jest potrzebny. 

zdjęcie przeniesie Was do mojego sklepiku na Ravelry

Bardzo dziękuję, że jesteście i czytacie. 


Kalendarz adwentowy - inspiracje z sieci

Do grudnia jeszcze tydzień, więc jeszcze jest trochę czasu, by przygotować kalendarz adwentowy. 

Zanim się obejrzę, a moja córka będzie już dużą panienką, a nie małą dziewczynką, więc muszę celebrować te chwile dzieciństwa jak najdłużej. W tym roku koniecznie muszę jej przygotować kalendarz z drobnymi niespodziankami, tak byśmy radośnie przeżywały nadejście Świąt Bożego Narodzenia.

Jeśli ktoś ma zacięcie to może wydziergać 24 skarpetki lub rękawiczki, torebeczki, czapeczki czy też mini sweterki. Niestety tak bardzo jak mi się podobają taki dziergane kalendarze - girlandy, tak bardzo nie lubię dziergać małych form.  Ale popodziwiać można

Opis wykonania tej girlandy skarpetkowej można znaleźć na blogu Drutele



Szybciej nam pójdzie, gdy wykonamy kalendarz z papieru
np, używając torebek śniadaniowych, jak to zrobiła autorka bloga Kreatywne Dekoracje


Bardzo też mi się podoba pomysł wykorzystania pudełek od zapałek. Można zrobić gwiazdę betlejemską


domki 


choinkę


Jeśli nie wyrzucaliśmy od jakiegoś czasu rolek po papierze toaletowym to możemy zrobić taki fajny domek - kalendarz


A Wy przygotowujecie swoim dzieciom kalendarze adwentowe?




piątek, 21 listopada 2014

Ważny szczegół - wyzwanie dzień 5

Dzisiaj ostatni dzień wyzwania - ważny szczegół. 

Jak powszechnie wiadomo, bardzo lubię robić na drutach. Najważniejszy jest dla mnie sam proces - wymyślanie, liczenie oczek, machanie drutami. Ale jak się już przerobiło wiele kilometrów włóczek to już chyba czas najwyższy cieszyć się efektami swojej pracy. 

Czego brakuje by cieszyć się np. sweterkiem? - odpowiednich guzików. Wciąż nie mogę się zdecydować jakie guziki przyszyć do sweterka ;-)


W życiu nie jestem perfekcjonistką, ale jeśli chodzi o dzianinę to niedociągnięcia mi przeszkadzają. 

Jeśli chcecie zobaczyć co jest ważnego dla innych dziewczyn zapraszam do Uli.

czwartek, 20 listopada 2014

Czego nowego nauczyłam się w poprzednim miesiącu - wyzwanie dzień 4

Chodzę po domu, przekładam ciuchy i inne rzeczy, tzn. "sprzątam" i rozmyślam nad tym czego to ja nauczyłam się w poprzednim miesiącu. Ponieważ już jestem w takim wieku, że albo się wszystko wie, albo się już jest po prostu za starym by się uczyć nowych rzeczy, to bardzo trudno mi było znaleźć odpowiedź na te pytanie. 

Łatwiej mi jest napisać czego dowiedziałam się w zeszłym miesiącu, bo o nauczeniu się mogę powiedzieć dopiero wtedy, gdy przyswoiłam sobie jakąś wiedzę i umiem ją wykorzystać w praktyce. 

Na razie moim objawieniem jest to, że minimalizm jest dużo trudniejszy niż mógłby się wydawać. Nie wystarczy latać w tych samych portkach na okrągło, z biżuterii nosić tylko zegarek, a w domu mieć dwie szafki na krzyż.  Minimalizm to prostota, porządek, umiar i dyscyplina. 

O ile prostota (bo w sumie głównie o prostotę w życiu mi chodzi), a nawet porządek i umiar wydają się dla mnie czymś oczywistym, to jednak owa dyscyplina spadła na mnie jak grom z jasnego nieba. 

Oczywiście mam zasady, do których się stosuję, ale cała reszta to wielki spontan - nie chcę mi się sprzątać, to  nie sprzątam, nie chce mi się iść na przyjęcie do "cioci"  to nie idę, mam ochotę czytać 2, 3 a może i 10 bloga na raz, patrząc jednym okiem na robótkę a drugim w telewizor, to tak robię, chcę siedzieć do późna w nocy do siedzę, bo wciąż szkoda mi czasu na spanie, wciąż mi się wydaje, że coś przegapię w obrębie moich zainteresowań, to siedzę.  W rezultacie moja najczęstsza myśl, nierzadko wypowiadana głośno to "jestem zmęczona".

Dopiero te zdania z książki Minimalizm po polsku autorstwa "Anna Mularczyk-Meyer" : 

"Dopóki nie oswoję się z myślą, że nie uda mi się zrobić wszystkiego, co chcę, dopóki nie zrozumiem, iż próbując to robić, niszczę samą siebie, dopóty nie osiągnę wewnętrznej równowagi. Zamiast starać się zaspokoić nienasycenie, trzeba je wyciszyć" 

uświadomiły mi dlaczego tak jest.  Trzeba sobie narzucić dyscyplinę, ograniczenia, by tak jak pisze autorka książki "nie spalić się w rozpaczliwych próbach pochłonięcia całego świata i zrobienia wszystkiego, co lubię i potrafię robić".
  

obrazek pochodzi z  http://gde-fon.com/

 A czego nauczyły się inne dziewczyny? Zajrzyjcie do Uli.




środa, 19 listopada 2014

Wspólne dzierganie i czytanie (52) oraz wyzwanie dzień 3

* Jedną z największych moich pasji jest robienie na drutach. Próbuję to połączyć z przyjemnością czytania. Co tydzień będę zamieszczała jedno zdjęcie przedstawiające moją aktualną robótkę (robótki) i czytaną książkę.
Bardzo też lubię zaglądać na wasze blogi, by dowiedzieć się nad czym aktualnie pracujecie i co czytacie. Podzielicie się ze mną swoimi pasjami.

Zapraszam w każdą środę na wspólne dzierganie i czytanie. * 




A jednak nie udało mi się skończyć długiego sweterka. A rudzielca znowu muszę pruć. Jakoś w tym tygodniu nie miałam zbytnio weny na dzierganie. Bo ile można pruć i dziergać i tak w kółko. Jakoś ta kreatywność to wkrótce zabije moją miłość do dziergania. No może aż tak źle nie będzie, ale malutka przerwa na pewno dobrze mi zrobi (i moim robótkom).

Jeśli zaś chodzi o czytanie, to tylko co zaczęłam kolejną powieść Camilli Lackberg "Fabrykantka aniołków", ale za wiele na razie nie mogę napisać, bo tylko co zaczęłam. Może w przyszłym tygodniu będzie u mnie z czytaniem lepiej. 

I przepraszam, że dzisiaj znowu późno - tym razem z roweru nici, bo takie coś białe i śliskie z nieba spadło, ale za to wydałam ostatnie pieniądze z okazji wizyty z córką u dentysty. 

Co i rusz coś, tak mnie to życie umęczyło, że musiałam wziąć 2 dni wolnego. I od jutra, w sumie to już od teraz, mam długi weekend, yupiiiii!

Jeśli macie ochotę zobaczyć co kreatywnego wymodziły dziewczyny biorące udział w wyzwaniu Uli to zapraszam TUTAJ 

A stałe bywalczynie i oczywiście wszystkie nowe chętne osoby zapraszam do dzielenia się swoimi linkami do wpisów z cyklu




   


   

wtorek, 18 listopada 2014

Ulubiona lista muzyczna do pracy kreatywnej - wyzwanie dzień 2

Czasami są takie dni, że wszystko staje na głowie - trzeba zostać dłużej w pracy, w domu okazuje się, że w trakcie czyszczenia komina rozszczelniły się rury wentylacyjne w kominku i dom jest pełen dymu. Dom trzeba wietrzyć, dzieci rozprowadzić po babciach i jeszcze polecieć z powrotem do pracy na jakże przyjemne szkolenie o dupie Maryni i spotkanie z rodzicami.

I tak o to moje plany rowerowe uleciały z dymem ;-)

Tak więc muszę dodać, że przy wczorajszym wyzwaniu pisałam wszystko z przymrużeniem oka, bowiem "człowiek strzela, Pan Bóg kule nosi".  Ja nawet jednego dnia nie mogę zaplanować, tak by się wszystko mi po drodze nie rozsypywało.

A jeśli chodzi o muzykę, to muszę się przyznać, że chociaż jestem żoną faceta znającego się na muzyce, próbującego wielokrotnie od ponad dwudziestu lat zaszczepić we mnie bakcyla, przynoszącego mi w naszych nastoletnich latach składanki muzyczne zgrane specjalnie dla mnie, co i rusz egzaminującego mnie - "a pamiętasz czyje to, a z jakiej to płyty",  to niestety (niestety dla mojego męża) zupełnie, totalnie nie znam się na muzyce, nie słucham, a nawet marudzę mojemu facetowi, żeby słuchał ciszej, nie chodzę na koncerty (ale mężowi nie zabraniam), nie mam  grup, piosenkarzy czy piosenek, bez których nie wyobrażam sobie życia. Od czasu do czasu jakaś melodia wskoczy do głowy, ale z rzadka.  

Co więcej, w działaniach kreatywnych muzyka mi przeszkadza. Kiedy rysuję, maluję czy nawet szyję to niczego nie mogę słuchać, bo muszę myśleeeeeeeeeeeeeć. Kiedy zaś robię na drutach to oglądam TV, czytam książki - papierowe lub e-booki albo serfuję po necie.  Kiedy piszę bloga lub wzory, to wolę ciszę - względną ciszę, bo w moim domu o idealną ciszę bardzo trudno. Muzyka jest dla mnie do tańca, tło w barze, ale nic poza tym.

Jednakże, żeby nie było tak, że ja nic a nic to zaserwuję mój ulubiony kawałek, do którego od czasu do czasu wracam. 



Tak, dostałam całą kasetę "Brothers in arms" Dire Straits od jeszcze wtedy chłopaka. A ten utwór ze względu na saksofon jest tym naj.

A wy macie swoją listę utworów do słuchania przy pracy kreatywnej?
Po prawdziwe inspiracje muzyczne zapraszam do Uli i innych osób biorących udział w wyzwaniu. 




poniedziałek, 17 listopada 2014

Co bym zrobiła, gdybym miała 100tyś zł na koncie w banku - wyzwanie dzień 1

Pamiętacie listy z wakacji do rodziców? "Kochane pieniążki przyślijcie rodzice". Teraz rodzice już mi pieniążków nie dają (raczej), ale czasami by się przydała taka piękna okrągła kwota na koncie na drobne wydatki ;-) 

Gdybym tak nagle miała na koncie tytułowe 100 tysięcy złotych, to najpierw kupiłabym dużą, rozłożystą kanapę, najlepiej w kształcie litery L lub U, tak żebym mogła się na nią walnąć razem z mężem i może jeszcze jakąś domową przylepką.

Najlepiej taką:


O tak, na takiej kanapie to wszyscy się zmieszczą :-)



A potem na tej kanapie zaplanowałabym spełnienie marzenia każdej niemal dziewiarki - czyli sklepik z włóczkami.

 
I mogłabym do woli je głaskać i miziać i wymyślać projekty, których wcale nie musiałabym nawet realizować.


Resztę zdeponowałabym na kilku kontach oszczędnościowych :-) Może raz w życiu miałabym trochę kasy. 


Pomarzyć dobra rzecz :-) 

A Wy co byście zrobiły z taką wolną stówką ?

Jeśli chcecie dowiedzieć się co zrobiłyby inne dziewczyny zapraszam do zajrzenia do wyzwania Uli.



niedziela, 16 listopada 2014

Pokój - Emma Donoghue

Motto:

O synu, trwoga w sercu mym, gdy ty spokojnie śpisz!
Gdy ciebie wiedzie błogi sen
w czarownych, dziwnych marzeń kraj, 
my w łodzi strasznej, która 
gdzieś płynie hen w bezkresny mrok
Simonides Z Keos (556 - 468 p.n.e)
Danae
                                                                                                 

Pokój to opowieść, której narratorem jest 5-letni chłopiec, Jack. Tytułowy Pokój jest całym znanym mu światem. Mieszka w nim od urodzenia wraz ze swoją mamą. Tylko w nocy przychodzi do nich Stary Nick, ale wtedy Jack musi siedzieć w szafie, przykryty kocem, tak by Nick go nie widział. Każdy dzień ma określony porządek - ściśle wyznaczone przez mamę pory posiłków, lekcje, wspólne czytanie książek, oglądanie telewizji i chodzenie spać. 

Czytałam tę historię z ciągłym nieprzyjemnym uczuciem czającym się na karku, początkowo musiałam przerywać czytanie co kilka stron. Byłam pełna podziwu dla matki, która robiła wszystko by jej dziecko czuło się w tych ekstremalnych warunkach bezpieczne i kochane, dobrze się rozwijało na miarę możliwości. Stopniowo ciekawość wzięła górę nad uczuciem niepokoju, musiałam jak najszybciej dowiedzieć się co stanie się z bohaterami, czy uda im się wydostać na zewnątrz, jak będzie wyglądało ich życie. 

Książka jest dobra, podoba mi się dziecięca narracja, dzięki której ta dramatyczna historia jest opowiedziana w dość subtelny sposób - dziecko nie wszystko widzi, nie wszystko rozumie, a my czytając sami sobie dopowiadamy całą prawdę. 

Niestety Mama tak naprawdę wg mnie nie wydostaje się z Pokoju.  Wielu z nas też ma swoje Pokoje - wystawiamy ręce i nogi, nawet wychodzimy na zewnątrz, uśmiechamy się i staramy się prowadzić normalne życie, a w środku wciąż czujemy się ograniczeni, stłamszeni i czegokolwiek byśmy nie robili to uczucie wciąż wraca.

Ponoć powieść ta ma zostać zekranizowana. Pożyjemy, zobaczymy co z tego wyjdzie.

sobota, 15 listopada 2014

#9 Subiektywny przegląd linków tygodnia


Albo się pisze bloga, albo się dzierga, albo się dzierga, albo lata się po blogach, albo lata się po blogach, albo się pisze bloga, w rezultacie na nic się nie ma czasu, kiedy chce się robić wszystko. 

Tak więc nie mając za wiele czasu na wszystko dzisiaj wybrałam dla Was tylko kilka linków. 

1. Chociaż mój blog nie jest blogiem kulinarnym, to jednak czasami bardzo by mi się przydała umiejętność robienia ładnych zdjęć jedzenia. O tej sztuce można poczytać u Kameralnej.

2. Theli opublikowała wzór cardiganu o nazwie Iga 



3. Yvonne Kokotek pokazała na swoim blogu braterski szalik piłkarski . A może bym tak zrobiła szalik piłkarski mojemu pierworodnemu fanowi piłki nożnej?



4. Ósme smake zaprezentowała śliczną czapkę wykonaną szydełkiem tunezyjskim (technika absolutnie mi nieznana)




Wszystkie zdjęcia pochodzą z blogów, do których prowadzą linki. 

Miłego oglądania :-)

piątek, 14 listopada 2014

Kamizelka dębowa skończona

Już tyle razy pisałam o tym sweterku - kamizelce, że pewnie jesteście znudzone. Szczególnie, że zdjęcia tylko na manekinie. Nie jest to sweterek dla mnie, ja jestem ciut większa od osoby, dla której została ona wydziergana. Teraz tylko czekam na ocenę i wysyłam. I mam nadzieję, że będzie pasowała. 


Jak widać, guziczków brak - pozostawiam to w gestii przyszłej właścicielki.
Guziczki to niby taki drobiazg, a bardzo wpływają na ostateczny wygląd, tzn. łatwo mogą wszystko zepsuć.


Osobiście najbardziej lubię guziki metalowe lub udające metalowe i takie na główce i te płaskie.



Podobają mi się też prawdziwe drewniane kołeczki, które w obecnie są chyba na wymarciu, aczkolwiek ponoć można kupić plastikowe dość wiernie udające drewniane.


Sweterek mi się podoba, ale ma kilka drobnych wad - jak np. zawijające się pliski - i te biegnące wzdłuż przodów jak i ta dolna.


Tak samo z tyłu, na karczku, można było sobie darować ostatnie  środkowe dodawanie oczek. Niestety do takich wniosków doszłam dopiero po skończeniu sweterka, kiedy to już po praniu, długim suszeniu i lekkim przeprasowaniu wciąż ten tył odstaje.


Spójrzcie jak fajnie kończy się wzór liści - bąbelkami udającymi żołędzie.


 Bluzeczka nie jest czysto biała, nie jest też szara, jest po prostu lekko kremowa.


Zużyłam 3 motki włóczki Opus Diament
druty 3,5 


Pozdrawiam serdecznie i życzę miłego weekendu. 

I jeszcze zapraszam na