Szukaj na tym blogu

wtorek, 4 listopada 2014

Po złości - tort mięsno-naleśnikowy bezglutenowy i bezmleczny

Myślałam, że nie dam rady dzisiaj przejechać tych założonych 10 km.

Od początku wiedziałam, że nie pojadę w pole za miasto, chociaż to rzut beretem ode mnie. W niedzielę zjechałam z szosy/chodnika tylko na kilkanaście minut, a myślałam, że rzucę rower w krzaki i wrócę do domu na piechotę.

Jednak dzisiaj tylko po ścieżkach rowerowych i też porażka. Po 5 km miałam już zamiar wracać do domu.I nic nie pomogła piękna słoneczna pogoda, ani to że byłam w bojowym nastroju.

A może właśnie dlatego, że byłam w złym humorze. Kiedy robię coś po złości, to wszystko mnie złości. A to siodełko za twarde, a to przerzutki nie tak działają, a to wiatr mi w twarz wieje, a słońce w oczy świeci.

Mam tak samo przy robieniu porządków. Kiedy muszę latać ze szmatą (raczej mopem) lub odkurzaczem, to od razu przypominają mi się wszystkie przykre sytuacje 3 dekady wstecz. Na co dzień mam kłopoty z pamięcią, a tu od razu mi się przypomina, że w 7 klasie koleżanka Marta nie chciała ze mną siedzieć w jednej ławce, że teściowa 20 lat temu wygłosiła jakąś kąśliwą uwagę pod moim adresem, że w pracy …., że … i oczywiście najbardziej mnie wtedy złości, że mój problem się nie rozwiązuje, a ja bym mogła spożytkować czas na coś innego – druty, książka, a do tego to oczywiście rodzinka zaraz przyjdzie i znaku po porządku nie będzie.

Po złości to najlepiej krzyczenie i obwinianie innych mi wychodzi. I kiedy wczoraj weszłam w spór słowny z moim mężem, usłyszałam za plecami płacz córki „To wszystko moja wina”. Ale przecież to nie wina dziecka, to wina życia. Bo przecież to ONO mnie wypróbowuje, rzuca mi kłody pod nogi i sprawdza jak długo będę jeszcze je kochać. To ono zsyła na mnie i na moją rodzinę choroby i inne plagi dnia codziennego, jak przypalony garnek, czy zablokowane konto.

Hm, chyba jednak to ja jestem temu winna, mój brak zapobiegliwość, roztropności, postawa – jakoś to będzie. Oczywiście nie czuję jakobym ponosiła winę za chorobę syna, ale jednak za wszystko inne i owszem. Bo gdybym wiedziała co wiem teraz to bym …

I kiedy tak myślałam o swoich zmorach przejechałam kolejne 5 km. Wróciłam umęczona do domu, ale też z iskierką nadziei, że uda mi się pokonać swoje problemy i słabości jeśli będę walczyć, tak jak dzisiaj walczyłam z ociężałymi nogami i bolącym zadkiem.

A jak człowiek wraca zmęczony wysiłkiem fizycznym to najchętniej zjadłby konia z kopytami albo co najmniej kawał pysznego słodziutkiego tortu. 






Wróć, przecież właśnie rzucam cukier. Skoro tak, to proponuję
 tort mięsno-naleśnikowy bezmleczny i bezglutenowy.


Naleśniki bezmleczne i bezglutenowe


    * 1 duże jajko (albo 2 mniejsze)
    * 2 szklanki wody
    * ½ szklanki mąki z tapioki
    * 1 i ½ szklanki mąki gryczanej
    * szczypta soli
    * łyżeczka/ łyżka roztopionego oleju kokosowego lub masła klarowanego

Zawsze zaczynam od ubicia jajek i dodania 1i ½ szklanki wody, potem stopniowo dodaję mąki, sól i tłuszcz i ewentualnie dolewam jeszcze wodę. Ciasto musi być rzadkie. A ciasto z mąki gryczanej musi postać jeszcze z pół godziny zanim zaczniemy smażyć.

W tym czasie przygotowujemy sos mięsny



    *1 utarta marchewka
    *1 utarta pietruszka
    *1 pokrojona cebula
    * ½ kg mięsa mielonego
    * przecier pomidorowy w kartoniku
    * przyprawy: sól, pieprz, czosnek - ew. zioła włoskie jeśli lubimy.



Podsmażam warzywa na tłuszczu, dodaję mięso. Kiedy będzie podsmażone dolewam wody, tak żeby wody przykrył mięso, dodaję przyprawy – sól, pieprz, czosnek. Duszę, aż będzie mało wody, dodaję przecier i jeszcze duszę kilkanaście minut. Taki sam sos robię do makronu.



Kiedy sos pyrka na ogniu smażę naleśniki.



Do wykonania tortu potrzebne jest jeszcze okrągłe naczynie żaroodporne z pokrywką lub tortownica (którą też trzeba czymś przykryć – choćby folią aluminiową) , którą należy wysmarować tłuszczem. Układam naleśnik, smaruję łyżką sosu mięsnego, przykrywam następnym naleśnikiem, czynność powtarzam do wyczerpania składników, przykrywam na wierzchu naleśnikiem, na który kładę kilka wiórków masła lub 2-3 łyżki przecieru pomidorowego.



Ponieważ nasza dieta jest dietą nie tylko bezglutenową ale też bezmleczną to przykrywam tort pokrywką, żeby naleśnik z wierzchu nie wysechł, ale gdy ktoś je wszystko to może zrobić sos beszamelowy i takim sosem polać potrawę z wierzchu.

Jeśli ktoś jest otwarty na nowe smaki i chciałby wypróbować przepis, a nie ma pod ręką mąki gryczanej (ostatnio jest ona już dostępna nie tylko w sklepach ze zdrową żywnością) to może w młynku do kawy zemleć kaszę gryczaną (najlepiej nie paloną), zaś tapiokę można zastąpić mąką ziemniaczaną.


Takie mi peciu meciu na zdjęciu wyszło, smakowało lepiej niż wygląda. Zdecydowanie fotografowanie żywności jest trudniejsze niż fotografowanie dzianiny :-(

22 komentarze:

  1. Mniam, pycha, chyba wypróbuję zrobić, ostatnio robiłam szarlotkę bezglutenową stąd http://www.kwestiasmaku.com/desery/ciasta/szarlotka_bezglutenowa/przepis.html bardzo smaczna była. Miło się czyta jak ktoś ma świadomość swej złości i świadomość że ona wcale nie buduje. Też zostawiam ją gdzieś ćwicząc, ale najbardziej pomaga ...... modlitwa. Boży pokój jest najcudowniejszym uczuciem jakim mnie obdarza Stwórca :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Miejscami jakbym czytała o sobie...........
    Ja wczoraj i dziś wsiadłam na stepper. Już po dziesięciu minutach chciałam się z niego zwlec. Pomogły słuchawki na uszach a w nich ulubiona muza. Zamyśliłam się i nie wiem kiedy minęło mi 40 minut. :)
    Życzę Ci abyś wytrwała............ to może i ja wtedy wytrwam :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No niestety, ja muzykalna nie jestem ;-( i nie mam ulubionej muzyki, no chyba że Dire Straits sobie ściągnę. Będziemy się wzajemnie wspierać, to na pewno wytrwamy.

      Usuń
  3. Akurat mąkę gryczaną mam, tylko muszę poszukać tej z tapioki... ^^
    Takie dania słabo wychodzące na zdjęciach są często bardzo smakowite, muszę przyznać, że ten tort to mój ulubiony rodzaj tortu! *^o^*
    Trzymam kciuki za Twoją wytrwałość w pedałowaniu, w końcu robimy to dla własnego zdrowia i samopoczucia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Muszę w weekend zrobić powtórkę tortu, może tylko jakieś inne nadzienie wymyślić.

      Usuń
  4. A ja dokładnie na odwrót, jak mnie nerw szarpie, wtedy mam najlepsze wyniki na rowerze, ze złości mogę przebiec 10 km i nie zauważyć kiedy, Małżonek też wie, kiedy jestem na niego śmiertelnie obrażona, bo wtedy sprzątam jak szalona z tej złości, jak wiesz, bez przesadyzmu u mnie z tymi porządkami, więc często się na niego nie gniewam:) Jeżeli Cię to pocieszy , to wiem jak się czujesz, bo mnie czasami dopada taka myśl, że w sumie mało ode mnie zależy, co oczywiście nie jest prawdą, no może choroba dzieci jest zupełnie niezależna od nas i absolutnie nie ponosimy za nią odpowiedzialności. Mimo wszystkich tych przeciwności jestem Twoim największym kibicem i szczerze to jestem dumna , że jeździsz codziennie, bo wiem, że (nazwijmy to w ten sposób) nie pałasz powalającą miłością do roweru, a mimo wszystko się nie poddajesz:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tym jeżdżeniem codziennie to nie wychodzi mi niestety. Ale rower ostatnio lubię, nawet jeśli tyłek mi boli, gorzej z innymi sportami. Oj musimy się umówić i pogadać :-)

      Usuń
  5. Każdy się zmaga ze swoimi zmorami dnia codziennego i nie ma sensu obwinianie o to kogokolwiek. Trzeba się zebrać i walczyć codziennie od nowa. Trzymam kciuki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No niby nie ma sensu nikogo o to obwiniać, ale tak jest najłatwiej, czyż nie?

      Usuń
  6. Też tak mam i nawet nie po złości. Po prostu przypomina mi się, że ktoś mi coś i wtedy już samo leci. Ostatnio przypomnieli mi się panowie, którzy wymieniali mi kilka miesięcy temu rurki od gazu. Gdyby zrobili swoją robotę i poszli - OK, ale jeszcze parę komentarzy od siebie dodać musieli - na jaki temat przemilczę, jednak krwi mi napsuli sporo, a ja tylko zęby zaciskałam ze złości, bo wywalić ich na zbity pysk chciałam, ale wtedy bez gazu bym została.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Od takich wizyt to na szczęście mam męża. Współczuję.

      Usuń
  7. Naśmiałam się! Ja jak się wkurzam to wtedy sama wszystko i szybko robię!!!!!!!!!!! Najlepiej mi wtedy idzie:)Torcik taki by sie zjadło, ale nie ma tej mąki w pobliżu:):):) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nuta, mąkę gryczaną możesz zrobić sama, a zamiast tapioki można użyć mąki ziemniaczanej :-)

      Usuń
  8. Rewelacyjny pomysł na niesłodki tort - na pewno go wypróbuję :-) Dziękuję za przepis.
    Niestety nie da się wyeliminować złości z życia... a bardzo bym chciała...
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  9. Świetny ten tort i wiesz do podobnych wniosków dochodzę w fotografowaniem jedzenia. Dobrze, ze poradziłaś sobie ze złością :) ruch to podobno jeden z lepszych wyzwalaczy endorfin :) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może jeszcze gdyby człowiek się tak nie spieszył do jedzenia, to może by jakieś zdjęcie wyszło ;-)

      Usuń
  10. Dobrze jest znaleźć sposób poradzenie sobie ze złością i stresem. Ja jeśli mogę to wychodzę, żeby pobyć gdzieś w ciszy, albo sprzątam...
    A tort musiał być pyszny! W sumie to ja nawet wolę tort ze słonym lub ostrym nadzieniem...niż ten słodki...właściwie to ze słodyczy preferuję ogórki małosolne ;o)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też bym tak chciała, żeby ze słodyczy ogórki mi najbardziej pasowały ;-)

      Usuń
  11. O! Jaki pocieszający wpis dzisiaj:) Od razu czuję się lepiej, a nie jak odszczepieniec, a myślałam, że tylko ja tak mam ze złością:)
    Tort super, jak pozbędę się jaja to i ja zjem:) Kiedyś robiłam wegański i bezglutenowy beszamel, ale z czego to było nie pamiętam:( na pewno bez mleka i bez mąki pszennej:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :-)
      Te naleśniki można zrobić bez jaj, ew. dodać odrobinę mielonego siemienia lnianego, ale i bez tego powinny się udać z tapioką.
      Vegańskiego i bezglutenowego beszamelu muszę poszukać w necie :-)

      Usuń

Serdecznie dziękuję za komentarz!