Szukaj na tym blogu

czwartek, 29 grudnia 2011

To był rok...

raczej niezbyt udany dla moich prac.
Wydziergałam tylko 9 chust-szali, 3 sweterki i kilka drobiazgów.


Oczywiście na drutach wciąż mam kilka prac, niektóre niedokończone od kilku sezonów, inne zaczęte tylko ostatnio.

Nie udało mi się wiele zaplanowanych rzeczy, różne życiowe zawirowania okazały się silniejsze niż chęc oddania się pasji. Wciąż mam jednak ochotę zrealizowac niektóre wyzwania, które sama sobie postawiłam - jak np. Ubranie to wyzwanie z zeszłego roku - może tym razem się uda. Mam też oczywiście zamiar nadrobic wszystkie zaległości względem osób, które czekają na coś ode mnie.

Planuję też parę nowości, ale czy się uda? Nie wiem, ostatnio moje doba skróciła się do minimum i większośc czasu poświęcam dzieciom i pracy.

środa, 28 grudnia 2011

Prezenty

Bardzo ciekawy projekt znalazłam tuż przed świętami na Ravelry i zrobiłam dwa takie szyjogrzeje. Szybkie i fajne. Jeden zrobiłam synowi, a drugi  bratu.


Kolejny (i ostatni prezent) zrobiłam dla bratowej i jest to oczywiście chusta -  wg mojego własnego wzoru.
Bratowa lubi szary kolor, ale ja miałam tylko grafitowy i wzór prezentuje się tak sobie. Poza tym ta włóczka to  akryl i dlatego nie udało mi się chusty dobrze zblokowac - nie lubię robic tego żelazkiem, bo traci szal puszystośc.
Oczywiście zdjęcia marne, bo mój mąż uważa się za super fotografa, a jak proszę o fotki moich prac to kadry są fatalne.
Zrobiłam kilka fotek córce w szalu, udało mi się wybrac tylko jedno.


piątek, 23 grudnia 2011

Wesołych Świąt


Zdrowych i wesołych Świąt oraz wszelkich łask życzę wszystkim osobom zaglądającym do mojego 
(w sumie naszego rodzinnego) konta

czwartek, 22 grudnia 2011

Mountain Rivers Hat

Echa komentarzy 

Szal udało mi się skończyc tylko dlatego, że na przełomie listopada i grudnia byłam chora i 4 dni spędziłam w łóżku. W końcu udało mi się znaleźc czas na druty i nie tylko udało mi się przepędzic chorobę, ale i radośc wróciła do mojego życia. Nie czekolada, nie sport, a druty dostarczają mi endorfin i chronią moje zdrowie psychiczne. Niestety w pracy zmiany w tym roku pewne nastąpiły. Jedna dotycząca mnie bezpośrednio - codziennie pracuję od 8 rano i muszę wyrobic się ze spacerem z psem, zrobieniem śniadania i obiadu Julkowi do szkoły oraz oczywiście wyszykowaniem Julka i Judyty do szkoły. Tak więc nie mogę sobie pozwolic na długie siedzenie wieczorem. Jednak ostatnio już nie wytrzymałam i chociaż sypiam po 5 godzin to muszę wieczorem podziałac z drutami.

Nie wiem jak to się dzieję, ale miałam cieńszą nitkę niż w oryginale i druty cieńsze, a szal wyszedł mi  3 metrowy. Niestety taka wielkośc jest po prostu nie praktyczna, bo oprócz tego, że był bardzo długi to jeszcze był (i wciąż jest) bardzo szeroki. Jakoś ciężko było się w niego wygodnie owinąc. Tak więc skróciłam go o 4 pasy  wzoru enterlac i zakończyłam plisą. Tak prezentuje się lepiej. Aczkolwiek nadaje się raczej tylko na wielkie wyjścia, na pewno ciężko go do płaszcza narzucic - chociaż co kto woli. Za mną by się na pewno ciągnął po ziemi i taki byłby jego urok.
W każdym bądź razie, dziękuję bardzo za miłe słowa. Mam nadzieję, że będzie się dobrze nosił i że osoba, która go zamówiła będzie potrafiła odpowiednio go wykorzystac i zaprezentowac.
 
Jolad - Judytka była skazana na okulary tak jak wszystkie nasze dzieciaki, ponieważ i mąż i ja mamy nadzwrocznośc, tak więc i ona musi nosic plusy. 

A dzisiaj szybka czapka, którą zrobiłam dla Judyty, aczkolwiek bardziej na wiosnę się nadaję niż na zimę. Do wiosny to może i szaliczek do kompletu dorobię. 

środa, 21 grudnia 2011

Brak porządnych zdjęc

Mój Forest Path Stole skończony, wysłany, dotarł na miejsce przeznaczenia.

Pobiłam swój rekord.
Pod koniec sierpnia był już skończony (zaczęłam na początku lipca) i wyglądał tak:
Niestety był o wiele za długi. Ponad 3 miesiące zajęło mi jego skracanie i dorabianie plis.
Zdjęcie tuż przed wysłaniem



Wzór nie należy do najtrudniejszych, ale wymaga skupienia.
Bardzo też żałuję, że nie potrafiłam zrobic lepszych zdjęc.

wtorek, 1 listopada 2011

Szybka czapka

 Jestem taka torba, że nie podziękowałam Wam jeszcze za urodzinowe życzenia. Tak więc teraz to czynię. 
Bardzo dziękuję.

 Chciałam także Wam wszystkim serdecznie podziękowac za wszystkie komentarze, jesteście bardzo miłe. Chustę Juneberry Triangle widziałam już na kilku blogach, więc nie jest aż taką nowością. Nie jest też niestety moja - robiłam ją na zamówienie i wybór wzoru i włóczki należał do osoby zamawiającej. Chusta jest niewątpliwie efektowna, szczególnie właśnie z grubej włóczki, ale wcale nie jest aż taka trudna. Troszkę tylko podczas jej dziergania wkurzył mnie mało profesjonalny opis. Raczej taki w typie opisów z gazetek robótkowych dostępnych na polskim rynku niż typowych anglojęzycznych opisów z podanym niemal każdym rzędem. 
I naprawdę bardzo Was proszę nie wyjeżdżajcie mi z mistrzowskim wykonaniem i tym podobnymi, bo tracę rezon i pewność siebie. Mistrzem to jest osoba, która potrafi zaprojektować taką chustę, a nie ja drobny żuczek odtwórca. I nie piszę wcale tego przez skromność. Po prostu chciałabym któregoś dnia zaprojektować coś naprawdę fajnego i przelać to na papier, ale póki co za cienka jestem w uszach. 


Szybka czapka, robiłam wg opisu Antoniny.
Z tym, że ja co bym nie robiła to zawsze wychodzi większe niż w opisie, więc robiłam na drutach 3,00 podwójną nitką Himalay Mercan Batik (z tego co mi zostało po zrobieniu chusty Summer Flies) Robiłam ją dla szwagierki, która ma właśnie ową Summer Flies i chciała do niej czapkę. Prosiłam nie o nią dość dawno, ale ja nie bardzo się wyrabiam. Jednak dzisiaj dowiedziałam się, że w czwartek wyjeżdża na pewien czas i czapka by jej się przydała. Nie miałam więc innego wyjścia jak przysiąść do pracy. 

Zanim oddałam czapkę, zrobiłam zdjęcia. 
Tym razem jednak Judyta nie była zbyt chętna do pozowania, więc miny typowa dla 5-cio letniej księżniczki.


Żeby zmusić siebie samą do większej aktywności postanowiłam publikować nowe wpisy od dziś każdego dnia. Zobaczymy czy mi się to uda.

niedziela, 30 października 2011

Juneberry Triangle

Skończyłam ją w czerwcu.

Zdjęcia z dzisiaj. Niestety jakaś i ja blada i fotki blade.




A tu wyszło trochę słoneczka i troszeczkę lepiej widac wzorek



Chusta wydziergana jest z 500m Cascade Yarns 220 Heathers, druty 5,00.

sobota, 29 października 2011

Czym to ja się ostatnio zajmuję?


Pracą i dziecmi, na zajmowanie się domem nie mam zbytnio siły, a na druty zbyt często jestem zmęczona. 
Chociaż chyba udało mi się odczarować druty i w końcu zaczyna mi się przypominać jak nimi się posługiwać. Może dlatego, że dzisiaj się wyspałam? W końcu po prawie 2 miesiącach zajarzyłam co robiłam źle we wzorze i jak poprawić i skończyć. I zaczynam znowu czerpać radość z dziergania.


Tak więc mam nadzieję, że już wkrótce nowe wpisy robótkowe się pojawią, bo dzisiejszy wpis raczej trochę dietetyczno - kulinarny.

Od kilku miesięcy mam coraz większy problem z dietą Julka. Już nie raz pisałam, że powinien miec restrykcyjną bardzo dietę. I jeśli chodzi o nabiał i słodycze to rzeczywiście była restrykcyjna. Nie stosowałam mu tylko diety bezglutenowej. Jednak po wizycie u nowego lekarza, za jego namową postanowiłam przestawic Julka na dietę bezglutenową. Oczywiście największym problemem jest chleb. Jako że chleb w naszej kulturze jest niemal podstawą diety, to strasznie ciężko jest się obyc bez niego. Zresztą jest to też łatwiejsza forma, kanapki szybciej można zrobic rano i także kanapki są wygodniejsze na drugie śniadanie w szkole. Zaczęłam więc podawac mu wafle ryżowe i chleb bezglutenowy. Jednak nasiliły się okropnie problemy ze skórą. Odstawiałam więc wafle ryżowe. Skóra odrobinkę się poprawiła, ale tylko chwilowo.
W tej chwili jestem na tyle zdesperowana, że postanowiłam przestawić Julka na dietę niskowęglowodanową i odstawiam wszelkie pieczywo, makarony i kasze.  Na razie nie do końca mi się udaje ( w ostatnim tygodniu w środę i w czwartek wyszłam do pracy o 7. 30 a wróciłam o 19.30 - a przecież tylko w szkole pracuję) i do szkoły Julek wciąż dostaje kanapki z pieczywem bezglutenowym. 

W domu zaś je głównie zupy jarzynowe z mięsem, jajka,  mięso przygotowane na różne sposoby, trochę owoców i wodę do picia (ew. herbatkę słodzoną syropem z agawy) i jako przegryzkę ciastka magnezowe (wybaczcie zdjęcia, ale zupełnie nie umiem fotografować jedzenia)


Ubijamy 4 jajka, dodajemy do nich zmielone lub posiekane migdały lub inne orzechy (100 g) i pestki słonecznika (150 g) oraz rodzynki (100g) i łyżeczkę bezglutenowego proszku do pieczenia. Wszystko mieszamy i pieczemy w piekarniku w temperaturze 180 stopni  maksymalnie 20 minut. 
Próbowałam też robic z suszonymi śliwakami i daktylami. Oczywiście czym więcej bakalii tym smaczniejsze.

Dieta niskowęglowodanowa i za razem dieta rotacyjna ma nie tylko zmniejszyć alergie ale również pomóc w walce z autyzmem. Jeśli ktoś jest zainteresowany to odsyłam do strony Leczenie dzieci chorych na autyzm dietą niskowęglowodanową lub na forum Strona dzieci sprawnych inaczej do odpowiedniego wątku

piątek, 14 października 2011

Popołudnie z córką

Całkiem niedawno odkryłam kilka fajnych blogów prowadzonych głównie przez mamy, które prezentują różne pomysły na zabawy z dziecmi. Wczoraj trafiłam na blog o pięknej nazwie Kolorowe dzieciństwo i dzisiaj na szybko zrobiłyśmy z Judyta grę truskawkową - pomysł oczywiście z Kolorowego Dzieciństwa

Jak pisałam gra zrobiona na szybko - różowa kartka ze sztywnego bloku, truskawki narysowane przeze mnie długopisem, pokolorowane przez Judtykę z moją niewielką pomocą i ponumerowane przeze mnie. Nic więcej nie zrobiłyśmy, bo Judyta nie mogła się doczekac kiedy zaczniemy grac.


Judyta bardzo lubi gry, niestety nie zawsze ma z kim grac, więc gra czasami sama. Kiedyś śmiałyśmy się z moją przyjaciółką do łez, gdy Judytka sama grała w Calineczkę, rzuciła kostką i mówi - " o wyszło 5 - one, two, three, four, five"

W najbliższym czasie postaram się wykorzystac inne pomysły z Kolorowego Dzieciństwa, bo są super.
Wszystkim nauczycielom i pracownikom oświaty
życzę wszystkiego najlepszego w 
dniu Naszego Święta


piątek, 7 października 2011

Panta rei

Tak nostalgicznie ...
                              bo jesień,
                                            bo kolejny rok mija.


Nie znałam tej piosenki, ale bardzo mi się podoba. Odpowiada mojemu dzisiejszemu nastrojowi. I mojemu życiowemu mottu.

Niech każdy dzień będzie największym nam świętem.

Kochaj bez umiaru, miłości nie żałuj.

czwartek, 6 października 2011

Boże Narodzenie - linki

Do świąt jeszcze daleko, ale już zapisuję sobie kilka linków do wykorzystania.
Tu można zobaczyc te, które podobały mi się w zeszłym roku.

Może w końcu zdobędę się i uszyję coś większego?



 Zdjęcie pochodzi ze  strony  One piece at a time
Obrazek z aniołkiem i sama aplikacja



Drzewka Happy little trees, zdjęcie ze strony http://www.qubeequilts.com/

Mała Sue z blogu Sewhooked
link do tutorialu

I jeszcze super fajne i proste ozdoby choinkowe - można zrobic z resztek włóczek.
 Link do tutorialu

 http://www.bhg.com/christmas/ornaments/make-a-ribbon-candy-twist-ornament/


http://inkspiredcreations.com/christmas-ornament-tutorial/

Gwiazda
I jeszcze jeden patchwork

z blogu Moda Bake Shop
Ten ostatni mam ochotę zrobic. Mam dużo kwadracików z wymianki z forum Szyjemy po godzinach i do tej pory nie miałam pomysłu co z nimi zrobic. Tylko muszę dokupić białą bawełnę. Wydaje się dośc proste.
Może w końcu wróci moja wena?

niedziela, 2 października 2011

Sielskie życie

Nie płakałabym być może, że nie mam weny do robótek, gdyby nie kilka zaległości. Niestety mam takie zaćmienie, że nie umiem rozszyfrować najprostszego wzoru.

Tak sobie myślę, że po prostu odmiany mi trzeba, bo w tym roku źle spędziłam lato. Nigdy nie jeżdżę na wczasy, ale zwykle gdzieś wyjeżdżałam, nawet jeśli to był wyjazd do Warszawy tak jak w zeszłym roku - nie wypoczynkowy wprawdzie, ale zawsze to zmiana otoczenia jakaś była.
W tym roku siedziałam na tyłku w domu, nawet nad jeziorem nie byłam. Okazuje się, że w ogródku z dziećmi za mało atrakcyjnie było ;-).  Jednak zmiana środowiska była  mi potrzebna.
Nie wiedziałam o tym dopóki się nie rozpoczął nowy rok szkolny.

Nie wiem jak to jest, ale pracując w szkole nie kończę pracy o 10.45 jak to twierdzą dziennikarze.
W tym roku sporo zmian - średniak w nowej szkole - czyli w technikum. Na szczęście podoba mu się, na nieszczęście już zaczął chorować i 2 tygodnie spędził w domu.
Julek w starej szkole, ale w nowej klasie, z nową panią i z nowymi kolegami i z musu jeszcze po lekcjach musi spędzać trochę czasu w świetlicy.

I Judyta też w szkole. W zerówce. A 5 lat dopiero w listopadzie skończy.
Dzięki nowej reformie wystraszyłam się, że przedszkole nie przygotuje jej do szkoły i postanowiłam zabrać ją do zerówki w szkole. A teraz słyszę, że 6-cio latki nie będą musiały iść do pierwszej klasy.
Pewnemu ugrupowaniu politycznemu w najbliższych wyborach podziękujemy.

I tak o to pierwszy raz odkąd skończyłam 18 lat nie pójdę na wybory, bo nie mam na kogo glosować.

Nie ma co narzekac, trzeba cieszyc się życiem.
Pyszną zupką z dyni wg. przepisu Agnieszki Kręglickiej, grilowaną piersią kurczaka i papryką z pomidorami oraz ciastem z dyni z blogu Moje wypieki

Dyniowa krajanka z rodzynkami z mąki orkiszowej 






* 2 szklanki mąki orkiszowej
* 1 szklanka miałkiego cukru
* 1 łyżeczka zmielonego cynamonu
* 1/2 łyżeczki zmielonych goździków
* 1/2 łyżeczki zmielonej gałki muszkatołowej
* 1/4 łyżeczki kardamonu
* 2 łyżeczki proszku do pieczenia
* 1 łyżeczka sody oczyszczonej
* szczypta soli

Wszystkie sypkie składniki wymieszac
i dodac do nich
* 450 gram puree z dyni (niewielką dynię pokroic na kawałki i piec w żaroodpornym naczyniu pod przykryciem w temperaturze 180 stopni przez około 90 minut - ja piekłam przez ok. godzinę, potem obrac skórkę i zmiksowac)
* 4 jajka
* 3/4 szklanki oleju

Zmiksować, a następnie dodać
* 1 szklankę rodzynek i pół szklanki orzechów - ja dałam niecałą paczkę suszonych śłiwek oraz małą paczkę mieszanki studenckiej.

Piec w 180 stopniach przez 25 minut (ja piekłam przez 50 - tyle, że ja nie używam termoobiegu przy pieczeniu ciast)

Następnym razem jednak zrobię po swojemu i mam nadzieję, że ciasto będzie bardziej puszyste.
Czyli ubiję całe jajka z cukrem, stopniowo dodam mąkę z proszkiem, sodą i przyprawami, olej i na końcu dynię i bakalie.

środa, 28 września 2011

Kryzys

Na druty nie mogę patrzec.
Od maszyny mnie odrzuca.

Zapasy materiałów do rękodzieła wszelakiego omijam szerokim łukiem.

I tak już od kilku tygodni.

Przejdzie?
Powiedzcie, że przejdzie.

środa, 24 sierpnia 2011

Worek na ziemniaki odsłona druga

Torba wyjęta z pralki, wysuszona.
Obie włóczki to Śnieżka Aniluxu, ale czarna po filcowaniu jest mniej sztywna i dno mi się nie bardzo podoba.
Nie mam teraz czasu popracowac nad wykończeniem torby, ale zastanawiam się czy nie można by było troszeczkę pofilcowac za pomocą igiełek, żeby wzmocnic dno? Nie mam zupełnie w tym doświadczenia.

Na razie nie pracuję nad torbą tylko wciąż nad długim szalem - tzn. muszę go zmiejszyc, bo wyszedł gigantycznie długi.
Poza tym wykańczam hafciki zanim one mnie wykończą. Moje tempo wyszywania jest po prostu okropne, ciągle pruję, poprawiam, się zniechęcam, odkładam, zapominam, wracam, itd. Teraz już doskonale wiem, że krzyżyki i ja to dwa przeciwstawne bieguny.

Dorothea, Katarzyna, Terra, Mamaga, Kachasek, Alex, Iwona150, Agus, Bellis, Ivalia, nietylkoSZALenstwo, bardzo dziękuję, że zaglądacie i komentujecie.


niedziela, 21 sierpnia 2011

Worek na ziemniaki

Wczoraj cały dzień padało i okropnie wiało, a dzisiaj rano okazało się, że prawie wszystkie moje ulubione mieczyki leżą na ziemi. Na szczęście nie były połamane (poza jednym) a tylko powyginane. Udało mi się podeprzec odrobinkę i znowu cieszą moje oczy.

kwiaty-1 kwiaty-1-2

Z włóczki, którą ostatnio farbowałam plus 1 motek czarnej powstał worek na ziemniaki, a nie chusta. Chusty zdecydowanie bardziej podobają mi się z cienkich włóczek.

Teraz mam zamiar wrzucic go do pralki i przeprowadzic pierwszą próbę filcowania czegoś innego niż sweter :-)

Jestem ciekawa czy cokolwiek z tego wyjdzie i czy farba całkowicie się nie wypłucze, bo niestety tak bardzo się spieszyłam, że chyba nie wypłukałam nitki zbyt dokładnie i w efekcie podczas dziergania farbowała mi paluchy.

Na razie wygląda to tak:

_MG_6125

czwartek, 18 sierpnia 2011

Farbowanie

Chociaż farbki leżały zakupione od wielu miesięcy i nawet żaroodporne naczynie do farbowania w mikrofali zakupiłam wieki temu, to dopiero dzisiaj postanowiłam się pobawic w farbowanie. Tzn. wzięło mnie wczoraj wieczorem, ale najpierw musiałam jeszcze raz poczytac jak to się robie (u Cu@5 ) i wczoraj od razu namoczyłam w wodzie z mydłem  dwa motki śnieżki dostanej od mojej Pani Mikołajowej (jeszcze raz ślicznie DZIĘKUJĘ) A dzisiaj od rana bawiłam się w kuchni z włóczką i farbkami.

Na razie motki wysychają, ale kolorki mają inne niż założyłam. Do farbowania użyłam barwnika granatowego i fioletowego, a nitka wyszła fioletowo-szara.
Widzę, że na zdjęciu w ogóle wygląda nitka na cieniowany fiolet, ale w rzeczywistości ma bardzo duże kawałki szarości. I zastanawiam się teraz co z tych dwóch motków zrobić.

Echa komentarzy
Za każdym razem sobie obiecuję, że odpowiem na komentarze, a potem tak jakoś rach ciach i publikuję post bez odnoszenia się do Waszych miłych komentarzy.

Do postu Nad czym pracuję 
Joanno, ponieważ szal jeszcze nieskończony, to cały czas się niepokoję, będę żyła w niepokoju dopóki nie trafi do rąk zamawiającej i ta nie napisze, że jest dobrze.
Ivalia, hamak udało się rozwiesic na dwóch starych, tzn. dużych i grubych drzewach rosnących tak jakby ktoś zaplanowałam wieszanie na nich hamaka.
Karo, Agus, dziękuję.
Zula, mnie też ciekawi efekt końcowy, bo pierwszy raz robię tą metodą.

Do postu Żebyście się nie nudziły w oczekiwaniu na szary szal
Millu,  szkoda, ale mam nadzieję, że wizyta w szpitalu przebiegnie szybko i pomyślnie.
Agata Adelajda, kiedy robię na drutach? kiedy się da - przy czytaniu internetu, kawie w ogródku, przy huśtaniu córki na huśtawce i graniu z nią w karty, przed snem, przy oglądaniu telewizji, między przekładaniem kotletów w kuchni. Teraz latem siedzę do 2 -3 w nocy, oglądam filmy bez polskich tłumaczeń i dziergam. A tak w ogóle, to nie robię za to innych rzeczy - mam w domu bałagan - wstyd mi tylko troszeczkę. Nie często chodzę na pogaduchy, ostatnio niestety bardzo rzadko na spacery (obrosłam sadłem). Ile zajmuje mi zrobienie chusty? Różnie - od 3 dni do kilku tygodni. Zależy od stopnia skomplikowania i grubości nitki, bywa, że wzór mnie wkurza i wtedy idzie wolniej.
Lamika, trzymaj kciuki.
Reni, Aeljot, katarzyna, Zula, Iwona, Mamaga, ślicznie dziękuję za komplementy.

Do postu Z dzisiejszego spaceru
Hrabina, cieszę się, że podobały Ci się zdjęcia, postanowiłam w końcu się przełamac i zaczęłam uczyc się robic zdjęcia. Judysia ma okulary dopiero od czerwca i mamy ciągle przeboje z tymi okularami, bo niestety nie za bardzo lubi je nosic.
Agata,  Noelka, Urszula, dzięki, rzeczywiście Judysia się zmienia.
Iwona, modelka moja własna ;-) a ogród też mój, tyle, że to moja teściowa o niego dba.
Alex, dziękuję.

Do postu Święty Mikołaj w sierpniu
Agata, Lamika, Kachasek,  tak, cały czas obmyślam co zrobic.
Katarzyna, mogę tylko wirtualne buziaczki przesłac mojej przyjaciółce.
Zula, dziękuję.





środa, 17 sierpnia 2011

Święty Mikołaj w sierpniu

Dzisiaj odwiedził mnie Święty Mikołaj, a raczej jego pomocnik, bo Pani Mikołaj posłużyła się kurierem.

I otrzymałam taką o to paczkę
Owszem, byłam poinformowana, że Pani Mikołajowa postanowiła spontanicznie wysłac mi trochę niepotrzebnej jej włóczki.
Ale ta paczka to nie jest trochę, pudło zasłania moją maszynę do szycia takie jest wielkie.
A co znalazłam w paczce - same cuda - włóczkę plus słodkości.



Nie mało silnej woli wymaga ode mnie powstrzymanie się od zaczęcia nowych robótek.

LUCYNKO, bardzo, ale to bardzo serdecznie CI dziękuję. Osłodziłaś mi końcówkę wakacji!!!!!!!!!!!

piątek, 12 sierpnia 2011

Żebyście się nie nudziły w oczekiwaniu na szary szal

Wrzucam zdjęcie chusty, którą zrobiłam na początku lata, ale nie było okazji by ją pokazac.
Zrobiona jest z mięciutkiego merino. Wzór nazywa się chyba Slide Shawl.
I chusta jest do kupienia na Allegro
Wystawiłam też chustę, którą pokazywałam w czerwcu
A tutaj linka do aukcji.

Serdecznie zapraszam.

wtorek, 9 sierpnia 2011

Nad czym pracuję?

Zastanawiałam się czy pokazywac czy nie, bo troszkę bałam się, że zapeszę. Na ostateczną wersję jeszcze troszkę trzeba poczekac i mam nadzieję, że wszystko wyjdzie jak trzeba, chociaż będę życ w niepokoju do ostatniej chwili.
Niektórym dziewiarkom prace testują koty, ja kota nie mam (poza tym w głowie i kilkunastoma figurkami). Mi prace testują dzięci ;-)

 I jeszcze moje dzieciaczki w swoim żywiole (dzisiaj jest już dośc zimno)
O to ulubione zajęcie podwórkowe Julka
A to Judyty, gdy nie ma towarzystwa innych dzieci