*
Jedną z największych moich pasji jest robienie na drutach. Próbuję to
połączyć z przyjemnością czytania. Co tydzień będę zamieszczała jedno
zdjęcie przedstawiające moją aktualną robótkę (robótki) i czytaną
książkę.
Bardzo
też lubię zaglądać na wasz blogi, by dowiedzieć się nad czym aktualnie
pracujecie i co czytacie. Podzielicie się ze mną swoimi pasjami.
Zapraszam w każdą środę na wspólne dzierganie i czytanie. *
Można powiedzieć, że wróciłam do dziergania szarego cekiniastego. A przynajmniej próbuję sobie przypomnieć jaki był mój plan, co dalej miałam z nim robić.
W sobotę na naszym spotkaniu robótkowym dziewczyny rozmawiały o szydełkowych gwiazdkach i innych zabawkach na choinkę. I tak mi się zachciało gwiazdek, no strasznie się zachciało. Ale ręka stanowczo odmawia szydełka, więc postanowiłam przypomnieć sobie frywolitki. A że lata świetlne temu trzymałam czółenka w ręku, to zupełnie zapomniałam jak się czyta schematy i nie wiedziałam od której strony zabrać się za gwiazdkę znalezioną w sieci. W ramach przypominania wyciągnęłam serwetkę zaczętą dawno temu i próbuję powoli supłać, z naciskiem na powoli.
Ostatnio stwierdziłam, że mam dużo, a raczej bardzo dużo pozycji na moim czytniku, część z nich to jakieś darmoszki z Amazona, ale część to dość poważne i fajne tytuły, a ja nie czytam ich. Aby coś z tym zrobić zaczęłam "Wives and daughters" Elizabeth Gaskell. Nie przeczytałam zbyt wiele, kiedy syn poprosił mnie o pożyczenie Kindla (pewnie do czasu, gdy przyjedzie do domu na Święta) i tak o to pozostała mi tylko książka w telefonie, a do tego to nijak nie mogę się przyzwyczaić. Stanęłam więc przed moimi niewirtualnymi półkami z książkami i wyciągnęłam stamtąd "Klub Matek Swatek. Operacja: Londyn" Ewy Stec. Jakiś czas temu przeczytałam pierwszą część i na tyle mi się podobała, że zaopatrzyłam się w drugą. W końcu przyszedł czas i na nią.
Czy prowadzicie dziennik albo pamiętnik?
Bo ja co jakiś czas mam na to ochotę, ale kończy się mój zapał już po kilku dniach. A szkoda, bo są okresy w moim życiu, z których nie pamiętam prawie nic i nie są to czasy mojego dzieciństwa, a dużo bliższe. Niby blog jest takim pamiętnikiem, ale mimo wszystko to tylko pewien wycinek mojego życia i to dotyczący głównie mojego hobby.
Mam też od niedawna moje poranne strony, ale one też nie są raczej do czytania po latach, po pierwsze dlatego, że piszę je bardzo nieczytelnie, a po drugie to są bardzo luźne zapiski moich myśli, żali, czy pragnień.
W necie napotkałam dwa fajne pomysły na dziennik.
Pierwszy to One sentence a day journal, czyli Jednozdaniowy dziennik. Idea polega na tym, że przez 5 lat pod datą np. 18 listopada piszemy jednym zdaniem co robiłyśmy danego dnia. I tak na jednej stronie zapiski z 5 lat. Można w sieci kupić gotowe zeszyty, a można łatwo zrobić sobie własne lub pisać w sieci - http://onesentencediary.com/
Drugi to 365 pytań: Dziennik Wieloletni, który widziałam na wielu anglojęzycznych blogach, ale o którym pisała również autorka bloga Kreatywa.net. Może o przybrać formę pudełka z przegródkami na miesiące, do każdego miesiąca przygotowujemy listę pytań, albo drukujemy pytania z Kreatywy i potem wkładamy sobie kartki z naszymi opisami do takiego pudełka. Zawsze można dołączyć do tego zdjęcia lub jakieś inne wycinki, drobne pamiątki w postaci biletu do teatru czy pocztówki z jakiegoś miejsca.
Obie formy dziennika są intrygujące, co o tym sądzicie?
Aczkolwiek ja chyba poszukam narzędzie on-line, a najlepiej skorelowanego z telefonem, by na gorąco wrzucić też zdjęcie, czy mapkę miejsca, w którym jestem.
A wy prowadzicie dziennik?
♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥
Dzisiejszy wpis powstał w ramach co tygodniowego WDiC oraz listopadowego maratonu blogowego dzień 18 pt. Dziennik.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Serdecznie dziękuję za komentarz!