Siedzę sobie kilka wieczorów temu przy komputerze i naglę słyszę sapanie z tyłu, tuż za mną i to na wysokości mojej głowy. Początkowo nie mogłam zlokalizować źródła. Oczywiście widziałam od razu, że to moja kota, ale nie mogłam jej zobaczyć. Dopiero kolejne sapnięcia sprawiły, że odkryłam Motkę wylegującą się na półce z moimi zeszytami i notesami.
Muszę przyznać, że trochę zwariowałam na punkcie Koty. Mam ochotę ją ciągle przytulać, głaskać. Uwielbiam, gdy dotrzymuje mi towarzystwa przy biurku, pomaga mi sprawdzać klasówki, pisać nowe posty na bloga czy rysować. Zawsze, gdy któreś z nas ląduje z książką na kanapie kota jest obok. Bywa, że zasłania książkę swoją osobą lub próbuje po prostu czytać z nami.
Wieczorkiem bardzo dobrze grzeje, gdy włazi na kolana, pakuje się pod sweter lub do rękawa.
Najbardziej podoba mi się jej miękkie futerko. Jest takie miękkie i do tego ma fascynujący kolor.
Czasami doprowadza mnie do pasji, szczególnie gdy próbuję robić na drutach, a ona z zapałem gryzie nitkę, albo sama sobie zawłaszcza moją robótkę i gania z nią po podłodze.
Nie lubię też jej ostrych pazurków i ząbków, w tym temacie pracujemy nad dyscypliną, podajemy zabawki, które pozwalają się jej wybawić, ale także syczymy na nią, gdy nie podoba się nam jej zachowanie. To póki co działa.
Teraz też siedzi na moich kolanach i burczy. To kolejna istota, która sprawia, że mięknie mi serce.
♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥
Wpis ten jest 21 w 30 dniowym listopadowym maratonie blogowym.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Serdecznie dziękuję za komentarz!