Korzystając z okazji, że syn jeszcze rano był w domy, wyciągnęłam męża na zdjęcia.
A ponieważ dzisiejszy dzień jest taką typową szarą i senną niedzielą, to bardzo dobrze wpasowuje się w dzisiejszy temat.
Bohaterem dzisiejszych zdjęć są oversized sweter, który pokazywałam już w listopadzie, zwany też przez moich facetów szlafrokiem i senne rejony naszego miasta.
Było mi ciut zimno, chociaż na "spacerze" byliśmy pewnie z 15 może 20 minut. I tak sobie myślę, że muszę jednak jakieś zapięcie do niego stworzyć jeśli mam go nosić na zewnątrz, bo po domu daje radę i bez.
I w sumie słusznie moi mężczyźni nazwali ten sweter szlafrokiem, bo bardzo po domowemu się w nim czuję i nie wiem czy drugi raz go szybko założę na siebie wychodząc z domu.
A jak minęła ta niedziela, tak samo sennie jak dla mnie? Czy może robiłyście coś fascynującego?
♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥
Wpis ten jest 15 w 30 dniowym listopadowym maratonie blogowym, czyli jesteśmy na półmetku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Serdecznie dziękuję za komentarz!