Czy macie czasami takie dni, że nic was nie cieszy, że wystarczy mały kamyczek i już cała lawina leci i czujecie, że nie dacie dłużej rady, albo po prostu nie macie siły choćby na mały uśmiech?
Dzisiaj właśnie tak się czułam od rana. Może to ta pogoda, pada, wieje, tak że na dworze wyrywa łeb z płucami. I oczywiście przecież dzisiaj jest poniedziałek, a najgorzej to przetrwać pierwsze 5 dni każdego tygodnia.
Kiedy powiedziałam dziś synowi, żeby mnie nie dręczył, bo mam doła, to usłyszałam w odpowiedzi "Idź i sobie napisz posta na bloga". Co też niniejszym czynię. Zamiast użalać się nad sobą, zmusiłam się do myślenia.
Zrób coś kreatywnego.
Po to właśnie jest hobby, bo pomagać w odpędzaniu czarnych chmur. Może to być właśnie napisanie posta na bloga, chwycenie za włóczkę i druty, za igłę lub pędzel lub jakiekolwiek jest wasze narzędzie pracy czy przygotowanie smacznego dania.
Odwróć uwagę od problemu, czyli po prostu rozerwij się.
Tutaj z pomocą powinna przyjść zabawna książka lub film. Ja mam dwa seriale komediowe, które niemal zawsze wyciągają mnie z opresji. Jeden z nich to polska "Rodzina zastępcza". Uwielbiam Piotra Fronczewskiego w roli super ojca.
Ale serial, który mogę oglądać wciąż i wciąż to Dharma i Greg, ona - wychowana przez rodziców hipisów pracująca jako trenerka jogi, on prawnik pochodzący z konserwatywnej amerykańskiej rodziny z pieniędzmi, zakochują się w sobie od pierwszego wejrzenia. To zderzenie dwóch światów zawsze doprowadza mnie do śmiechu, a nawet do łez.
I skoro już mowa o łzach, to czasami trzeba po prostu sobie popłakać.
Wychodzę z założenia, że emocji nie można w sobie tłumić za długo. Lepiej sobie popłakać, niż ukrywać uczucia, aż w końcu doprowadzić do niekontrolowanego wybuchu złości. Płacząc raczej nie ranimy nikogo, a gdy już wpadniemy w złość obuchem w głowę mogą oberwać całkiem niewinne istoty.
A może warto się do kogoś przytulić?
Przytulanie jest jak magia, działa gdy jesteśmy na diecie i gdy jest nam smutno i mamy uczucie, że wszystko co robimy jest do bani. Ostatecznie, możemy się wtulić po prostu w koc. Chwila lenistwa należy się każdemu, szczególnie gdy czujemy, że nie mamy już siły.
Najlepszym sposobem na poprawę humoru jest po prostu rozwiązanie problemu.
Ale jak to zrobić? Niektóre moje problemy są nierozwiązywalne. A mimo to musiałam i wciąż muszę nauczyć się z nimi żyć.
Dlatego zawsze w trudnej dla mnie sytuacji staram się:
Po pierwsze, znaleźć jakieś pozytywy, coś czego mogę się uczepić, na czym mogę budować swoje życie mimo wszystko. Mogę płakać i złościć się, że mój syn jest chory i zawsze będzie potrzebował naszej opieki, a mogę po prostu żyć tu i teraz, cieszyć się każdą chwilą i nie odkładać życia, pasji na emeryturę.
Po drugie, i to jest chyba dla mnie najważniejsze, zawsze staram się tworzyć plan A, B, C czy ile tam potrzebuję. Niektóre są bardziej realne i takie do zrealizowania od razu, inne trochę odjechane, a jeszcze inne całkiem postawione na głowie. Ale jest to jakaś forma gotowości do działania, moje zabezpieczenie na wypadek porażki - kolejna próba. Ten sposób działa najlepiej, kiedy oprócz przygotowania sobie takiego planu, zaczynam go krok po kroku realizować.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Serdecznie dziękuję za komentarz!