Szukaj na tym blogu

wtorek, 29 września 2009

Wymianka plażowiczek

Ostatnio tak aktywne się zrobiło środowisko blogowo-forumowe, że dostaję zawrotu głowy - nagrody, candy, wymiany. I właśnie do wymian mam największą słabość.

Na blogu Tilda nasza pasja, również odbyła się wymiana plażowiczek.
Ja otrzymałam śliczną " biuściastą" od 13tki z Mojej Wielkiej Płyty

Dosyć długo nie zamieszczałam zdjęć z dwóch powodów - nie wiedziałam kto jest autorem prezenciku, który dostałam, a również zapomniałyśmy ustalić kiedy pokazujemy zdjęcia.

Nie umiem robić tak pięknych zdjęć, więc pozwoliłam sobie wkleić zdjęcie autorstwa Beatki.



Sama zaś wykonałam Tildą - plażowiczkę dla Inno z Kobecy duch inności. Pokazuję chociaż nie wiem czy dotarła. Prawdą jest, że wysłałam ją po terminie, ale na pewno powinna już być na miejscu.

Jest to moja pierwsza szyta zabawka ;-)

A na koniec zdjęcie mojej modnisi. Stoczyłyśmy dość zaciętą walkę o moją szkatułkę z biżuterią. I tak o to córeczka ma na sobie filcowe korale, które dostałam w prezencie, na ręku zamiast mojej ulubionej bransoletki szeroką, ozdobną gumkę do włosów. Dopełnieniem całość jest zimowa czapka starszego brata. Pięknie się wyszykowała moja córeczka, nieprawdaż?



Szkatułkę musiałam schować głęboko w szafie zmykanej na klucz. Nie mam cennej biżuterii, ale jednak mam troszkę zbyt bujną wyobraźnię ;-)

Ogólnie to nie wiem jak będzie ze zdjęciami w najbliższym czasie, bo aparat ponoć nie ostrzy i wymaga wysłania do serwisu, a kabelka do ściągania zdjęć z komórki wciąż nie znalazłam ;-)

poniedziałek, 28 września 2009

O mało co nie spadłam z krzesła


Dziergałam sobie wczoraj spokojnie szaliczek dla Judytki z bąbelkowej włóczki zakupionej w Lidlu. Judyśka już spała, Julek też się układał do snu, nastolaty zajmowały się sobą, więc myślałam, że w trymiga uwinę się z tym nieskomplikownym "projektem". Niestety uzyskałam tylko taki stan jak na zdjęciu.



A dlaczego?
Otóż dostałam ochrzan od męża. Nie, to nie pierwszy raz. Zwykle słyszę, że wszędzie walają się nitki, że zamiast gotować obiad z 3 dań lub szorować gary siedzę i coś tam dłubię, robiąc przy tym niemiłosierny bałagan.

Jednak, nie tym razem, tym razem mąż wprawił mnie najpierw w osłupienie, a potem dostałam ataku śmiechu.

Usłyszałam bowiem, że zamiast zajmować się głupotami, powinnam w końcu wydziergać obrus na stół do jadalni (bagatela - 1,90 na 2,50 m), albo uszyć obiecany dawno pokrowiec na jego ukochany fotel, czy też wyściółkę do torby na aparat foto.

Co prawda to prawda, pokrowiec na fotel szyję już 2 rok ;-) Niby nic trudnego, zszyć ze sobą 2 prostokąty i wszyć zamek, to jednak jakoś boję się za to zabrać, bo nóż widelec nie wpasuję się z rozmiarem.

Postanowiłam, więc zacząć serwetę na stół - tyle, że okrągłą, bo stół może też występować w formie okrągłej.
Wyciągnęłam Virginię jaka mi została po zrobieniu Jaśminki, w między czasie zamówiłam jeszcze 2 motki w Zamotane i do dzieła.
Po wczorajszym wieczorze mam dopiero tyle:



piątek, 25 września 2009

Wymiana na forum Maranciaki


Na forum Maranciaki odbyła się wymiana Jesienna.
Otrzymałam przecudnej urody szydełkowy szal od Lucysi



Widzicie jaki jest długi? Ma ponad 2 metry długości i jest przyjemnie mięciutki.
A tutaj szal z dodatkami.

Lucysiu, bardzo dziękuję za prezent.

Sama przygotowałam niespodziankę dla Reni
Szydełkowy szal z Luny i lnianą saszetkę zapachową.

Zdjęcie pożyczyłam sobie od Reni (mam nadzieję,że się nie gniewasz), bo oczywiście przed wysłaniem zrobiłam zdjęcia, ale aparatem w telefonie, a teraz nie mogę znaleźć kabelka, aby ściągnąć zdjęcia - taka ze mnie roztrzepana baba.

EDIT: Jestem genialna, chciałam sobie podrasować blog i skasowałam wszystkie linki do ulubionych blogów, buuuuuuuuuuuuuuuu.

środa, 23 września 2009

Serwetka na jedno czółenko wg Renulka cz.1


Jak nic nie piszę to nic nie piszę, a dzisiaj już drugi post (może zdążę przed północą ;-))
Dość dawno temu (prawie ze 3 lata temu) zaczęłam uczyć się frywolitek. Opanowałam podstawy i utknęłam w miejscu. Troszkę miałam kłopot z tym jak chować nitki, a troszkę z tym, że zapominałam przyłączyć płatki lub nie w tym miejscu przyłączałam. Poza tym kłopoty zdrowotne dzieci i epizod warszawski wybiły mnie z rytmu. Od czasu do czasu wyciągałam czółenka, próbowałam zrobić parę supełków i na tym kończyła się zabawa. No, może na zrobieniu kilku drobiazgów - jak uda mi się je odnaleźć to zrobię fotki.
W zeszłym tygodniu znowu zapałałam chęcią wyciągnięcia czółenek. Coś tam namotałam i mam ochotę na więcej, a dzisiaj znalazłam na blogu frywolitkowego guru Renulka propozycję frywolitkowanie on-line. Dokładnie rzecz ujmując Renulek pokazuje w jaki sposób samodzielnie tworzy wzór serwetki.
Wiem, że koślawe są te moje wypociny, ale mam nadzieję, że z każdym rządkiem będzie lepiej i że wytrwam do końca. Nie wychodzi mi supłanie kolejnych kółeczek blisko siebie i chyba za słabo zaciągam supełki oraz łuczki.

Na okrągło


Rozleniwiłam się ostatnio okrutnie i prawie wszystko robię prostym ściegiem i do tego najlepiej bez zszywania. Ten arbuzowy sweterek zrobiłam jeszcze w lipcu - owoc weekendu bez męża ;-) Zużyłam niecałe 2 motki Malwy, druty nie pamiętam jakie, chyba 4, bo to ostatnio moje ulubione.
Sweterek zainspirowany tym przepięknym swetrem
Pierwszy raz robiłam na okrągło od góry, ale nie bardzo podoba mi się sposób w jaki dobierałam oczka - troszkę zbyt chaotycznie to wyszło. Poza tym zaplanowałam tylko jeden guzik, nie sprawdza się to jednak i muszę chyba przyszyć więcej guziczków do zapinania na pętelki, myślałam o haftkach, ale nie wiem czy będzie to praktyczne przy tak maleńkim dziecku jak moja córeczka.


A ten sweterek - Summer Ruffle Top- powstał na zakończenie lata z włóczki bawełnianej zakupionej w Lidlu, druty 4,oo - robiony również od góry do dołu bez zszywania (nie licząc podszycia pachy). Troszeczkę za duży dekolt mi wyszedł, obdziergałam szydełkiem oczkami rakowymi, co nie zmniejszyło mi dekoltu, ale zapobiegnie rozciąganiu się.
Wzór na sweterek pochodzi z tej strony. Z tym, że w oryginale są krótkie rękawy, a ja zrobiłam długie. Bardzo podobają mi się też inne projekty z tej stronki, bo są proste i prawie bez zszywania i mam w planach kilka.




A tutaj zajawka sweterka dla Julka - włóczka z Lidla, ta w 40dkg motkach, druty 4,00 - też od góry, bez zszywania z tym, że będzie raglan, tutaj podkreślony warkoczem.

Komentarze do komentarzy.

Bardzo Wam serdecznie dziękuję za miłe opinie o moich dotychczasowych pracach.

Jeśli chodzi o chustę to
shawl znaczy po prostu szal, a Frost Shawl to nazwa tej chusty nadana przez autorkę projektu. Bezpośredni link do wzoru TUTAJ
A na tym BLOGU można znaleźć wzór innej chusty Eliian Shawl, która różni się tylko wykończeniem od Frost Shawl, bo cały urok tej chusty jest w bodiurze, której ja niestety nie wydziergałam.

piątek, 18 września 2009

Jasmine


Koniec lata, a ja dopiero w zeszłym tygodniu skończyłam dziergać tę bluzeczkę, a dzisiaj nałożyłam ją po raz pierwszy ;-) Zrobiona z Virginii, druty 2,5 i 3. Poszło troszkę więcej niż 2 motki po 100g.
Sweterek robiony od góry do dołu, na okrągło.
Początkowo miał być bez guziczków z przodu, ale niestety wyszła mi wstęga Mobiusa, więc dałam sobie spokój.

wtorek, 15 września 2009

Miał być Frost Shawl....




ale nie wystarczyło mi nitki i niestety nie ma wykończenia w niedźwiedzie łapy. Zaczęłam na próbę włóczką znalezioną w koszyku. Miałam jej 5 motków, niestety po 5 dkg, a nie po 10 i to zdecydowanie za mało się okazało. Dół zawija się celowo, bo dodałam troszkę tak aby lekka falbanka się zrobiła.

Wzór mi się podoba i może wydziergam jeszcze drugą, ale tym razem z jakiejś bardziej kolorowej włóczki. I tym razem postaram się, aby wystarczyło mi nitki również na niedźwiedzie łapy.

niedziela, 13 września 2009

Hm, co by tu....




Nie idzie mi ostatnio pisanie, robię, robię coraz to nowe rzeczy, ale niestety wpadłam w swoje sidła i ponieważ co rusz zaczynam coś nowego, to ciężko pokończyć wcześniej pozaczynane. A jak już dokończę to straaaaaaaaaaaaaaaaaasznie ciężko jest mi zebrać się i zrobić zdjęcie. Tak więc mam zaległości jeszcze z czerwca ;-)

A do tego od września po prawie 3 latach urlopu wychowawczego wróciłam do pracy. Judysia nie rozpoczęła kariery przedszkolnej, a jest pod opieką dziadków, a Julek zaczął chodzić do przedszkola specjalnego. Troszkę się denerwowałam jak będzie, ale chyba dobrze, chociaż po 5 godzinach w przedszkolu wraca bardziej padnięty niż po 10 godzinach terapii w Warszawie. Ciekawe dlaczego? Jednak chodzi tam chętnie, w domu jest ciut spokojniejszy, ale żeby nie było zbyt pięknie to od wczoraj jest chory - ma katar i boli go gardło, a jak Julek jest chory to i Judysia już dzisiaj ma podobne objawy. Po prostu super.

Wracając do robótek - dzisiaj tylko zdjęcia kwadracików paluszkowych do akcji Kołderka za Jeden Uśmiech. Pokończone dziergane dziełka oraz prace w toku i zaplanowane następnym razem i to pewnie w odcinkach.