Nie będę ukrywac, że od poniedziałku jest mi ciężko wyrobic się z umieszczaniem wpisów, ferie się skończyły i trzeba pracowac ;-)
Dzisiaj o wyzwaniach.
Ciągle stawiam sobie jakieś wyzwania - w tym roku chciałabym obłaskawic wrzeciono, aby z uwiecznionego na zdjęciu puchu zwanego czesanką otrzymywac równa nitkę. Za sobą mam sporo metrów niezbyt udanej przędzy, ale się nie zrażam.
Przy okazji pokażę ukończone pierwsze rękawiczki - tzn. pierwsze z własnoręcznie uprzędzonej wełny. Robiłam bez wzoru i na szybko - skończone były w trzy godziny. Są "nierówne" ale to dlatego, że moja wełna raz była gruba, a raz cienka mimo iż była skręcona z dwóch nitek - tak się śmiesznie lub złośliwie złożyło, że w czasie skręcania grube odcinki w jednej pokrywały się z grubymi w drugiej, a cienkie z cienkimi.
O to moje rękawiczki początkującej prząśniczki ;-)
są super i napewno cieplutkie :))
OdpowiedzUsuńTylko wprawa czyni mistrza!
OdpowiedzUsuńDlatego trzymam kciuki i mam nadzieję, że kiedyś sama postawię przed sobą takie wyzwanie, a do Ciebie będę pisać z prośbą o porady doświadczonej prząśniczki :)
calkiem przyjemnie wyszly te rekawiczki....trzymam kciuki za nowe wyzwanie....pozdrawiam ania
OdpowiedzUsuńNie zniechęcaj się Makneto:)
OdpowiedzUsuńNie raz, nie dwa moje wrzeciono lądowało na podłodze:) Nitka na wrzecionie była ładna, a po zdjęciu klapa - przekręcona albo niedokręcona, gruba albo zbyt cienka.
Ty już zrobiłaś ze swojej wełny rękawiczki, moja do niczego się nie nadawała. Leży sobie w szafie na pamiątkę.
Kromski, dla mnie był zbyt ciężki i stolarz zrobił mi kilka lżejszych wrzecion. Jak było trzeba, to sobie dociążałam przęślik okrągłymi tekturowymi podkładkami do soków. Powodzenia:)
Rękawiczki bardzo fajne i na pewno ciepłe :)
OdpowiedzUsuńCiekawe kolory na tej czesance. A w łapki będzie Ci cieplutko:)
OdpowiedzUsuńZ tymi rękawiczkami to szybka jesteś :))) a włóczka wygląda ciekawie. Poza tym są przecież takie nitki nierówno skręcane...
OdpowiedzUsuń