A wszystko się zaczęło od artykułu w Wysokich Obcasach
A raczej jak to ostatnio bywa od facebooka, na którym to Yadis opublikowała obrazek z hasłem jako sprzeciw wobec artykułu i traktowaniu po macoszemu naszego hobby.
W tygodniu nie miałam czasu tego przeczytać, ale wczoraj postanowiłam to zrobić i jakoś nie zrozumiałam oburzenia Yadis. Ale o co chodzi, o co to bicie piany? Przecież nikt chyba nie spodziewała się dziennikarstwa śledczego od pani piszącej artykuł na temat niszowego hobby. Tak, czy haft, czy szydełko, druty, biżuteria, decoupage to wszystko hobby niszowe. Jak każde hobby, no może oprócz picia piwa, ma swoich zwolenników / wyznawców, którzy obracają się w gronie podobnych sobie i wydaje im się, że każdy powinien ich znać i oczywiście każdy powinien umieć odróżnić czym ty tak naprawdę się zajmujesz, jaką techniką to wykonujesz i oczywiście jak bardzo się poświęcasz i ile kasy wydajesz na swoje hobby. I oczywiście ma obowiązek wygoglować cię w internecie.
A czy bez googlowania będziecie umieli odpowiedzieć na pytanie czym jest steeldart lub softdart? Czym w ogóle jest dart? Bo jak mówię znajomym, że mój mąż gra w darta, to większość patrzy na mnie tak jakby zobaczyli UFO. I czy to powód do złości, oburzenia, niezadowolenia, że nie znają sportu, który tak jest popularny w Wielkie Brytanii lub Stanach. Jak to, mój mąż i kilkudziesięciu jemu podobnych spotykają się co tydzień lub 2 razy w tygodniu, jarają się grą, walczą o puchary, a cała reszta nigdy o tym nie słyszała. Oburzające po prostu.
Wracając do artykułu w Wysokich Obcasach i komentarzy pod nimi, to te komentarze dopiero są oburzające (prawie wszystkie). Cała rzecz rozbija się o hafty wykonane techniką łańcuszkową. Są one ilustracjami bajek lub po prostu scenkami rodzajowymi. Babcia pani Basi Metelskiej (która postanowiła otworzyć firmę sprzedającą za grube setki kopie tych haftów) haftowała je, kiedy już była przykuta do łóżka. Pani Metelska ponoć bezskutecznie próbowała znaleźć osoby, które by się podjęły haftowania kopii tych obrazków i stąd wysnuła wniosek, że Polska jest krajem, w którym nikt się nie interesuje haftem. I że tylko trzeci świat jeszcze haftuje. I panie blogerki, hafciarki poczuły się urażone, że jak to, one haftują, swoje piękne prace prezentują na blogach, a te scenki rodzajowe to takie szkaradzieństwa, że żadna z nich by nie podjęła się nigdy wykonania czegoś takiego.
Gdy wpiszemy w google frazę "haft blog" to prawie same blogi z haftem krzyżykowym się pojawiają.
I jak porównywać haft krzyżykowy, liczony, który zazwyczaj wykonujemy wg dokładnego wzoru komputerowego
do takiego obrazka
(zdjęcie pochodzi ze sklepu Pola Parysek)
To jakby porównywać Nikifora do Matejki. Obaj byli malarzami, ale technika zupełnie inna. Czy ktoś w dzisiejszych czasach głośno śmie powiedzieć, że Nikifor Krynicki nie był artystą? Że prymitywizm lub sztuka naiwna to nie sztuka?
Pewnie wielu z nas by powiedziało, że śmiało, namalują coś takiego jak Nikifor. I tak samo wyhaftują coś takiego jak pani Pola Parysek, najpierw sobie narysują obrazek, dobiorą samodzielnie kolory i wyhaftują. I dobrze.
Wracając do tytułu mojego dzisiejszego wpisu.
Kocham dziergać ..., ale nie mam zamiaru nikogo nie tylko zmuszać, ale nawet zachęcać, by kochał to co ja robię.
Kocham dziergać... , ale nie mam zamiaru nawet nikogo przekonywać do mojej pasji.
Kocham dziergać i nie czuję się obrażona, gdy ktoś uważa, że jestem dziwakiem, gatunkiem na wymarciu.
Nie można mnie w ten sposób obrazić, bo robię to co kocham i to zapewnia mi wystarczająco wysokie mniemanie o sobie, by pokiwać głową, zaśmiać się z takiej uwagi jak z dobrego żartu i ROBIĆ SWOJE.
Nie mam misji uszczęśliwiania świata, wystarczy mi:
że mantra liczenia oczek pozwala mi się poczuć szczęśliwą choć przez chwilę,
że uszczęśliwiam od czasu do czasu jakąś osobę wytworem swoich rąk,
że czyta mnie tutaj kilka osób, które czują się zainspirowane.
A a Wy co o tym myślicie?
Podoba mi się Twoje podejście do tematu :) mnie też nie rusza, to, że inni nie rozumieją mojego hobby - to ich problem a nie mój ;) robię to co kocham, i największą radość sprawiają mi moje dzieci, gdy z radością noszą ubrania, które dla nich zrobiłam lub same proszą o konkretny sweterek, czy maskotke :) Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńI ja również kocham dziergać :) tak po prostu
OdpowiedzUsuńMnie nie oburza, że ktoś nie docenia albo nie zna mojego hobby (haft i dzierganie), ale że takie bzdury pisze dziennikarka w dosć poczytnym czasopiśmie. No, może nawet nie oburza, ale dziwi, że pisząc artykuł nie zadaje sobie trudu, żeby sprawdzić jak to z tym haftem w Polsce jest. Nie wiemy, ile pani Metelska chciałaby zapłacić hafciarkom za taką pracę, ale jestem pewna, że gdyby to było powiedzmy 50% ceny sprzedaży, to chętne by sie znalazły, bo to naprawdę nie są trudne hafty. Zresztą pani Metelska podobno szukałą dzwoniąc do hafciarek - gdzie znalazła namiary i co to były za twórczynie, nie wiemy. Co do techniki to taki wzór się kalkuje i w dużej części po prostu odtwarza bardzo łatwym ściegiem, więc porównanie z Matejką i Nikiforem jest troszeczkę przesadzone.
OdpowiedzUsuńMnie w tym artykule razi to, że ewidentnie jest to reklama firmy pani Metelskiej, prowadzona w bardzo nieelegancki sposób. Tak jakby producent farby do włosów twierdził, że nikt więcej nie potrafi zrobić tak świetnej farby jak jego, bo to zanikająca umiejętność, którą parają się tylko emerytowane farbiarki na zapadłych wioskach... Reklama przez negatywne porównanie. To jest chyba nawet karalne. Po prostu nieładnie to wyszło.
Ja się akurat w życiu nie spotykam z głupimi uwagami na temat mojego hobby i nie przyszło mi do głowy żeby sie go wstydzić :))
A co to jest dart wiem, bo oglądam filmy :))) Natomiast gdybym robiła wywiad z fanem darta albo producentem akcesoriów do tej gry, i miałabym opublikować artykuł na ten temat w ogólnokrajowym piśmie, to postarałabym się poznać tę niszę i napisać kilka słów prawdy. No, chyba że byłaby to dobrze opłacona reklama tego akurat producenta :))) Pecunia non olet... podobno :)))
Wiem w jaki sposób wykonuje się hafty. Można kalkować, tylko skąd się kalkuje takie scenki rodzajowe?
UsuńTak jak napisałam haft krzyżykowy rzadko kto sam wymyśla, większość osób korzysta z gotowych wzorów, nawet jeśli jest to Bitwa pod Grunwaldem to została przerobiona na wzór komputerowo. Porównałam pracę pani Poli do Nikifora, bo oczywiście pod wskazanym artykułem w komentarzach była wzmianka o wyhaftowanym dziele wg obrazu Matejki. I nie umniejszając wkładu pracy, artyzmu pań, które to wykonały, to też jest kopia.
Czy jak czytasz artykuł o chorobach serca i metodach ich leczenia to nie wiesz, że był opłacony przez firmy farmaceutyczne? Zazwyczaj na tej samem stronie w gazecie są reklamy właśnie tych farmaceutyków.
Reklama przez negatywne porównanie jest karalna (chociaż dokładnie to musiałby się jakiś prawnik wypowiedzieć), ale dokładnie rzecz ujmując to zabronione jest porównywanie się z inną marką, a w tym artykule nie ma wymienione innej marki, z którą owa pani mogłaby się porównywać.
Całe to zamieszanie jest spowodowane tym, że pani Metelska za proste obrazki chce kilka stówek i wszyscy oburzający się zastanawiają się ile to ona zaproponowała hafciarkom kasy. A co to kogo obchodzi? Jej sprawa z ile chce sprzedawać i jej sprawa ile proponuje osobą wyszywającym. Nic mi do tego.
Pani Metelska niech sobie sprzedaje za ile chce, chodzi mi raczej o dziennikarską rzetelność, a do tej mam z różnych powodów mocno ograniczone zaufanie, trochę wiem jak się tworzy takie teksty.
UsuńCo do pracy nad haftami - pani Metelskiej chodziło właśnie o kopiowanie haftów jej babci a nie tworzenie nowych arcydzieł i podobno nie mogła znaleźć chętnych, bo tego w Polsce jej zdaniem nikt nie robi. Więc to jest nieprawda oczywista - hafciarek w Polsce jest mnóstwo, haftujących różnymi technikami i nie cierpiących na jaskrę. Kopiowanie takich wzorów nie jest trudne, więc nie rozumiem problemu ze znalezieniem odtwórczyń, skoro nie o pieniądze chodziło. Ta opowieść miała raczej na celu stworzenie wrażenia u czytelnika, że oferuje mu się coś wyjątkowego i chyba wszyscy to rozumiemy. Brawo dla pani Metelskiej za świetną reklamę :) I zaznaczam, że podchodzę do tematu bez dużych emocji, bo haftów nie sprzedaję i nie mam takiego zamiaru, więc ceny tychże zupełnie mnie nie interesują :).
No cóż chciałam dodać swoje 3 grosze , ale po przeczytaniu Wypowiedzi Kalliope zrezygnowałam , tylko podpisuję sie pod tym , a propos ja wykonuję hafty nie tylko krzyżykami i znam wiele młodych osób które wykonują hafty techniką sznureczkową , ściegiem za igłą i innymi :)
UsuńTo jest właśnie zdrowe podejście do tematu.
OdpowiedzUsuńZaintrygowana wygooglowałam co to takiego ten dart jest... :D
Kocham dziergać !
OdpowiedzUsuńRobię i będę robić to co lubię !
OdpowiedzUsuńMnie aż tak nie ponoszą emocje, a jak już, to usiłuję nie pisac od razu, o tym, co czuję, bo cały tekst byłby bardzo mocno przesadzony, naładowany negatywnie. Denerwuje mnie natomiast podejście tych, co nie zajmuja się żadnym rękodziełem, a jednocześnie zaniżają wartość pracy czyichs rąk. Denerwuje mnie stwierdzenie: skoro i tak siedzisz w domu i dziergasz, to jak ci zapłace 10zł za szedełkową sukienkę, to powinnas być zadowolona. I tak byś nie zarobiła tych 10zł, a tak. ja mam coś wyjątkowego, a ty kasę. To autentyk. i mnie zirytował okropnie, co nie przeszkadza, że po prostu odmówiłam.
OdpowiedzUsuńPodobnie nie reaguję na stwierdzenie, że na drutach robią babcie. Za co mam się oburzać? Każdy, kto widzi mnie dziergającą chyba nie powie, ze wyglądam jak staruszka, bo mam druty, więc o co ten szum. Skoro dziergam ja i mi podobne, to chyba znaczy, że to hobby nie jest tylko i wyłącznie zdominowane przez "babcie", a raczej przez osoby, które są zarażone pasją "liczenia oczek i prabiania kilometrów nici".
Jak wychodzę na parking myć i woskowac swój samochód to znaczy, że jestem facetem, bo to domena mężczyzn? Czasem nie rozumiem o co ten szum.
Chciała kobieta reklamy, to ją dostała. Wyprodukowała kontrowersyjny artykuł, zagotowało się, poszło w sieci i... ile setek czy może nawet tysięcy osób dowiedziało się o jej haftach? Dużo. I o to prawdopodobnie chodziło.
Anka
No za 10 zł, to niech mi taka osoba ugotuje obiad z okazji komunii córki, a ja ją zaproszę na tę uroczystość. To gotowanie to będzie tak tylko przy okazji :-)
UsuńJa się podpisuję obiema rękoma pod Twoim tekstem "kocham dziergać", obiema!!! :):):) Mogłabym go przepisać i wstawić u siebie na blogu, gdyby tylko nie było to uznane za łamanie praw autorskich ;););) Tylko dlatego tego nie zrobię :):):) Pozdrowienia!
OdpowiedzUsuńNie przejmujmy się tym, że niektórzy nie cenią żadnego manualnego hobby. Ja im współczuję, zwykle są to osoby, które "mają 2 lewe ręce", co życia nie ułatwia. Hobby nie może być niszowe. Dla mnie łowienie ryb byłoby nudne, ale szanuję to, że wiele osób uwielbia ciszę i kontakt z przyrodą. Rękodzieło najbardziej cenione jest w krajach wysoko rozwiniętych. Lekarze twierdzą, że poprzez dzierganie, szydełkowanie i haftowanie masujemy koniuszki palców, co jest świetną kuracją systemu nerwowego. Najważniejsze, że cieszy nas to, co robimy.
OdpowiedzUsuńMyślę podobnie! Co mnie obchodzi co inni gadają! A niech sobie gadają.....a my róbmy swoje ; co chcemy, ile chcemy, kiedy chcemy , w jakim czasie chcemy lub nie róbmy jak nam sie nie chce:)! Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńJa tez stoję po tej stronie, że: jeżeli ja tak myslę, to nie znaczy, że inni też ( i mają prawo inaczej), jeżeli mnie coś oburza, to nie znaczy, że innych też; jeżeli mnie coś cieszy, to nie znaczy, że innych też. Marzy mi się czas, że ktoś kto myśli inaczej nie będzie za to poniżany, obśmiewany, Zgadzam się Makneto; róbmy swoje:) Idę dziergać grzeczny sweterek, czasem policzę oczka(pomantruję).....życie jest takie krótkie, a może być piękne. A kiedy jest wypełnione dzierganiem, to..hoho...Buziaki
OdpowiedzUsuńAMEN!
OdpowiedzUsuńByłam kiedyś na sztuce "Ławeczka" w teatrze im. Stefana Jaracza. w Olsztynie z Ferencem w roli głównej, w foyer teatru była wystawa prac Krynickiego. Maleńkie, prymitywne obrazeczki, zapierające dech w piersi. Po co dyskutować. może lepiej patrzeć. Mój syn nie pamięta Ferenca, pamięta za to Nikifora. Chwała mu za to.
OdpowiedzUsuńBrawo... nic dodać, nic ująć.
OdpowiedzUsuńnie mialam pojecia ze w ogole spory na ten temat istnieja :) Pozdrawiam i zapraszam rowniez do siebie http://szymkowerobotki.blogspot.ie
OdpowiedzUsuńWszystkie kochamy to, co robimy i to jest oczywiście najważniejsze. Ale nie powinnyśmy godzić się na to, żeby ludzie nie doceniali naszej pracy. Nie muszą rozumieć, ani kochać tego co robimy i dlaczego, ale bezwzględnie powinni to doceniać! Powinnyśmy dążyć do tego aby nasze hobby nie było postrzegane jako niszowe, lecz jako elitarne. A co do prac tej Pani, hm... technika haftu łańcuszkowego jest faktycznie dziś mało popularna (sama porzuciłam ją wiele lat temu na rzecz krzyżyków) i warto ją przypomnieć, natomiast nie podoba mi się powoływanie się na sztukę i artystów ludowych w tym przypadku. Bo co jest ludowego w kopiowaniu prac jednego konkretnego artysty? A pamiętacie może coś, co kiedyś było w prawie każdej kuchni - makatki kuchenne, takie z różnymi aforyzmami, wierszykami i scenkami rodzajowymi, bo ja pamiętam... one też były często wyszyte tym ściegiem, i to była ta prawdziwa zapomniana sztuka ludowa, którą wartałoby chronić i odtwarzać dla potomności.
OdpowiedzUsuńA tak w ogóle, to ja również kocham dziergać!
Nie znam się na sztuce ludowej jako takiej, ale wydaje mi się, że babcia p. właścicielki sklepu to nie kopiowała nikogo. Teraz też kopiuje się hafty góralskie, kaszubskie, nawet suwalskie (chociaż te nie są tak barwne) i czy ktoś zarzuci tym twórcą, że nie zajmują się sztuką ludową?
UsuńCytat z wikipedii: Wytwory sztuki ludowej nie są samodzielnymi dziełami sztuki, lecz zawsze pełnią określoną funkcję w życiu wsi, a ich wartość artystyczna idzie w parze ze znaczeniem użytkowym.
To w myśl tego kawałka definicji to obrazki pani Poli są czy nie są elementem sztuki ludowej.
A czym te makatki się różniły od obrazków Pani Poli, dla mnie niczym, poza tym, że swego czasu były masowo produkowane.
Jestem zdania, że każdy ma prawo uprawiać takie hobby jakie mu odpowiada. Prawdziwe hobby to coś co człowiek kocha robić, gdzie się w jakiś sposób spełnia, przy czym nie zmusza otoczenia by miało takie same zainteresowania.
OdpowiedzUsuńSyn wybrał drogę muzyka, bo to go pasjonuje, córka uwielbia projektować i historię średniowiecznych grodów, ja kocham dziergać, mąż majsterkować. I chyba dobrze, że każdy czymś innym się interesuje.
Zawsze znajdą się tacy, którym się wydaje, że są lepsi i wykonują "zacniejsze" zajęcia.
Tak właśnie się wydawało znajomej pracującej w ubezpieczeniach. Kiedyś ją spytałam "czy oprócz papierków i mydlenia oczu klientowi umie cokolwiek wytworzyć". I skończyła się puszyć.
Choćby mi ktoś powiedział, że to co robię jest brzydkie i niepotrzebne i tak będę dziergać dalej. Bo po pierwsze z gustami się nie dyskutuje, po drugie zapotrzebowanie na rękodzieło zawsze będzie, a po trzecie uwielbiam dziergać
A, że w krajach lepiej rozwiniętych jest to bardziej doceniane, to nie ulega wątpliwości.
Gorąco pozdrawiam Dorota
Dorotko, bo w tych krajach lepiej rozwiniętych to sieciówki, tandeta sklepowa już dawno im się przejadła, my jeszcze nie do końca zadowoliliśmy się tym co jest w sklepach. Moja mama kiedyś namiętnie dziergała, haftowała, ale wraz z transformacją zarzuciła tę działalność, bo po co skoro wszystko można kupić, teraz wraca do hobby, bo jednak niby wszystko można kupić, ale o jakości lepiej nie mówić.
UsuńA co do tych zacniejszych zajęć, nawet jeśli jest to ciułanie kasy, oglądanie telewizji, prasowanie mężowskich gaci, to nic nam do tego, prawda?
Każdy ma prawo robić co lubi, ja nawet od swojej mamy( która lata temu nauczyła mnie dziergać) usłyszałam, że powinnam urodzić się dawno temu. U nas i tak już widzę poprawę, powstało dużo sklepów internetowych,gdzie można kupić fajne moteczki, materiały, tasiemki i nie tylko. 8 lat temu ciężko było cokolwiek zdobyć.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
To wszystko prawda, nasze hobby się rozwija, coraz więcej osób się nim interesuje, bo czujemy po prostu przesyt papką podawaną nam przez media, a także mamy dość chały na sklepowych półkach, tego, że wszyscy wyglądamy jak bliźniaki, bo wszędzie rządzą sieciówki, wszystko na jeden kopyt robione.
UsuńGeneralnie rzecz biorąc jest mi obojętne co ludzie myślą o moim hobby - nie upieram się, żeby je rozumieli, kochali, uprawiali za moją namową itp. Nie życzę sobie jednak, żeby mnie degradowano społecznie z tego powodu, że zamiast wgapiać się w telewizor w wolnych chwilach zajmuję się czymś twórczym (w moim wypadku robótkami na drutach).
OdpowiedzUsuńNiestety znam środowisko dziennikarskie z "drugiej strony" ponieważ przez jakiś czas pracowałam w agencji PR i sama wysyłałam takie gładkie teksty licząc na publikację. I czasem się udawało... Dorabianie tkliwych marketingowych historyjek do przeciętnej jakości produktów to powszechna praktyka, która pozwala po prostu się wyróżnić w świecie nadmiaru i czasem coś nawet sprzedać, szczególnie w takim nadętym mieście jak Warszawa. Nie życzę sobie jednak, by w związku z tym dziennikarka nie sprawdziła nawet podstawowych faktów. Od niej wymagam więcej niż od przeciętnego człowieka, bo to jej praca, za którą otrzymuje wynagrodzenie...
Joanno, wiadomo, dziennikarza obowiązuje etykieta dziennikarska, a może by raczej trzeba było powiedzieć, że powinna go obowiązywać, ale nie wydaje mi się,że my w tej kwestii możemy sobie czegokolwiek życzyć. Jak sama zauważyłaś i kilka innych osób o tym tu już pisało, to była po prostu historyjka dla zrobienia PR-u jednej osobie. I to wszystko racja, że to dyletanctwo, brak kompetencji i tak dalej, ale w dalszym ciągu NIE ROZUMIEM, jak ignorancja pani dziennikarki Ciebie obraża. W sumie to mogła bym napisać, że twoje hasło i twój artykuł obrażają osoby starsze (w tym mnie samą, bo przecież 40 to już koniec życia), ale tak nie napiszę, bo obrazić mnie jest trudno, skoro mam poczucie własnej wartości. Poza tym, dlaczego wprowadzasz podziały na lepszych - czyli takich jak ty: MŁODYCH, chodzących do kina, na koncerty, imprezy, pracujących, mających firmę i HOBBY twórcze i na tych gorszych czyli tych którzy nie chodzą do kina a siedzą przed telewizorem, nie mają twórczego hobby, nie mają firmy, itd. To że ktoś nie jest "artystą" nie znaczy, że jest gorszy, to że jest chory, ma jaskrę, itd. nie znaczy, że jest gorszy, a już na pewno nie to, że ktoś jest starszy oznacza, że jest gorszy - akurat młodość jest tą cechą człowieka, nad którą nie musimy pracować, a ona sama się zmienia.
UsuńGdybym ja się unosiła za każdym razem, gdy jak to szumnie nazwałaś "degradowano by mnie społecznie" to bym już dawno gryzła ziemię - nie dość, że z prowincji, to patologiczna, bo w dzisiejszych czasach ma 4 dzieci i do tego nauczycielka, a wiadomo nauczyciele to nieroby, tylko kase biorą za nic, itd, no i do tego ma niewychowane dziecko (co z tego że autysta, ale niewychowany).
Kocham dziergać również :)
OdpowiedzUsuńBardzo madrze i z rozwaga to napisalas. Samego artykulu z Wysokich Obcasow nie czyalam, wiec trudno mi cokolwiek na ten temat powiedzie. Mnie te proste haftowane scenki sie podobaja, ale znawca nie jestem; A pasje dziergania w sobie odkrylam dzieki Tobie i Twojemu wyzwaniu, za co goraco Ci Makneto dziekuje. Hardaska
OdpowiedzUsuńŚwietny baner . Ja też kocham dziergać !!!!
OdpowiedzUsuńPS. Skopiowałam banerek.
Super!
UsuńDopiero wczoraj wieczorem dowiedziałam się o burzy wokół sprawy. Nawet zdążyłam zająć stanowisko w komentarzach .... pod artykułem w WO, odwołując się do prymitywizmu. Cieszę się że znalazłam Twój wpis... i że nie jestem samotna w swoim dostrzeganiu wyższości obrazków pani Poli Parysek nad np. haftem krzyżykowym. Pięknie ujęłaś to i owo... (na temat "sztuki haftu" i haftowania " :-) szacun !!!
OdpowiedzUsuńDziękuję za zrozumienie.
Usuń