Szukaj na tym blogu

piątek, 21 lutego 2014

Tydzień minął - odzwyczaiłam się od szkoły



Dwa  największe przekleństwa: "Obyś żył w ciekawych czasach" - to w nawiązaniu do wydarzeń z ostatnich dni na Ukrainie
i drugie "Obyś cudze dzieci uczył"

Ludzie!!!
Uczcie swoje dzieci szacunku do innych i do starszych i do swoich rówieśników i do młodszych. Nie uczycie szacunku do ludzi, nie nauczycie też szacunku do siebie samych!!!

Praca w szkole z roku na rok zmienia się na gorsze, bo dzieci nie znają słów typu: dzień dobry, do widzenia, przepraszam, dziękuję. Za to doskonale znają wszelkiego rodzaju przezwiska i wyzwiska!!!

Nauczyciel nie jest już od tego by uczyć, a by wyśledzić kto kogo pierwszy nazwał debi..., pojeb..., kto kogo pierwszy uderzył, popchnął, wylał mleko do plecaka!!!

A współpraca rodzica ze szkołą polega na stwierdzeniu - "Ja nie daję rady z nim w domu" (mowa o 10-latku). To co ty człowieku robiłeś w domu z dzieckiem  przez lata?!

Większości prawo do wolności pomyliło się z "prawem" do nic nie robienia, stawiania żądań i pomiatania innymi. 


Odchodząc już od tematu szkoły, to z przykrością zawiadamiam, że skasowałam to co do tej pory było borderem, tzn. sprułam i skasowała w opisie, bo nie wychodziło tak jak chciałam. Mam nadzieję, że do niedzieli uda mi się to zrobić poprawnie.

18 komentarzy:

  1. Podpisuję się obiema rękami. Mnie też coraz trudniej się pracuje w szkole. Codziennie zadaję sobie pytanie: co się dzieje?

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj, niestety wielka mądrość przez Ciebie przemawia. Wszystko to przeżywam każdego dnia.

    OdpowiedzUsuń
  3. Oj, jak ja Ciebie rozumiem! Właśnie skończyłam bardzo długi i ciężki i trudny tydzień - pierwszy po feriach, dodatkowo z wczorajszym zebraniem...
    "Obyś cudzie dzieci uczył" - ileż w tym prawdy! :(

    Nic to.. Damy radę - jeszcze tylko jakieś trzydzieści lat i emeryturka :D

    OdpowiedzUsuń
  4. I ja też już nie uczę, pracuję stale w przeróżnych komisjach, piszę sprawozdania, plany wynikowe, programy zarządzania kryzysem. Na dodatek pracuję wielkim mieście, w szkole w centrum. Większość dzieci przywożona jest do szkoły samochodami, sporo z nich po lekcjach odbierają opiekunki. A duża grupa nawet nie zabiera do domów tornistrów po lekcjach, zostawia je w szafkach w szatni. Demotek uderzył w samo sedno! Codziennie mamy "przyjemność rozmawiać" z takimi rodzicami. ulach

    OdpowiedzUsuń
  5. Znam wszystkie typy szkół na wylot. Dzieje się to, że rodzice w pogoni za pracą i pieniądzem, nie mają czasu dla swoich dzieci, nie interesują się tym, co one robią, co myślą, i co mówią. Często cwaniactwo rodziców jest negatywnym wzorem wychowawczym. Nauczyciele też przeginają. Jak przyjdzie do nich rodzic, który szczerze przyznaje, że nie daje sobie rady z dzieckiem, to traktują go jak winnego gówniarza, zamiast pomóc, natomiast jak wyrośnięty uczeń w ich towarzystwie bluźni, lub pali papierosa, to nie reagują. Ci nauczyciele, którzy poważnie traktują swój zawód zostają z problemami wychowawczymi sami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O to jest to, brak nam jako nauczycielom wsparcia i jako rodzicom również.

      Usuń
    2. bo teraz dzieci się nie wychowuje, a hoduje.Rzadko jest tak że oboje rodzice pracują,jak szkoła powinna pomóc rodzicowi!?Nie rozumiem,szkoła ma uczyć,ale wychowanie powinno należeć do rodzica.Ja też biegałam z kluczem na szyi,bo rodzice pracowali,ale wychowywano mnie.Nie rozmawiano jak równy z równym, ale autorytatywnie.Teraz rodzice chcą być kolegami, a czy to naprawdę tędy droga!?Do tego, choć zazwyczaj ktoś jest w niepracujący w domu dzieci są brudne, rozczochrane ,miód się z uszu wylewa,a do autobusu jak wsiadają to po kilku godzinach siedzenia w ławce są tak zmęczone ,że natychmiast muszą usiąść.To,że dzieci nie znają podstawowych zasad kultury to wina nic nie wymagających rodziców niestety!Bo to dziecko,sie jeszcze nauczy mówią -tylko kiedy pytam?

      Usuń
  6. Oj niestety prawda. Ciezko dzieci uczyc... ja bym oprocz szacunku dolozyla jeszcze pokore wobec siebie.

    OdpowiedzUsuń
  7. A ja tak sobie myslę, że nauczyciel uczy się jak postepować z dzieckiem ZANIM zostanie nauczycielem, a rodzic - tylko w trakcie.To tak dla równowagi:) Powodzenia w poprawieniu borderu, żeby był jak sobie wymarzyłaś:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety nie zawsze - mnie studia do tego nie przygotowały.
      To tak na marginesie....

      Usuń
    2. Ludwika, jakikolwiek zawód zdobywasz, to uczysz się głównie teorii, a w przypadku nauczycieli to uczysz się metodologii uczenia, czyli jak przedstawić materiał w odpowiedni sposób by był dla dzieci łatwy do przyjęcia, by mogły się nauczyć, by zainteresować je. Ale do rozwiązywania psychologicznych problemów dzieci nie przygotowuje żadna szkoła. Rodzic z dzieckiem jest na co dzień i ma szansę poznać go najlepiej i najpełniej na niego oddziałuje. Nie boję się stwierdzić, że dzieci nie szanują innych, ponieważ ich rodzice nie szanują siebie nawzajem, nie szanują swoich dzieci, sąsiadów, pań w sklepie, a także nauczycieli. Ja nie twierdzę, że nauczyciel to zawsze ma rację, jako matka i nauczyciel to czasami mam ochotę zapaść się pod ziemię co też nauczyciele mówią, czy "wyprawiają", ale fala chamstwa schodzi już do coraz młodszych roczników, rodzice już dawno przestali się zastanawiać co można mówić przy dzieciach a czego nie, a także przestali czegokolwiek wymagać od dzieci.

      Usuń
  8. Zgadzam się z Tobą. Dzisiejsza młodzież nie jest taka sama jak kiedyś, czasami nawet człowiek boi się zwrócić uwagę na ulicy bo nie wie czego może się spodziewać w odpowiedzi.

    OdpowiedzUsuń
  9. Z punktu widzenia rodzica uważam, że z dziećmi trzeba więcej rozmawiać, niezależnie od ilości lekcji do odrobienia egzekwować obowiązki domowe oraz kulturalne zachowanie wszędzie. Nie jest to łatwe zadanie, ale wykonalne.
    Może to dzisiejsze życie zbyt szybkie powoduje, ze ludzie nie mogą znaleźć czasu dla siebie. A relacje dziecko -nauczyciel lub nauczyciel-rodzic są czasem takie "po łebkach" i niczego nie wnoszą. Sprawę pogarsza również brak uprawiania sportu przez dzieci, a wysiadywanie przed komputerem powoduje nie tylko problemy ze wzrokiem i kręgosłupem ale również przyczynia się do nerwowego i agresywnego zachowywania się względem innych; i gdzie wtedy jest miejsce na jakąś kulturę osobistą ?. Zdarzają się również nauczyciele, którzy nigdy moim zdaniem nimi nie powinni zostać. Mówienie dziecku chodzącemu dodatkowo do szkoły muzycznej, że muzyka nic nie daje i żeby sobie dało spokój z tymi skrzypcami jest tego dobitnym dowodem. Znam dużo gorsze przypadki, ale nie chcę o tym się rozpisywać.
    Moim zdaniem i nie tylko, wyizolowanie dzieci w trudnym wieku w gimnazjach było delikatnie mówiąc złe i odbiło się również na ich relacjach z otoczeniem. Nie wspomnę już o całym medialnym chłamie i ogólnym przyzwoleniu (modzie) na chamstwo.
    Temat rzeka- ważny i złożony.
    Serdecznie pozdrawiam Dorota

    OdpowiedzUsuń
  10. DZIECKO IDZIE DO SZKOŁY W WIEKU 6 LAT i jeżeli rodzice do tego czasu nie nauczyli go szacunku do siebie chociażby, to ... nauczycielom nie jest łatwo:) Zgadzam się z rysunkami jako rodzic i były nauczyciel!!!

    OdpowiedzUsuń
  11. Pracowałam w szkole. Przestało być pięknie, kiedy z roku na rok dyrektor wymagał coraz piękniejszego statutu szkoły. Komisja wciąż pracowała, a uczeń stawał się coraz bardziej agresywny. Wciąż się powoływał na swoje prawa, o obowiązkach nie pamiętał i zawsze miał za sobą rodzica, też agresywnego. Młody sąsiad ( gimnazjum ) rozpala na klatce schodowej ognisko. Policja żąda dowodów, a matka mówi, że dziecko ma nieodpowiednich kolegów. Nie popieram mordotrzymstwa, ale jest coś takiego jak wyznaczanie granic. Jeżeli się pozwoli raz na ich przekroczenie, odwrót jest trudny, często niemożliwy.

    OdpowiedzUsuń
  12. bywa ciężko ... nie tyle nawet BYWA co JEST ciężko .... ale nie pękamy ;) ...♥ ... że tak powiem .....

    OdpowiedzUsuń
  13. Tym bardziej się cieszę , że zakończyłam kolejny etap życia - praca . Cieszę się z emeryturki choć długo i ciężko przeżywałam rozstanie się ze szkołą . Uczyłam biologii w klasach 4 - 8 a po reformie przyrody 4 - 6 . Lubiłam swoją pracę

    OdpowiedzUsuń
  14. najciekawsze w tym jest to,że żaden rodzic nie myśli że źle wychowuje.Moje dziecko jest inne myśli ,mówi.Ale czy jak jadą oboje w autobusie owo dziecko ustępuje miejsca osobie starszej czy komukolwiek,nie bo ma bilet jemu się też należy siedzenie-w tym utwierdza go rodzic!?Czy mama zwraca uwagę,że jak wchodzi do sklepu,urzędu na pocztę mówi się dzień dobry i do wiedzenia.Szczerze wątpię.A mówienie on jest jeszcze młody jeszcze się nauczy,to mydlenie oczu-on już taki będzie!Patrze na matki z małymi dziećmi w autobusie,tramwaju,jak nie wychowują,nie stawiają granic,nie uczą wyborów- one same już nie mają szacunku do innych pasażerów w środkach lokomocji-aż boli.To co potem biedny nauczyciel ma zrobić,jak ma nauczyć przedmiotu-przecież to tylko zawód,tylko człowiek jak ma kilkanaście nie dzieci, ale rozpuszczonych bachorów-księżniczek i księciuni!Współczuję nauczycielom-naprawdę,czapki z głów!

    OdpowiedzUsuń

Serdecznie dziękuję za komentarz!