Zdjęcie zrobiłam wczoraj wieczorem, więc jest troszeczkę ciemne. Musiałam koniecznie uwiecznić jak zasnęła moja mała pannica. Troszkę było mi smutno, że misiaczek przegrywa batalię z reklamowanym pieskiem Fisher Price - odkąd leci ta reklama w mini mini, dziecko wyciągnęło dawno zapomnianego pieska i musiałam włożyć baterie i teraz to jest zabawka nr 1.
Cyrylla pytała, czy będą kolejne misie, na razie powstało tylko kolejne ubranko. Romantyczna sukienka nie bardzo podobała się Judysi, chyba dlatego, że za bardzo przykrywała rączki i dziecko zażyczyło sobie nowego ubranka. Tym razem padło na spodenki ogrodniczki - przyznaję, że takie gatki widział u któreś z dziewczyn dziergających misie.
Strasznie ciężko mi pisać o wyróżnieniach, które otrzymuję. Są one dla mnie bardzo cenne, cieszę się po prostu, że lubicie moją pisaninę i moje pracki. Trudno mi jednak niezmiernie odwzajemnić wyróżnienia, ponieważ zawszę boję się, że kogoś pominę.
Dzisiaj tylko o jednym wyróżnieniu. Niestety tak już jest, że jak się coś odkłada to potem ciężko nadgonić, od przenosin z bloxa nie uczyniłam stosownego wpisu.
Kilka tygodni temu zapisałam się do zabawy EDIT, która zamieściła kurs wykonania szydełkowego misia. I wg jej instrukcji powstał mój pierwszy miś.
Miał to być mały misiaczek, a mój mierzy bagatela 36 cm. Robiłam go z włóczki Kaja szydełkiem 3,25. I jeszcze sukieneczka na drutach, parę ruchów igłą z czarną nitką i misiaczek gotowy.
Aha, zgodnie z zasadami zabawy, konkurs wygra ta osoba, która do 30 listopada zbierze najwięcej komentarzy pod postem z misiem, tak więc bardzo proszę, jeśli podoba się Wam mój misiaczek, zostawcie ślad.
Kilka dni temu natrafiłam na blogu Monotemy na link do fantastycznego beretu. Zobowiązałam się do przetłumaczenia co niniejszym czynię za zgodą autorki projektu.
2 motki po 50 gramCrystal PalaceMochi Plus, 'autumn rainbow'#557 Druty okrągłe – rozmiar 6 mm oraz 4,5 mm
Szydełko 5,00 mm
Marker
Dwa rozmiary: nastolatek/ dorosły
Próbka – 16 oczek – 10cm gładkim prawym
Terminy i skróty:
Provisional Cast On: szydełkiem 5,00mm i nitką w kontrastowym kolorze zrobić 50 oczek łańcuszka (luźno). Nabrać drutami 1 oczko w każdym oczku łańcuszka.(należy opuścić 5 pierwszych i 5 ostatnich oczek łańcuszka).
Rada: wrzucić termin Provisional Cast On w google aby znaleźć różne tutoriale jak to się robi.
WT – rząd skrócony : przerabiać oczka do wyznaczonego, przełożyć następne oczko z lewego drutu na prawy tak jak do zrobienia oczka lewego, przełożyć nitkę z przodu, przełożyć oczkoz powrotem na lewy drut i odwrócić i przełożyć nitkę z przodu gotową do robienie oczek lewych.
Wyif: nitka z przodu
Wykonanie:
Używając Provisional Cast On nabrać na druty 6 mm 40 oczek zostawiając po 5 oczek łańcuszka na początku i na końcu.
1 rząd: (lewa strona) Przerobić oczka prawe do ostatnich 3 oczek, założyć marker, przerobić 2 oczka prawe, przełożyć 1 oczko – (Wyif)nitka z przodu robótki
2 rząd: Oczka prawe do 3 ostatnich, następnie przełożyć oczko z lewego drutu na prawy tak jak do przerobienia na lewo, przełożyć nitkę z przodu robótki, przełożyć oczko z powrotem na lewy drut i odwrócić robótkę, przełożyć nitkę z przodu gotową do robienia oczek lewych (WT- rząd skrócony)
3 rząd i wszystkie rzędy nieparzyste: oczka lewe od ostatnich 3, 2 oczka prawe, przełożyć oczko, nitka z przodu robótki
4 rząd: oczka prawe do 3 oczek przed odstępem utworzonym przez poprzedni rząd skrócony, WT
5 rząd: oczka lewe do markera, 2 prawe, przełożyć 1 oczko, nitka zprzodu robótki 6-17 (19)
Powtarzać 4 i 5 rząd aż będzie 8 ( 9) grup 2 oczek z przerwami pomiędzy.
Zakończyć rzędem oczek lewych
18(20) rząd –rząd oczek prawych, przy przerabianiu oczek okręconych należy nitkę, która okręca oczko nałożyć delikatnie drutem prawym na drut lewy i przerobić powstałe oczko razem z oczkiem okręconym
(warto obejrzeć filmik short row with wrap ze strony
Powtarzać rzędy od 2 do 21 (23) jeszcze 7 razy z 2 rzędami ściegu francuskiego (tzn. 4 rzędami oczek prawych) oddzielających sekcje, ale w ostatniej części dojść tylko do rzędu 19 (21)
Nie zakańczać oczek.
Wyciągnąć nitkę, która była użyta do utworzenia szydełkowego łańcuszka i przełożyć oczka na druty na żyłce.Złożyć prawe strony razem i użyć sposobu zwanego 3-needle bind off(warto skorzystać z instrukcji ze strony http://www.knittinghelp.com/videos/casting-off
) aby je połączyć.
Następnie drutami 4,5 nabrać i przerobić oczko prawe w każdym oczku przełożonym wzdłuż brzegu 80 (88) oczek. Przerobić 3,5 -4 cm ściągaczem 1x1.
Zakończyć oczka luźno używając grubszego drutu, aby oczka były zakończone luźno.
Jeśli coś jest nie jasne, piszcie, pytajcie. Do niedawna jeszcze omijałam szerokim łukiem opisy wzorów, nie tylko angielskie, polskie też, poza tym dopiero niedawno dowiedziałam się co to jest Provisional cast on i jak robić śliczne rzędy skrócone. A wszystko dzięki stronce KnittingHelp. Wiem, że może przerażać angielski, ale ta stronka ma filmiki (tylko wybierajcie wersję kontynentalną, nie angielską) i nawet nie trzeba słyszeć co mówią, wystarczy patrzeć i próbować na resztkach włóczki.
I jeszcze, jeśli ktoś zastanawiał się jak ma wyglądać ostatnie oczko przełożone na prawy drut bez przerobienia i nitka z przodu robótki to niech zajrzy do Splocika
Sama chętnie bym zrobiła ten beret, ale muszę poszukać włóczki, mam już jedne z Padisah Himalaya, trzeba pomyśleć o innej włóczce.
Serdecznie dziękuję Wam za życzenia, ciepłe słowa, podtrzymywanie mnie na duchu w sprawie Julka. Julek wczoraj miał założoną szynę po raz drugi, jest troszkę lepsza, ale niestety już jest pęknięta. Problem w tym, że Julek bardzo odporny jest na ból, nie jest to jego zaleta, a po prostu jeden z elementów autyzmu. Do tego nie rozumie dlaczego ma cały czas siedzieć lub leżeć, a nie może biegać. Problemem jest też to, że on prawie niczym się nie interesuje, nie bawi się, nie potrafi się zająć, a jak tylko zniknę na chwilkę to od razu wstaje.
Ale za to muszę pochwalić Judytkę, bo dzielnie mi pomaga i jeśli poproszę ją, żeby pilnowała Julka i nie pozwalała mu iść na schody, to potrafi nawet zamknąć drzwi w pokoju i nie dopuszcza go do drzwi nawet. Tyle, że ona też chciałaby mieć chorą nóżkę, bo mama by nosiła ją po schodach i przynosiła jej wszystko.
Chociaż skończyłam i czapkę Julka i baktusa (czyli najmodniejszy obecnie szalik) dla niego, to dzisiaj zdjęć nie będzie.
Julek na prostej drodze w domu przewrócił się i skręcił nogę w kolanie. Noga nie opuchła, ale kulał więc po pewnym czasie pojechaliśmy do lekarza rodzinnego, a stamtąd już tylko do szpitala. Założono mu szynę gipsową. Ale co z tego, dzieciak tak się wił podczas zakładania, że od razu pękła w kolanie i jutro czeka mnie najpewniej powtórka z rozrywki. Tak w ogóle to strasznie twardy jest. Potwierdza się kolejny raz teoria, że ma bardzo obniżony próg bólu. Ledwo idzie, ale cały czas do przodu. Nie jestem go w stanie utrzymać ani w łóżku ani na fotelu przez dłuższy czas.
I znowu wyszło smętnie, a miało być tak pięknie ;-)
Dziś będzie baaaaaaaaaaardzo dłuuuuuuuuuuuugi wpis. Ale zanim zacznę pisać o czapkach, to zobaczcie co dostałam od swojego Secret Pal'a.
Bardzo Ci dziękuję mój Secret Palu. Paczka dotarła do mnie jak byłam w szpitalu, więc dopiero dzisiaj mogę zrobić stosowny wpis.
I czapki. Najpierw wyciągnęłam szydełkową czapkę z daszkiem, którą zrobiłam w zeszłym roku. Nie nosiłam jej, chyba troszkę było mi głupio, że ja taka stara i w czapce z daszkiem, ale w tym roku noszę i sobie chwalę. O to ona:
Wszystkie czapki pokazuję dzisiaj na dziecięcej piłce, nie na modelach.
Potem w ramach dziergania kompletu jesiennego z włóczki Padish zrobiłam sobie beret.
Jeszcze muszę dokończyć narzutkę, którą robię drugi raz od początku ponieważ nie podobały mi się zwijające brzegi, a miałam już 3/4, a chyba wiecie jak bardzo nużące jest robienie dżersejem i zrobić mitenki. Mam nadzieję skończyć zanim skończy się jesień.
Postanowiłam też średniemu dziecku wydziergać czapkę. Znalazłam wzór u naszej Truskaweczki, niestety kupiłam zbyt cienką włóczkę, a do tego dziecko stwierdziło, że wolałoby całą czarną. Więc ta będzie na teraz, póki nie ma srogich mrozów, a będę musiała zrobić drugą, tym razem z grubszej i wełnianej włóczki.
Na koniec jeszcze dwie zaczęte czapki - dla Julka:
robię z puchatki wg wzoru znalezionego TUTAJ Uważam, że ten projekt jest genialny.
I zaczęłam jeszcze jeden beret dla siebie, ale ponieważ nie mam drutów 7 mm oraz zalecanej włóczki, troszeczkę trudno mi dopasować i robię już 3 raz. Dobra szkoła rzędów skróconych.
We wtorek rano tę właśnie książkę spakowałam do torby, z którą wybierałam się na jednodniowe występy w szpitalu.
Niestety nie przeczytałam zbyt wiele - jakieś 60 stron czekając na zabieg, a większość i tak w stanie przymulenia po tabletce na "odprężenie". Zupełnie nie wiem, dlaczego od lekarzy i pielęgniarek tak trudno wyciągnąć co dają i dlaczego. W każdym bądź razie wierzę na słowo, że to tabletka na odprężenie, bo do szpitala przyjechałam po nieprzespanej niemal nocy (jestem okropnym śpiochem, więc to do mnie niepodobne) i z podwyższonym ciśnieniem.
Czekając na zabieg, między pobieraniem krwi, chodzeniem na USG, zakładaniem wenflonu i licznymi spacerami lekarzy i pielęgniarek zaczęłam czytać książkę, która początkowo rozczarowała mnie. Mimo zawartego w tytule czasownika: módl się, nie spodziewałam się książki o Bogu. Chciałam lekkiej i przyjemniej lektury, a tutaj powieść z pogranicza filozofii, z wszechobecnym Panem Bogiem. Trudno mi oceniać książkę w tej chwili, ale czuję, że wciągnie mnie na dobre. Czyli rozczarowanie było tylko chwilowe. W szpitalu trudno było mi się skupić, bo cały czas nasłuchiwałam kroków, głosów na korytarzu, a potem już nie czytałam tylko spałam. Wyniki zabiegu (kolejnego w tym roku i to w pełnej narkozie) dopiero za dwa tygodnie. Bałam się narkozy, znowu miliony moich komórek mózgowych uśmierconych. Mąż się śmieje, że najważniejsze, że pamiętam o dzieciach i o nim. Jaki jest plus chorowania? - mąż ugotowała dwa dni pod rząd przepyszny obiadek - zwykle jest zbyt pochłonięty pracą, żeby znaleźć czas na gotowanie. Tak więc - jedz i kochaj można powiedzieć, że mam zaliczone ;-)
A na polu robótkowym dużo się dzieje, tak dużo, że nie mam czasu na pisanie bloga. A poza tym musiałam chłopakom pożyczyć monitor, bo ich się spalił, korzystanie z ich kompa jest utrudnione, poza tym jest jakaś grubsza awaria i połowa linków mi się nie otwiera (znajomy z telekomunikacji twierdzi, że komuś kilometry światłowodu były potrzebne, więc sobie pożyczył i teraz wszystko lata na około).
A wracając do robótek, to skończyłam sweter dla Julka, swój sweterek-serwetkę, na który ochotę miałam od bardzo dawna). Kończę teraz szydełkowy golfik z krótkim rękawem, ale jakoś nie specjalnie się w nim czuję. I wydziergałam pierwszy w życiu beret. Tylko zdjęć brak. Postaram się wkrótce uzupełnić.
Kolejny raz postanowiłam sobie, że nie będę zaczynać nowych robótek dopóki nie skończę chociaż części starych, bo potem to nie wiadomo dlaczego tył różni się na szerokości od przodu ;-)
Tak więc muszę skończyć ten szydełkowy golfik i jesienny komplecik z Padish Himlaya zanim wezmę się za kolejne robótki.
I jeszcze serdecznie dziękuję za wszystkie miłe słowa dotyczące moich kurteczek. Przepraszam, że nie odpiszę tutaj każdej z Was, oddzielnie ale uwierzcie mi na słowo, że strasznie ciężko jest mi sklecić te kilka zdań, bez przerwy robię błędy, kasuję wyrazy - biedna ta moja głowa, a to nie ona jest chora ;-) Naprawdę bardzo się cieszę, że podoba się WAM moje szycie. Będę nieskromna, ale jestem z siebie dumna. Widzę niedociągnięcia, owszem, ale efekt i tak przerósł moje oczekiwania, a kurteczki podobają się nie tylko mi, ale też MOJEMU MĘŻOWI oraz rodzicom, a mój najstarszy syn stwierdził, że wciskam mu kit, że po prostu kupiłam kurtki na bazarze, a teraz próbuję go oszukać.
Skąd mi w ogóle przyszedł taki pomysł do głowy? Że ja, osoba nie szyjąca w ogóle ubrań, uszyję kurtkę dziecku?
Robienie zakupów z Julkiem to jest coś dla ludzi o mocnych nerwach. Czyli nie dla mnie.
Po pierwsze, dziecko jest słusznej wagi i żeby kupić mu ubranie w które mieści się na szerokość, to rękawy muszą sięgać jego kolan.
Po drugie, zakupy wyglądają tak - ja idę do sklepu, oglądam, a mąż z synem pod telefonem czekają w domu na hasło: - przyjedźcie na przymiarkę. Julek nie cierpi sklepów, a może wręcz odwrotnie - w każdym bądź razie jest taki głośny - krzycząco-płaczący, że wszyscy od razu na nas patrzą i zdarzają się różne komentarze. My jesteśmy zdenerwowani i Julek się denerwuje, bo nowe miejsce, tłok i jeszcze coś na niego wciągaja i zciągają z niego.
Tak więc, skoro maszyna jest w domu i kilka numerów Burdy musiałam spróbować.
Wyszło tak sobie, musiałam doszyć patkę pod szyją, bo kaptur wyszedł mi mniejszy -tzn. kaptur wyszedł taki jak na wykroju, ale ja przód troszkę na własną rękę powiększyłam.
Zdjęcie tylko jedno w miarę sensowne udało mi się zrobić, bo dziecko w ruchu cały czas.
W sumie to chciałam najpierw pokazać kurtkę jaką uszyłam dla Julka, ale wymaga paru poprawek i nie doczekała się zdjęcia. Tak więc pokażę kurtkę Judysi, szyłam ją w niedzielę, a w poniedziałek rano jeszcze ręcznie przyszywałam futerko, bo maszyna już nie dała rady ze wszystkimi warstwami.
Kurteczka jest uszyta z polaru, a od środka ma podszewkę z ociepliną. Nie jest zbyt gruba, na pewno nie nadaje się na mrozy, ale na razie może być. Zawsze mogę jeszcze założyć małej pod spód sweter.
Szyłam ją na podstawie wykroju z Burdy, ale musiałam trochę pokombinować, bo akurat w tym modelu, który wybrałam nie było podszewki. Futerko wokół kapturka i na dole to też moja radosna twórczość ;-)
Troszkę krzywizn widać tu i tam, ale nie mam zbyt dużego doświadczenia w szyciu ubrań.
I w końcu fotki
Teraz by się przydała jakaś nowa czapka, ale zupełnie nie mam siły jej wydziergać. Bo niestety muszę przyznać, że dopadła mnie jakaś całkowita niemoc i ledwo jestem w stanie wykrzesać z siebie trochę siły na moje hobby. Będę chyba musiała kupić jej czapkę - straaaaaaaaaaszneeeeeeee.
Napisana w ciepły sposób historia młodej Żydówki mieszkającej w Hajfie, która poznaje architekta z Barcelony. Wiodą dostatnie spokojne życie, które jednak zmienia się diametralnie w jednej chwili. Współczesna historia przeplata się ze wspomnieniami dziewczyny z dzieciństwa, które pomimo iż było dość biedne, niepozbawione było najważniejszej rzeczy - miłości rodziców.
Tłem tej opowieści jest młode państwo Izrael - daleki od wymarzonego raju na ziemi. Muszę przyznać, że moja wiedza o świecie - tzn. o tym jak żyją inni ludzie jest skromna, bardzo skromna.
Powieść ta to kolejny potwierdzenie mojej teorii, że to nie ludzie, przyjaciele, rodzina odwracają się od nas, gdy mamy poważne problemy, lecz to my zamykamy się przed światem, odpychamy wszystkich od siebie, ponieważ jest nam źle, skupiamy się na swoim nieszczęściu, a potem jesteśmy zaskoczeni, gdy sobie uświadamiamy, że zostaliśmy sami.