W minionym tygodniu zajęta byłam głównie plenerem i malowaniem i nie mogłam się na dłużej skupić na lekturze. Coś tam zaczynałam, podczytywałam, aż w końcu mój wybór padł na opowiadania Alice Munro "Przyjaciółka z młodości", książkę która stała na półce już od dłuższego czasu.
I nie żałuję. Rzeczywiście atmosfera tych opowiadań jest magiczna, tak jakby ktoś zrobił przydymione zdjęcie lub filmował pod słońce. Kojarzy mi się z obdrapaną ścianą starego, rodzinnego domu, skrywającego tajemnicę. Trochę taką jak z mojego obrazu, który pokazywałam wczoraj, a który powstał w ostatnim tygodniu. Tego, który na poniższym zdjęciu jest na dole.
Na razie przeczytałam dwa spośród 10 opowiadań zamieszczonych w tym zbiorze. Można powiedzieć, że są to zwykłe, proste historie, takie z codziennego życia, ale zawierają emocje i choć nie kończą się dramatycznie, to jednak pozostają w głowie i zmuszają do myślenia.
A w czasie pleneru, tego najbardziej wyjątkowego czasu w roku, powstały prawie dwa obrazy. Ten ze ścianą jest już skończony, ale drugi z nich, z rowerem jeszcze nie. W sumie to cały rower i oczywiście twarz są jeszcze do dokończenia.
Zapraszam serdecznie na Środy z książką i dodawania linków do swoich wpisów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Serdecznie dziękuję za komentarz!