Szukaj na tym blogu
środa, 27 stycznia 2016
niedziela, 24 stycznia 2016
Zielony sweter.
Nie będę owijać w bawełnę.
Bardzo mi się podoba ten mój nowy zielony sweter.
Wyszedł długi, można nawet powiedzieć, że jest to płaszczyk.
Przygotujcie się na dużo zdjęć.
Niektóre trochę nieostre, ale i tak nie mogę się powstrzymać, żeby ich tu nie wrzucić.
Dane techniczne:
włóczka: Filcolana Indecita - 8 motków po 50gram
druty: 2,75mm Addi Lace oraz 3,25mm
wzór: własny
środa, 20 stycznia 2016
Wspólne dzierganie i czytanie
Etykiety:
yarn along
* Jedną z największych moich pasji jest robienie na drutach. Próbuję to połączyć z przyjemnością czytania. Co tydzień będę zamieszczała jedno zdjęcie przedstawiające moją aktualną robótkę (robótki) i czytaną książkę.
Bardzo też lubię zaglądać na wasz blogi, by dowiedzieć się nad czym aktualnie pracujecie i co czytacie. Podzielicie się ze mną swoimi pasjami.
Zapraszam w każdą środę na wspólne dzierganie i czytanie. *
poniedziałek, 18 stycznia 2016
Cele półroczne jako narzędzie do określenia priorytetów.
Etykiety:
rozwojowy poniedziałek,
slow life
Dzisiaj będzie krótko.
Sama przez lata zastanawiałam się po co planować. No po co? Po co stawiać sobie jakiekolwiek cele, a tak w ogóle to jakie to ja mogę mieć cele?No właśnie. Jakie?
Kilka miesięcy temu pod wpływem książek Briana Tracy postanowiłam spróbować i postawić sobie takie cele. Dokładnie rzecz ujmując 10 takich, które miałabym zrealizować w ciągu pół roku.
Lista takich celów miała nagłówek Cele półroczne i data chyba marcowa, bo pierwszy raz zrobiłam sobie taką listę w połowie października.
Skąd wydobyłam te cele?
Pomyślałam o czym sobie czasami marzę i wypisałam np.:
1. Maluję co tydzień 1 portret - a przecież nie namalowałam do tej pory ani jednego portretu, a co więcej jesienią i zimą rzadko maluję, bo dokucza mi brak światła.
2. Jestem dobrym Web Developerem - a nie nawet html nie ogarniam.
3. Świetnie znam program graficzny InkSpace
4. Codziennie rano wstaję o 5 -tej i ćwiczę jogę - wstawianie ranne niestety dość szybko odpadło - znowu brak światła rano (widać mam mentalność kury) mnie stopuje, a jogę ćwiczyłam kilka lat temu ostatnio
Były też tam takie cele jak:
5. Rozwijam bloga i mam x razy większe UU
czy też
6. Publikuję co miesiąc nowy wzór
7. Biegam 5 km bez przechodzenia z biegu w marsz.
I kilka jeszcze innych, ale pozwólcie, że nie będę o wszystkim pisać.
Brian Tracy nie tylko zaleca wypisanie tych dziesięciu celów z datą za pół roku jako już zrealizowanych, osiągniętych, ale też zaleca pisanie tych celów codziennie od nowa, bez zaglądania do wcześniejszych notatek.
I nie wiem czy o to chodziło mistrzowi organizacji i zarządzania czasem, ale w moim przypadku podziałało to tak, że już po kilku dniach, a najpóźniej kilkunastu wyklarowała mi się lista naprawdę takich punktów,
na których mi szczerze zależy,
na realizację, których naprawdę mam szanse
oraz takich które czemuś służą, których osiągnięcie może znacznie poprawić jakość życia mojego własnego i mojej rodziny
i oczywiście są po prostu możliwe, bo przecież w ciągu pół roku przy wszystkich obowiązkach i zainteresowaniach nie przeprowadzę się na Bali.
Myślę, że dzięki temu moja motywacja jest silniejsza.
Poza tym poświęcając codziennie kilka minut na sporządzenie takiej listy sprawiamy,
że pamiętamy o swoich celach
i chociaż niektóre z nich mogą nam się wydawać trudne i nie do końca nasze (jak dla niektórych studentów napisanie np. pracy licencjackiej lub dawanie z siebie wszystkiego w pracy, która nie do końca jest naszą wymarzoną),
to po prostu zaczynamy sami wierzyć w nasze cele.
A Wy jak określacie swoje priorytety?
Dodam jeszcze, że te bardziej szalone marzenia wcale nie trafiły do kosza, a po prostu na listę do późniejszej realizacji, gdy już się ogarnę z tym co najpilniejsze.
Bez tej listy celów półrocznych nie byłoby mojego biegania.
W minionym tygodniu znowu udało mi się tylko pobiec 2 razy, bo we wtorek zamiast zaplanowanego treningu nagrywałam filmik.
Ale przebiegłam w sumie 12,11 km, czyli od 1 stycznia 17,59 km co mnie wprawia po prostu w euforię. Być może dla kogoś to niewielkie liczby, ale dla mnie kanapowca, który jeszcze niedawno zapierał się rękoma i nogami przed jakąkolwiek formą ruchu to dużo. I oby tak dalej.
A miało być krótko.
PS2.Jeśli podobał Ci się ten post, bardzo proszę udostępnij go na facebooku lub w google+ lub twitnij - wystarczy kliknąć w którąś z ikonek poniżej tego wpisu.
niedziela, 17 stycznia 2016
Ciasto z makiem - piegusek bezglutenowy
Dzisiaj znowu słodki przepis. Choć już pora kolacji, ja wam prezentuje moje dzisiejsze śniadanie.
Zima nieodmiennie kojarzy mi się z makiem i pomarańczami. I stąd piegusek, a żeby przełamać jego słodycz, a także słodycz wszystkich słodkości, które pochłonęłam wczoraj wieczorem przy sobotni dzierganiu z Asią i Wiolą, to obowiązkowo do kawałka ciasta skonsumowałam soczystą czerwoną pomarańczę.
Tym razem ciasto, które mógł zjeść również Julek.
Składniki:
* 1 szklanka białek
* 1 szklanka cukru (u mnie pół szklanki cukru i 1/2 szklanki ksylitolu)
* 1 szklanka maku
* 1 szklanka mąki bezglutenowej
* 1 łyżeczka proszku do pieczenia (bezglutenowego)
* szczypta soli
Wykonanie
1. Ubijamy białka z solą, dodajemy cukier i wciąż ubijamy
2. Następnie dodajemy mak, mąkę i proszek do pieczenia.
3. Wstawiamy do nagrzanego do 180 stopni piekarnika na 39 - 40 minut.
U mnie mąka była mieszanką mąki uniwersalnej firmy Schar, mąki gryczanej i zmielonego ryżu i chyba za krótko mieliłam ryż, bo to on oprócz maku chrzęścił trochę w zębach.
Nie dałam samego ksylitolu zamiast cukru, bo ksylitol działa bardzo przeczyszczająco, gdy się nie jest do niego przyzwyczajonym.
Prawda, że zima jest piękna?
środa, 13 stycznia 2016
Wspólne dzierganie i czytanie po nowemu
Etykiety:
yarn along
* Jedną z największych moich pasji jest robienie na drutach. Próbuję to połączyć z przyjemnością czytania. Co tydzień będę zamieszczała jedno zdjęcie przedstawiające moją aktualną robótkę (robótki) i czytaną książkę.
Bardzo też lubię zaglądać na wasz blogi, by dowiedzieć się nad czym aktualnie pracujecie i co czytacie. Podzielicie się ze mną swoimi pasjami.
Zapraszam w każdą środę na wspólne dzierganie i czytanie. *
poniedziałek, 11 stycznia 2016
Jak sprecyzować swoje cele?
Etykiety:
rozwojowy poniedziałek,
slow life
Organizacja nie jest moją mocną strona, dopiero uczę się i postanowiłam tutaj ku pamięci zapisywać różne rozwiązania. Może ktoś oprócz mnie skorzysta, a może ktoś coś jeszcze podpowie od siebie.
W tym roku postanowiłam bardzo mocno wziąć się za swoje życie, gdyż dotychczasowe zdawanie się na los nie sprawdziło się za bardzo.
Dwa tygodnie temu pisałam o tym, że nasze cele powinny być SMART, czyli proste, mierzalne, osiągalne, istotne i określone czasowo.
Czasami jednak nasze cele są duże, dużo większe niż te, o których pisałam poprzednim razem. Ale też nie nam na myśli tzw. "bucket list" (od wyrażenia angielskiego kick the bucket, po naszemu kopnąć w kalendarz), czyli listy rzeczy, które chcemy zrobić koniecznie przed śmiercią. Na takiej liście ludzie zwykle umieszczają rzeczy, które są dość niezwykłe. A ja tutaj mam na myśli dość duże cele, ale dotyczące naszego codziennego życia.
Naszym celem może być spędzanie większej ilości czasu z najbliższymi, zarabianie większych pieniędzy, nauka gotowania, robienia zdjęć czy rozwijanie bloga. I właśnie rozwijanie bloga będzie moim przykładem.
Oczywiście dobrze sformułowany cel będzie brzmiał inaczej niż "rozwijanie bloga". Lepiej sformułowany cel będzie brzmiał: 31 grudnia 2016 roku mam 3 razy więcej unikalnych użytkowników bloga.
Cel spełnia wszystkie warunki SMART, ale jak to ugryźć?
Teraz siadamy sobie nad kartką, na której mamy napisane ZWIĘKSZYĆ RUCH NA BLOGU 3 KROTNIE i robimy burzę mózgów - w tym przypadku jednego mózgu, czyli wypisujemy wszystkie pomysły jakie przyjdą nam do głowy, co można zrobić by osiągnąć ten cel. I tu zaznaczam, na tym etapie nie ma głupich pomysłów. Zapisujemy wszystko bez cenzury.
Możemy zrobić to w postaci listy, ale może też przybrać formę mapy myśli.
Taką mapę możemy rozwijać dalej, dodawać więcej gałęzi. Jeśli zaś robimy sobie tę naszą burzę myśli w postaci listy to możemy sobie pogrupować nasze pomysły. A do każdego hasła, pomysłu możemy, a raczej powinniśmy zastanowić się co zrobić by zrealizować te pomysły, czego nam potrzeba, co już w tej chwili potrafimy, a czego jeszcze potrzebujemy.
Robi się nam już tego całkiem pokaźny plan działania, który trzeba jeszcze włożyć w ramy czasowe.
Niektóre z pomysłów rozwijania bloga mogą wydawać się nam w danej chwili całkiem nierealne, ale nie należy ich skreślać, tylko zastanowić się jak sprawić by się urzeczywistniły.
Na blogach o rękodziele bardzo ważne są zdjęcia. Często na nie narzekamy, nie jesteśmy z nich zadowoleni. Co zrobić by mieć ładniejsze zdjęcia?
Jeśli np. nie mamy dobrego aparatu, to zastanówmy się czy ktoś z naszych znajomych nie ma aparatu i nie chciałby nam pożyczyć, albo zrobi nam potrzebne zdjęcia, bo chce poćwiczyć, albo my możemy zaoferować coś w zamian.
Możemy też starać się robić zdjęcia telefonem, znaleźć tutoriale na temat robienia zdjęć komórką i wypróbowywać je krok po kroku.
A jeśli mamy aparat cyfrowy a robimy tylko na automacie to czas przeczytać instrukcję obsługi, a może czasami książkę lub jakąś stronę internetową, która nam pomoże w okiełznaniu naszego aparatu, a także pomoże nam zrozumieć podstawowe zasady robienia zdjęć i pomoże zaplanować sesje zdjęciowe (z tym mam właśnie duży problem).
Takie planowanie zabiera trochę czasu na początku, ale myślę, że bardzo się opłaca, bo potem już idziemy do przodu z gotową instrukcją. Poza tym rozbijamy duży cel na małe kroki, które jest nie przerażają aż tak bardzo swoimi rozmiarami i łatwiej jest je przełknąć, czyli zrealizować.
Biegacie ze mną? W ciągu ostatnich dwóch tygodni przebiegłam tylko 12 km (w sumie), bo nie jestem w stanie biegać gdy jest zimnej niż -8 stopni. Ale za to by zwiększyć motywację zapisałam się na 2 biegi. Pierwszy już 28 lutego, który będzie miał nie całe 2 km oraz majowy bieg wegański na 5km.
sobota, 9 stycznia 2016
Przepis na krupnik i zaskakująco smaczne i proste ciasto.
Jeśli chodzi o prace kuchenne to ja tak naprawdę lubię z nich najbardziej jedzenie.
Ale aby zjeść smacznie i wg własnego gustu to zazwyczaj trzeba sobie ugotować.
A jako że czasu na gotowanie zwykle mi szkoda to stawiam na postawy proste i stosunkowo szybkie do wykonania.
Ostatnio można powiedzieć, że zakochałam się w dwóch daniach, które spełniają wszystkie wymienione powyżej kryteria. I dlatego chciałabym Was dzisiaj zaprosić na krupnik, a następnie na naprawdę nieziemskie ciasto.
Krupnik bezglutenowy
Zupę tę odkryłam trochę przypadkiem. Została mi resztka ugotowanego ryżu, za mało by zrobić zapiekankę, czy też ryż z jajkami dla całej rodziny. I oczywiście nie miałam też pomysłu na obiad, a chodziła za mną po Świętach zupa. Zwykła jarzynowa w naszej rodzinie jest lubiana tylko przez Julka, tak więc musiałam trochę jarzynówkę podrasować nie używając glutenu i nabiału.
* 8 ziemniaków pokrojonych w kostkę
* 1 marchewka
* 1 pietruszka
* kilka różyczek kalafiora
* garść mrożonego groszku
(można użyć mrożonej mieszanki warzywnej)
* pół szklanki ryżu
*2 - 3 kawałki kiełbasy
*spora cebula
* masło lub olej do podsmażenia
* przyprawy: ziele angielskie, listek laurowy, pieprz czarny, sól, pieprz mielony, majeranek, papryczka chilli w płatkach, słodka papryka
1. Ziemniaki z warzywami wrzucić do garnka z grubym dnem, podsmażyć przez kilka minut na łyżce tłuszczu.
2. Dolać wody. Dodać ziele angielskie, listek laurowy, pieprz czarny w ziarnach, sól.
3. Gdy woda się zagotuje wrzucić opłukany ryż. Jeśli używamy już ugotowanego wcześniej ryżu to można go dodać dopiero wtedy, gdy ziemniaki będą miękkie.
4. Podsmażyć kiełbasę z cebulą i dodać do zupy, gdy ziemniaki i ryż będą już miękkie.
5. Przyprawić papryką w proszku i papryczką chilli (2 - 3 sypnięcia przez otworki z pojemniczka) oraz majerankiem. Dosolić i dopieprzyć do smaku. Gotować jeszcze 10 - 15 minut.
Przyznaję, że takiego tradycyjnego krupnika z kaszą nie jadłam już od wielu lat, ale ten z ryżem bardzo mi smakuje, szczególnie, że przyprawiam go dosyć ostro i dzięki temu jest rozgrzewający.
A teraz już zapraszam na deser. Przepis specjalnie dla Joasi i Wioli.
Przepis pochodzi z bloga Dom z Kamienia i nazywa się po włosku Torta di ricotta.
Ricottę początkowo kupiłam do makaronu, ale pomyślałam sobie, że słaba to przyjemność jeść włoski ser z bezglutenowym makaronem, a tylko takie jadamy w domu. Poszukałam więc przepisu na ciasto. Ciasto nie jest ani bezglutenowe, ani bezmleczne. Cóż czasami przyrządzam coś co nie nadaje się do podania Julkowi. Jestem w stanie upiec dwa ciasta, ale nie lubię gotować dwóch obiadów.
* 3 jajka
* 30 dkg cukru
* 30 dkg mąki
* 30 dkg ricotty
* czubata łyżeczka proszku do pieczenie
* cukier waniliowy
* 100g stopionego masła
* szczypta soli
1. Jajka ubijamy z cukrem i szczyptą soli na gładką masę (na najwyższych obrotach).
2. Nie przerywając ubijania (możemy trochę zmniejszyć obroty) dodajemy mąkę wymieszaną z proszkiem do pieczenia.
3. Teraz wrzucamy ricottę (ja daję na taką porcję 1 opakowanie 25dkg i też jest dobrze) i na końcu stopione masło.
4. Mieszamy, wylewamy na formę wyłożoną papierem do pieczenia i wstawiamy do nagrzanego do 180 stopni piekarnika na 30 - 40 minut.
Jak widać po przepisie jest to proste i szybkie ciasto ucierane. Ale gdy się tylko spróbuje, to po prostu niebo w gębie. Cudownie smakuje na ciepło, wprost rozpływa się w ustach, ale równie dobre jest na drugi dzień i dlatego piekę je zwykle z podwójnej porcji.
Jak widzicie na zdjęciach koniecznie musiała się pojawić również robótka, którą miałam dzisiaj na tapecie podczas naszego dziewiarskiego spotkania Trzech Muszkieterów albo raczej Trzech Muszkieterek.
Czego można chcieć więcej od życia niż filiżanka herbaty i kawałek ciasta w towarzystwie przyjaciółek od drutów.
Jak najwięcej takich chwil życzę i Wam.
środa, 6 stycznia 2016
Wspólne dzierganie i czytanie
Etykiety:
yarn along
* Jedną z największych moich pasji jest robienie na drutach. Próbuję to połączyć z przyjemnością czytania. Co tydzień będę zamieszczała jedno zdjęcie przedstawiające moją aktualną robótkę (robótki) i czytaną książkę.
Bardzo też lubię zaglądać na wasz blogi, by dowiedzieć się nad czym aktualnie pracujecie i co czytacie. Podzielicie się ze mną swoimi pasjami.
Zapraszam w każdą środę na wspólne dzierganie i czytanie. *
wtorek, 5 stycznia 2016
Do przeczytania w 2016 roku
Etykiety:
książki,
wyzwania książkowe 2016
W zeszłym roku nie udało mi się sprostać całemu wyzwaniu czytelniczo-tematycznemu głównie dlatego, że nie miałam pomysłu na niektóre książki. Teraz postanowiłam przygotować sobie listę do wyzwania, o którym pisała Agata z Setnej strony.
Przejrzałam domowe półki oraz moje zasoby na czytniku i stworzyłam odpowiednią listę plus jeszcze kilka pozycji.
Wciąż jeszcze brakuje mi kilku książek - wydanej w 2016 roku (ale to jeszcze przed nami), wydanej w 1973 - nie umiem szukać książek po roku wydania, ze zwierzęciem w tytule, komiks, tomik poezji oraz przeczytanej w weekend, wybranej po okładce oraz literatury regionalnej. Jeśli macie jakieś propozycje w tych brakujących punktach, piszcie śmiało.
Moja lista książek na 2016 rok (kolejność czytania całkowicie dowolna)
- Joanna Bator „Ciemno, prawie noc” (ponad 500 stron)
- Małgorzata Rozenek „Jak dbać o siebie perfekcyjnie” (napisana przez kobietę)
- Gabriel Garcia Marquez „Miłość w czasach zarazy” (napisana przez mężczyznę)
- (wydana w 2016 roku)
- Isaac Singer „Sztukmistrz z Lublina” (w tytule jest nazwa miasta)
- Gustaw Flaubert „Pani Bovary” (ma ponad 100 lat)
- F. Scott Fitzgerald „The Great Gatsby” (została sfilmowana) (wyzwanie pani Wu – czytamy w „oryginale”)
- Donna Williams „Nikt nigdzie” (biografia / autobiografia)
- Mariusz Szczygieł – jeszcze nie wiem co (dziennik / reportaż)
- Andy Weir „Marsjanin” (tytuł to jedno słowo)
- (wydana w roku twoich urodzin)
- Xuen Phuang & Daniele Mazingorbe „Niepokorna córka” (co najmniej 2 autorów)
- Bolesław Prus „Faraon” (wydana pod pseudonimem)
- Remigiusz Mróz „Parabellum” (akcja dzieje się w czasie wojny)
- Ian Thoruton „O człowieku, który podpalił wiek dwudziesty” (historyczna lub polityczna)
- Henning Mankell „Chińczyk” (kryminał)
- (przeczytana w weekend)
- Philippa Gregory „Władczyni rzek” (polecona przez przyjaciela)
- (wybrana po okładce)
- Magdalena Zawadzka „Gustaw i ja” (w tytule jest imię)
- Jordi Sierra i Fabra „Siedem dni w lipcu” (w tytule jest cyfra lub liczba)
- Andrzej Maleszka „Magiczne Drzewo” (dla dzieci)
- Jane Austin „Emma” (literatura angielska) (wyzwanie pani Wu – czytamy w „oryginale”)
- Alice Munro „Przyjaciółka z młodości”(autor dostał Nobla)
- (literatura regionalna)
- Grzebałkowska Magdalena „Beksińscy. Portret podwójny” (zdobyła nagrodę Pulitzera/Nike/ Agelusa/ inną)
- (w tytule jest nazwa zwierzęcia)
- Antoni Czechow „Wiśniowy sad” (literatura rosyjska)
- (komiks)
- Henning Mankell „Włoskie buty” (literatura skandynawska)
- Orhan Pamuk „Muzeum niewinności” (historia miłości)
- Haruki Murakami „O czym mówię, kiedy mówię o bieganiu” (literatura azjatycka)
- (tomik poezji)
- Jane Green „Straight Talking” (wyzwanie pani Wu – czytamy w oryginale)
- Sandra Brown „Where There is Evil” (wyzwanie pani Wu – czytamy w oryginale)
- Jane Maas „Mad Women”
- Julio Cortazar „Gra w klasy”
- Haruki Murakami „Kronika ptaka nakręcacza”
- Richard Mason „Rozświetlone pokoje”
- Edith Warton „Wiek niewinności”
- Elizabeth Gilbert „Imiona Kwiatów i Dziewcząt”
- Paula Radcliffe "Sztuka biegania"
- Lisa See „Marzenie Joy”
- Kazuo Ishiguro „Pejzaż w kolorze sepii”
- Claire Dederer „Pozerka”
- Sarah Jio „Marcowe fiołki”
- Nicole Krauss „Historia miłości”
- Erica Bauermeister „Radość dla początkujących”
- Paula Hawkins „Dziewczyna z pociągu”
- Ania Kęska „Jak stać się szczęśliwym człowiekiem”
- Beata Pawlikowska „Kurs szczęścia”
- Agata Młynarska „Pyszna zmiana czyli moje życie bez glutenu”Przy niektórych książkach napisałam wyzwanie pani Wu - czytamy w "oryginale "(te wyzwanie też znalazłam u Agaty), bo są to książki w języku angielskim i będą moim minimum w tym wyzwaniu. Maksimum będą książki typu readersy po hiszpańsku, ale to tylko pod warunkiem, że powrócę do nauki tego pięknego języka.PS. Pamiętajcie, że jutro środa i Wspólne dzierganie i czytanie, na które serdecznie zapraszam.