Sama przez lata zastanawiałam się po co planować. No po co? Po co stawiać sobie jakiekolwiek cele, a tak w ogóle to jakie to ja mogę mieć cele?No właśnie. Jakie?
Kilka miesięcy temu pod wpływem książek Briana Tracy postanowiłam spróbować i postawić sobie takie cele. Dokładnie rzecz ujmując 10 takich, które miałabym zrealizować w ciągu pół roku.
Lista takich celów miała nagłówek Cele półroczne i data chyba marcowa, bo pierwszy raz zrobiłam sobie taką listę w połowie października.
Skąd wydobyłam te cele?
Pomyślałam o czym sobie czasami marzę i wypisałam np.:
1. Maluję co tydzień 1 portret - a przecież nie namalowałam do tej pory ani jednego portretu, a co więcej jesienią i zimą rzadko maluję, bo dokucza mi brak światła.
2. Jestem dobrym Web Developerem - a nie nawet html nie ogarniam.
3. Świetnie znam program graficzny InkSpace
4. Codziennie rano wstaję o 5 -tej i ćwiczę jogę - wstawianie ranne niestety dość szybko odpadło - znowu brak światła rano (widać mam mentalność kury) mnie stopuje, a jogę ćwiczyłam kilka lat temu ostatnio
Były też tam takie cele jak:
5. Rozwijam bloga i mam x razy większe UU
czy też
6. Publikuję co miesiąc nowy wzór
7. Biegam 5 km bez przechodzenia z biegu w marsz.
I kilka jeszcze innych, ale pozwólcie, że nie będę o wszystkim pisać.
Brian Tracy nie tylko zaleca wypisanie tych dziesięciu celów z datą za pół roku jako już zrealizowanych, osiągniętych, ale też zaleca pisanie tych celów codziennie od nowa, bez zaglądania do wcześniejszych notatek.
I nie wiem czy o to chodziło mistrzowi organizacji i zarządzania czasem, ale w moim przypadku podziałało to tak, że już po kilku dniach, a najpóźniej kilkunastu wyklarowała mi się lista naprawdę takich punktów,
na których mi szczerze zależy,
na realizację, których naprawdę mam szanse
oraz takich które czemuś służą, których osiągnięcie może znacznie poprawić jakość życia mojego własnego i mojej rodziny
i oczywiście są po prostu możliwe, bo przecież w ciągu pół roku przy wszystkich obowiązkach i zainteresowaniach nie przeprowadzę się na Bali.
Myślę, że dzięki temu moja motywacja jest silniejsza.
Poza tym poświęcając codziennie kilka minut na sporządzenie takiej listy sprawiamy,
że pamiętamy o swoich celach
i chociaż niektóre z nich mogą nam się wydawać trudne i nie do końca nasze (jak dla niektórych studentów napisanie np. pracy licencjackiej lub dawanie z siebie wszystkiego w pracy, która nie do końca jest naszą wymarzoną),
to po prostu zaczynamy sami wierzyć w nasze cele.
A Wy jak określacie swoje priorytety?
Dodam jeszcze, że te bardziej szalone marzenia wcale nie trafiły do kosza, a po prostu na listę do późniejszej realizacji, gdy już się ogarnę z tym co najpilniejsze.
Bez tej listy celów półrocznych nie byłoby mojego biegania.
W minionym tygodniu znowu udało mi się tylko pobiec 2 razy, bo we wtorek zamiast zaplanowanego treningu nagrywałam filmik.
Ale przebiegłam w sumie 12,11 km, czyli od 1 stycznia 17,59 km co mnie wprawia po prostu w euforię. Być może dla kogoś to niewielkie liczby, ale dla mnie kanapowca, który jeszcze niedawno zapierał się rękoma i nogami przed jakąkolwiek formą ruchu to dużo. I oby tak dalej.
A miało być krótko.
PS2.Jeśli podobał Ci się ten post, bardzo proszę udostępnij go na facebooku
lub w google+ lub twitnij - wystarczy kliknąć w którąś z ikonek poniżej
tego wpisu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Serdecznie dziękuję za komentarz!