Kto rano wstaje, ten ma zagwarantowane cudne widoki, nawet jeśli odrobinę przesłanie je odrapana kamienica.
A jesienią najbardziej lubię takie lekko zamglone dni, bez jaskrawego słońca, ale też bez ciężkich deszczowych chmur. Do takich idealnych dni należała sobota.
Zrobiliśmy sobie wycieczkę po kota, ale wciąż kot nie dał się złapać. Tzn. kociak wciąż jest jeszcze za mały i dziki, mam nadzieję, że na dniach będzie już do odłowienia akuratny. Kociaka pokazywałam tydzień temu .
Trafiliśmy na toaletę łabędzi.
A ten widoczek wprost uwielbiam.
W minionym tygodniu miał miejsce wernisaż poplenerowy. O plenerze wspomniałam latem, na początku wakacji. I obiecałam, że pokażę swoje obrazy - bohomazy.
W ciągu 8 dni napaćkałam 4 prace. Na wystawie są tylko 3, bo jedna poszła w świat - ta pierwsza - najbardziej zielona (nawet zdjęcie robione na szybkiego było).
A tu 3 pozostałe
A Wam jak minął tydzień?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Serdecznie dziękuję za komentarz!