Szukaj na tym blogu

niedziela, 15 kwietnia 2012

Niedzielny poranek

Dzisiaj już ostatni dzień wyzwania foto.
Wczoraj nie zrobiłam żadnego zdjęcia z cytatem, ale za to napiszę teraz cytat z książki, którą obecnie czytam - "Historia miłości" Nicole Krauss
"Nie chcę tylko umrzeć w dniu, kiedy przejdę niezauważony"
i jeszcze jeden
"Samotność: nie ma takiego organu, który mógłby przyjąć ja w całości"


A dzisiaj spotkała mnie bardzo nieprzyjemna "przygoda".
Otóż zginął mi pies. 
Pozwalam mu biegac po ogrodzie w wolne dni, kiedy wiem, że brama jest zamknięta i po zakładzie nikt się nie kręci. Wypuściłam go więc rano i jeszcze poszłam się kimnąc.
Niestety kiedy wyszłam po niego po pewnym czasie, nigdzie go nie było.
Byłam wściekała na siebie, że mu pozwoliłam hasać po podwórku. 
Diabełek znalazł sposób by prześlizgnąc się pod bramą, a przecież malutki to on nie jest.
Wyszłam więc, aby go poszukac. Mieszkamy blisko rzeki i zalewu, więc chodziłam nad rzeką pytając wędkarzy, czy go nie widzieli. Nikt nie widział. Obeszłam kilka sąsiednich ulic, wracałam do domu wściekła na siebie, zastanowiając się co mam powiedziec dzieciom, a szczególnie Judycie.
W domu poprosiłam najstarszego syna, aby i on przeszedł się i poszukał. 
Sama miałam z mężem pójśc jeszcze raz i wtedy wrócił syn z psem, który biegał pod sklepem po drugiej stronie ulicy. Pół godziny wcześniej tamtędy przechodziłam, ale psa nie  było.
Na szczęście znalazł się. Obiecałam sobie, że sprawdzę z mężem wszystkie ewentualne miejsca ucieczek i raczej nie pozwolę za długo bawic się mu samemu w ogrodzie. 
Na szczęście Judytka o niczym nie wie, cały czas spała jak aniołek
I taki o to miałam niedzielny poranek.

4 komentarze:

  1. To miałaś przygody :)) a z psami to tak już jest, ja miałam takiego że tylko czekał żeby bramka była uchylona, to sobie wychodził na spacerek :) a co:)) dobrze że nic mu się nie stało :)) Tobie też się udało wytrwać do końca :)
    Pozdrawiam cieplutko Viola

    OdpowiedzUsuń
  2. Też się cieszę, że wszystko dobrze się skończyło, ale do tej pory jeszcze we mnie wszystko się trzęsie.

    OdpowiedzUsuń
  3. dobrze, ze sie odnalazl, moze sie zakochal :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Skąd ja znam takie poszukiwania...moje psy notorycznie znajdowały bądź torowały sobie drogę ucieczki a ja z rodzinka latałam po okolicach...zawsze wracały tylko nie zawsze w całości. Dzisiaj niestety musza być uwiązane i spuszczam je pod moim okiem ale już niedługo mam nadzieję zrobię nowe ogrodzenie i będą swobodnie biegały.
    Dobrze ,że Twój się znalazł cały i zdrowy.
    A kiedy następne wyzwanie???
    Pozdrawiam b

    OdpowiedzUsuń

Serdecznie dziękuję za komentarz!