Szukaj na tym blogu

czwartek, 3 czerwca 2010

Nie wytrzymałam zbyt długo - wyzwanie

No tak, jednak nie umiem wytrzymać zbyt długo bez blogowania.
Dzisiaj podejmuję wyzwanie Brahdelt i robię bilans dziewiarski.

Zacznę od początku blogowanie, jeszcze na bloxie. Co prawda umiem robić na drutach od podstawówki, ale nie mam uwiecznionych wcześniejszych prac, a poza tym robiłam je tylko od czasu do czasu ;-)
Pierwszy sweterek, od niego zaczęło się moje blogowanie - nosiłam kilka razy, głównie po domu, falbanka nie układa się tak jak powinna, poza tym było mi w nim zbyt gorąco.

Szydełkowy top - miał być odpowiedni na rosnący brzuszek w ciąży, ale zbyt odkryte plecy mi przeszkadzały i w sumie nie założyłam go ani razu - spruty.

Clapotis i czapka - prawie nie noszone - włóczka akrylowa, dość sztywna, szal nie trudno się układa, a czapka się rozciągnęła i poza tym bardzo przewiewna.


Pierwszy komplecik Judysi - wyszedł niestety za mały, moja córka urodziła się tak wielka jak trzy miesięczny bobas.

Sweterek stokrotkowy (gwiazdkowy) -jak zwał tak zwał, dawno spruty, nie nałożony ani razu. Wzór zdecydowanie nie na pulchne osóbki takie jak ja z wydatnym brzuszkiem do tego.

Ponczo i kapelutek Judytki - kapelutek zbyt ażurkowy, prawie nie noszony, ponczo używane dość często było, dopóki Judytka nie wyrosła.



Narzutka z Sonaty - miałam na sobie ze 3 razy, jakoś nie umiem jej nosić, może dlatego, że wyszła dość mała.

Bluzeczka z Sonaty - ze 3 razy - za duże wycięcie pod pachą.


Tuniczka Judytki z bawełny - noszona dopóki nie wyrosła. Jesienią na długi rękaw.


Sweterek z Merino Interfox - noszony przez dwa sezony, trochę się zmechacił

Sukieneczka z Pearl Interfox - na zdjęciu nie widać wzoru, noszona przez Judytkę, dobra nawet jeszcze teraz, ale dość szybko się zmechaciła.


Sweter szydełkowy na bazie koła - noszę głównie po domu. I bardzo go lubię ;-)

Tunika a'la Prada za Sonaty - miałam na sobie 2 razy, ale wciąż mam nadzieję, że a) troszeczkę jeszcze schudnę, b) kupie sobie do niej odpowiednie lniane spodnie.


Sweterek z włóczki Lidlowej - niezbyt się sprawdza, bo spada z ramion i Judysia w tym roku zdecydowanie preferuje inne kolory.

Bluzeczka z Florii Light - troszkę zbyt ażurowa, ale nosi się przyjemnie, chociaż miałam na sobie ze 2 razy.

SZydełkowa sukieneczka z Pearle5 - zakochałam się w tej bawełnie. Sukieneczka dobra jeszcze w tym roku do leginsów.

Pierwsze ponczo z elementów (jak na razie jedyne) niestety wisi w szafie, tzn. podoba się nam obu, ale jakoś nie ma okazji by założyć.

Tulipanowa bluzeczka z Kai - Judysia miała na sobie kilka razy, ale niestety akryl z bawełną zbyt grzeje na lato.


Bluzeczka zwana gadem z Perliny - wyszła trochę za szeroka, ale nałożyłam kilka razy.


Pierwsza trójkątna chust - akryl z wełną. Bardzo ciepła, w sam raz do okrywania się w zimowe wieczory podczas dziergania.

Jaśminka z Virginii, nie zdążyłam się nacieszyć, a już jesień się zaczęła, pora wyjąć z szafy, póki ciepło.

Summer Ruffle top z bawełny - troszkę wyszedł za szeroki dekolt, więc noszona była tylko z 2 razy, muszę przymierzyć, czy nie będzie za małe na ten rok dla Judytki.

Arbuzowy sweterek z Malwy - włóczka skrzypiała podczas dziergania, ale Judytka miała na sobie parę razy, po tym jak dorobiłam guziczki.

Sweterek Julka z kapturem z włóczki z Lidla, noszony, prany w pralce, sprawdza się bardzo dobrze.

Julietka z Perliny, bardzo lubię, ale ostatnio zrobiła się ciut przy duża.

Sweterek serwetka, nosiłam kilka razy do pracy w chłodne dni, jest bardzo ciepły, włóczka Evelyn


Cudak, niestety nie udany - nabrałam za dużo oczek i uparłam się dokończyć, niestety dekolt zdecydowanie za szeroki, nie pomogła zmiana drutów na mniejsze. Poza tym, włoczka Kashmir Himalaya strasznie się czepia innych ubrań, nie mogłam się pozbyć kłaczków z bluzki, którą miałam pod spodem. Chętnie zrobię sobie drugi jak znajdę czas ale z czego innego.


I tak o to potraktowałam bardziej historycznie, jak widać, wcześniej udało mi się zaliczyć więcej niewypałów.

Jeśli chodzi o chusty, to z ażurów lekkich jak mgiełka wydzierganych w ostatnim sezonie nie mam ani jednej ;-) były od razu robione dla kogoś.

I po tym podsumowaniu doszłam do wniosku, że moje dotychczasowe projekty były mało ambitne.

6 komentarzy:

  1. Moja lista byłaby króciutka, gdybym pokazała same 100 procentowo udane projekty...

    Motylek

    OdpowiedzUsuń
  2. Ech, może ja też podniosę tę rękawicę..(wyzwanie znaczy się ;p). No i cieszę się, że nie możesz jednak wytrzymać bez blogowania :))

    OdpowiedzUsuń
  3. Cieszę się, ze wróciłaś do blogowania, bo dzięki temu nadal możemy podziwiać Twoje prace, wszystkie są super :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Spora lista i same cudne rzeczy, zwłaszcza te Judysiowe, w żywych kolorach- nie dziwię się że służyły aż Judytka wyrosła. No i to ponczo z elementów jest piękne! Dobrze że nie wytrzymałaś bez bloga ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Motylku, wyzwanie polega na tym by opisać i te udane i te nieudane projekty lub po prostu nie noszone z jakiegoś powodu.
    Beatka, pokazuj, na pewno wyjdą mi oczy z orbit na podsumowanie twoich prac.
    Asia/Anisa, bardzo jesteś dla mnie łaskawa, dziękuję.
    Ulinkap, dziękuję. Lubię żywe kolory, ale mi często nie wypada takich nosić, bo za bardzo rzucają się w oczy, co innego na dziecku ;-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Dla mnie Twoje projekty są b. ambitne. Bluzeczka tulipankowa jest super. Po Twoim wpisie przymierzałam się do niej kilka razy, ale nie dałam rady. Mogę odkupić. Serio.
    A żywe kolory - na spacer z małymi dziećmi idealnie. Do dziś pamiętam, jak ubrałam się do pracy na czarno, a mały spytał mnie, czemu tak brzydko wyglądam. Po wyjaśnieniach zalecił mi czerwoną spódnicę. Jakieś 3 lata miał...

    OdpowiedzUsuń

Serdecznie dziękuję za komentarz!