No tak, jednak nie umiem wytrzymać zbyt długo bez blogowania.
Dzisiaj podejmuję wyzwanie Brahdelt i robię bilans dziewiarski.
Zacznę od początku blogowanie, jeszcze na bloxie. Co prawda umiem robić na drutach od podstawówki, ale nie mam uwiecznionych wcześniejszych prac, a poza tym robiłam je tylko od czasu do czasu ;-)
Pierwszy sweterek, od niego zaczęło się moje blogowanie - nosiłam kilka razy, głównie po domu, falbanka nie układa się tak jak powinna, poza tym było mi w nim zbyt gorąco.
Szydełkowy top - miał być odpowiedni na rosnący brzuszek w ciąży, ale zbyt odkryte plecy mi przeszkadzały i w sumie nie założyłam go ani razu - spruty.
Clapotis i czapka - prawie nie noszone - włóczka akrylowa, dość sztywna, szal nie trudno się układa, a czapka się rozciągnęła i poza tym bardzo przewiewna.
Pierwszy komplecik Judysi - wyszedł niestety za mały, moja córka urodziła się tak wielka jak trzy miesięczny bobas.
Sweterek stokrotkowy (gwiazdkowy) -jak zwał tak zwał, dawno spruty, nie nałożony ani razu. Wzór zdecydowanie nie na pulchne osóbki takie jak ja z wydatnym brzuszkiem do tego.
Ponczo i kapelutek Judytki - kapelutek zbyt ażurkowy, prawie nie noszony, ponczo używane dość często było, dopóki Judytka nie wyrosła.
Narzutka z Sonaty - miałam na sobie ze 3 razy, jakoś nie umiem jej nosić, może dlatego, że wyszła dość mała.
Bluzeczka z Sonaty - ze 3 razy - za duże wycięcie pod pachą.
Tuniczka Judytki z bawełny - noszona dopóki nie wyrosła. Jesienią na długi rękaw.
Sweterek z Merino Interfox - noszony przez dwa sezony, trochę się zmechacił
Sukieneczka z Pearl Interfox - na zdjęciu nie widać wzoru, noszona przez Judytkę, dobra nawet jeszcze teraz, ale dość szybko się zmechaciła.
Sweter szydełkowy na bazie koła - noszę głównie po domu. I bardzo go lubię ;-)
Tunika a'la Prada za Sonaty - miałam na sobie 2 razy, ale wciąż mam nadzieję, że a) troszeczkę jeszcze schudnę, b) kupie sobie do niej odpowiednie lniane spodnie.
Sweterek z włóczki Lidlowej - niezbyt się sprawdza, bo spada z ramion i Judysia w tym roku zdecydowanie preferuje inne kolory.
Bluzeczka z Florii Light - troszkę zbyt ażurowa, ale nosi się przyjemnie, chociaż miałam na sobie ze 2 razy.
SZydełkowa sukieneczka z Pearle5 - zakochałam się w tej bawełnie. Sukieneczka dobra jeszcze w tym roku do leginsów.
Pierwsze ponczo z elementów (jak na razie jedyne) niestety wisi w szafie, tzn. podoba się nam obu, ale jakoś nie ma okazji by założyć.
Tulipanowa bluzeczka z Kai - Judysia miała na sobie kilka razy, ale niestety akryl z bawełną zbyt grzeje na lato.
Bluzeczka zwana gadem z Perliny - wyszła trochę za szeroka, ale nałożyłam kilka razy.
Pierwsza trójkątna chust - akryl z wełną. Bardzo ciepła, w sam raz do okrywania się w zimowe wieczory podczas dziergania.
Jaśminka z Virginii, nie zdążyłam się nacieszyć, a już jesień się zaczęła, pora wyjąć z szafy, póki ciepło.
Summer Ruffle top z bawełny - troszkę wyszedł za szeroki dekolt, więc noszona była tylko z 2 razy, muszę przymierzyć, czy nie będzie za małe na ten rok dla Judytki.
Arbuzowy sweterek z Malwy - włóczka skrzypiała podczas dziergania, ale Judytka miała na sobie parę razy, po tym jak dorobiłam guziczki.
Sweterek Julka z kapturem z włóczki z Lidla, noszony, prany w pralce, sprawdza się bardzo dobrze.
Julietka z Perliny, bardzo lubię, ale ostatnio zrobiła się ciut przy duża.
Sweterek serwetka, nosiłam kilka razy do pracy w chłodne dni, jest bardzo ciepły, włóczka Evelyn
Cudak, niestety nie udany - nabrałam za dużo oczek i uparłam się dokończyć, niestety dekolt zdecydowanie za szeroki, nie pomogła zmiana drutów na mniejsze. Poza tym, włoczka Kashmir Himalaya strasznie się czepia innych ubrań, nie mogłam się pozbyć kłaczków z bluzki, którą miałam pod spodem. Chętnie zrobię sobie drugi jak znajdę czas ale z czego innego.
I tak o to potraktowałam bardziej historycznie, jak widać, wcześniej udało mi się zaliczyć więcej niewypałów.
Jeśli chodzi o chusty, to z ażurów lekkich jak mgiełka wydzierganych w ostatnim sezonie nie mam ani jednej ;-) były od razu robione dla kogoś.
I po tym podsumowaniu doszłam do wniosku, że moje dotychczasowe projekty były mało ambitne.
Moja lista byłaby króciutka, gdybym pokazała same 100 procentowo udane projekty...
OdpowiedzUsuńMotylek
Ech, może ja też podniosę tę rękawicę..(wyzwanie znaczy się ;p). No i cieszę się, że nie możesz jednak wytrzymać bez blogowania :))
OdpowiedzUsuńCieszę się, ze wróciłaś do blogowania, bo dzięki temu nadal możemy podziwiać Twoje prace, wszystkie są super :)
OdpowiedzUsuńSpora lista i same cudne rzeczy, zwłaszcza te Judysiowe, w żywych kolorach- nie dziwię się że służyły aż Judytka wyrosła. No i to ponczo z elementów jest piękne! Dobrze że nie wytrzymałaś bez bloga ;)
OdpowiedzUsuńMotylku, wyzwanie polega na tym by opisać i te udane i te nieudane projekty lub po prostu nie noszone z jakiegoś powodu.
OdpowiedzUsuńBeatka, pokazuj, na pewno wyjdą mi oczy z orbit na podsumowanie twoich prac.
Asia/Anisa, bardzo jesteś dla mnie łaskawa, dziękuję.
Ulinkap, dziękuję. Lubię żywe kolory, ale mi często nie wypada takich nosić, bo za bardzo rzucają się w oczy, co innego na dziecku ;-)
Dla mnie Twoje projekty są b. ambitne. Bluzeczka tulipankowa jest super. Po Twoim wpisie przymierzałam się do niej kilka razy, ale nie dałam rady. Mogę odkupić. Serio.
OdpowiedzUsuńA żywe kolory - na spacer z małymi dziećmi idealnie. Do dziś pamiętam, jak ubrałam się do pracy na czarno, a mały spytał mnie, czemu tak brzydko wyglądam. Po wyjaśnieniach zalecił mi czerwoną spódnicę. Jakieś 3 lata miał...