W tym tygodniu przyszła do mnie wędrująca książki od Moniki z bloga Kijankowo, tzn. to Monika organizowała akcję, ale książka fizycznie to przyszła do mnie od Anetty z Jamiołowa i to od niej oprócz książki dostałam zakładki i zawieszkę widoczne na zdjęciu (plus kawkę i coś do kawki czego tym razem na zdjęciu nie widać). Tak więc szybko zabrałam się za czytanie kryminału, odkładając na chwilę Władczynię Rzek z poprzedniego tygodnia.
Drutowo, to jak widać nie skończę do świąt zielonego sweterka. Połączyłam rękawy z tułowiem, przerobiłam kilkanaście rzędów, gdy zobaczyłam, że zrobiłam błąd i jakoś mnie para opuściła. Cały czas też się zastanawiam czy nie zrobiłam za wąskich rękawów. Z jednej strony chciałam takie rękawy przy ciele, ale z drugiej strony nie dam rady włożyć pod spód bluzki z długim rękawem.
Wrzuciłam więc coś innego na druty i to tym razem na najgrubsze jakie miałam - a mam tylko 12 mm i to do tego proste bez żyłki i nie obejdzie się bez zszywania.
Patrząc po wszystkich robótkach jakie od dwóch lat trwania WDiC skończyłam to zaczynam się zastanawiać, czy to jednak nie jest tak, że jak się coś pokaże to się tego nie skończy, udało mi się dokończyć chyba z 1/4 wszystkich zaczętych i pokazanych tutaj robótek. Albo to klątwa, albo po prostu powinnam przestać zaczynać nowe rzeczy zanim nie dokończę starych (tylko że to nie leży w mojej naturze zupełnie).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Serdecznie dziękuję za komentarz!