Miało już nie być żadnych nowych projektów dzierganych. Miałam spakować zabawki - nitki, druty i wyeksportować do krainy wspomnień. Od dawna już nie czułam ani drżenia rąk ani przyspieszonego bicia serca z powodu robótek. Jednak takim jestem przewrotnym ludzikiem, że jak tylko pomyślałam, że to już naprawdę pora, by głośno to przyznać, to od razu myśli moje zaczęły krążyć wokół robótek.
Dawno już nie miałam takiej nocy, że nie mogłam zasnąć, dopóki nie rozrysuję sobie nowego projektu. Na drugi dzień nawet pobiegłam zrobić rundkę po naszych sklepach, by zobaczyć odpowiednią włóczkę, ale niczego takiego nie znalazłam. Po kilku dniach doszłam do wniosku, że skoro nie bardzo mi wychodził mój duży sweter od góry, to spróbuję zrobić duży sweter od dołu i wykorzystam włóczkę z tamtego projektu.
Mam nadzieję, że to nie będzie pechowa włóczka i że tym razem wytrwam w robótce. Bo prawda jest taka, że jak robótki zeszły na daleki, daleki plan, to jakoś te robótki mi się dłużą i dłużą. I na razie też mam tylko kilkanaście cm wydzierganych, chociaż druty 8,00mm.
Z czytaniem też nic nie zwojowałam, mimo iż minęły dwa tygodnie od ostatniego WDiC. Po pierwsze, to cierpiałam ostatnio na "zaczynanizm" - co i rusz zaczynałam czytać nową książkę, ale kończyło się po 3-4 stronach. A po drugie, to moja córka właśnie dzisiaj zdała ostatni z 5 egzaminów na zakończenie 4 klasy w edukacji domowej i przygotowania do nich zajmowały głównie moją uwagę ostatnio.
Koniec końców "Jedz i biegaj" wciąż jest moją podstawową lekturą. I mam nadzieję, że uda mi się skończyć ją czytać w ten weekend, mimo iż nie będzie on taki całkiem wolny przez tonę nikomu niepotrzebnej papierkowej roboty.
Wam jednak życzę udanego długiego weekendu i zapraszam na
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Serdecznie dziękuję za komentarz!