Szukaj na tym blogu

środa, 15 lipca 2015

Wspólne dzierganie i czytania 86

* Jedną z największych moich pasji jest robienie na drutach. Próbuję to połączyć z przyjemnością czytania. Co tydzień będę zamieszczała jedno zdjęcie przedstawiające moją aktualną robótkę (robótki) i czytaną książkę.

Bardzo też lubię zaglądać na wasz blogi, by dowiedzieć się nad czym aktualnie pracujecie i co czytacie. Podzielicie się ze mną swoimi pasjami.

Zapraszam w każdą środę na wspólne dzierganie i czytanie. *


Mam wakacje, więc teoretycznie częstotliwość pisania na blogu powinna być większa. Ale od internetu też trzeba odpocząć i od kilikania w klawiaturę komputera. Dlatego dzisiaj zanim przejdę do nowego odcinka Yarn Along, najpierw kilka słów, które mi się nasunęły po przeczytaniu Waszych komentarzy z zeszłego tygodnia.

W tym tygodniu zeszłam już trochę na ziemię, bo niestety zajęcia plenerowe trwały tylko tydzień i skończyły się już w czwartek.

W domu jednak malowanie już mi tak nie idzie. I chociaż w pracowni domu kultury nie zawsze jest cicho i spokojnie, to jednak jakoś bardziej mogę się skupić. Poza tym osoba instruktorki jest bardzo ważna, ponieważ zawsze wiem, że mi powie co nie halo na moim obrazku i co jeszcze poprawić zanim będzie dobrze. A w domu nie dość, że mogę rozłożyć się z moimi materiałami tylko w dużym pokoju, to jeszcze moje umiejętności często nie są wystarczające by poprawić błąd, który widzę, ale nie wiem na czym polega. 

Sama maluję tylko ze zdjęć, bo niestety u mnie też talentu nie stwierdzono. Ale działam tu wedle dawno temu zasłyszanego przepisu na sukces: 1% talentu i 99% ciężkiej pracy. Oczywiście dla mnie sukcesem będzie samozadowolenie. Nie aspiruję do panteonu wielkich malarzy. Ponoć rysować i malować może każdy, tylko tak jak i w innych dziedzinach trzeba trochę czasu poświęcić na doskonalenie techniki. 

Jeśli zmaluję przed wrześniem coś z czego będę w miarę zadowolona to pewnie wam pokażę.

I wracając teraz do głównego tematu dzisiejszego postu. "Szczygła" przeczytałam. W sumie podobała mi się książka, chociaż chwilami była zbyt długa. Jednym słowem określiłabym ją powieścią egzystencjalną, chociaż na teorii literatury zupełnie się nie znam. 

A teraz przerzuciłam się na lekką i przyjemną lekturę, zanim powrócę do moich 10 grubych lektur na lato. Jak zwykle uległam reklamie i kupiłam pierwszy tom kolejnej kolekcji - tym razem kolekcji "Książek o miłości" Nory Roberts. Z tymi kolekcjami jest taki problem, że w pewnym momencie zapominam, że wyszedł już kolejny tom, udaje mi się go przegapić i potem jestem bez wszystkich części. 

Ten pierwszy tom to "Lilah i Suzanna"  i z tego co pobieżnie udało mi się zobaczyć w necie, jest to początek całej serii o siostrach  Calhoun. Albo raczej nie początek bo chronologicznie jeśli chodzi o wydarzenia związane z siostrami to chyba ten tom, który ma być wydany jako drugi powinien być pierwszy.  Czyta się bardzo przyjemnie, schemat wciąż ten sam - ona piękna jak lilia ze smukła talią, on przystojny i tajemniczy, a do tego kryminalna intryga. Można spokojnie robić na drutach przy takiej lekturze ;-) pod warunkiem, że zrobimy coś by książka się wciąż nie zamykała i mamy wzór nie wymagający częstego zaglądania. 

Niestety przy tkaniu nie da się zupełnie czytać. Już wcześniej próbowałam tkania na ramce, ale jakoś mnie nie wciągnęło, ale kiedy zobaczyłam u Magdaleny z bloga QS crochet  jej kilimy, postanowiłam wyciągnąć ramkę i resztki włóczek i spróbować zrobić coś w tym stylu. 

A Wy co robiłyście w ostatnim tygodniu? Zapraszam na 


 
   
   


PS. Jeśli podobał Ci się ten post, bardzo proszę udostępnij go na facebooku lub w google+ lub twitnij - wystarczy kliknąć w którąś z ikonek poniżej tego wpisu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Serdecznie dziękuję za komentarz!