*
Jedną z największych moich pasji jest robienie na drutach. Próbuję to
połączyć z przyjemnością czytania. Co tydzień będę zamieszczała jedno
zdjęcie przedstawiające moją aktualną robótkę (robótki) i czytaną
książkę.
Bardzo
też lubię zaglądać na wasz blogi, by dowiedzieć się nad czym aktualnie
pracujecie i co czytacie. Podzielicie się ze mną swoimi pasjami.
Zapraszam w każdą środę na wspólne dzierganie i czytanie. *
Mam wakacje, więc teoretycznie częstotliwość pisania na blogu powinna być większa. Ale od internetu też trzeba odpocząć i od kilikania w klawiaturę komputera. Dlatego dzisiaj zanim przejdę do nowego odcinka Yarn Along, najpierw kilka słów, które mi się nasunęły po przeczytaniu Waszych komentarzy z zeszłego tygodnia.
W tym tygodniu zeszłam już trochę na ziemię, bo niestety zajęcia plenerowe trwały tylko tydzień i skończyły się już w czwartek.
W domu jednak malowanie już mi tak nie idzie. I chociaż w pracowni domu kultury nie zawsze jest cicho i spokojnie, to jednak jakoś bardziej mogę się skupić. Poza tym osoba instruktorki jest bardzo ważna, ponieważ zawsze wiem, że mi powie co nie halo na moim obrazku i co jeszcze poprawić zanim będzie dobrze. A w domu nie dość, że mogę rozłożyć się z moimi materiałami tylko w dużym pokoju, to jeszcze moje umiejętności często nie są wystarczające by poprawić błąd, który widzę, ale nie wiem na czym polega.
Sama maluję tylko ze zdjęć, bo niestety u mnie też talentu nie stwierdzono. Ale działam tu wedle dawno temu zasłyszanego przepisu na sukces: 1% talentu i 99% ciężkiej pracy. Oczywiście dla mnie sukcesem będzie samozadowolenie. Nie aspiruję do panteonu wielkich malarzy. Ponoć rysować i malować może każdy, tylko tak jak i w innych dziedzinach trzeba trochę czasu poświęcić na doskonalenie techniki.
Jeśli zmaluję przed wrześniem coś z czego będę w miarę zadowolona to pewnie wam pokażę.
I wracając teraz do głównego tematu dzisiejszego postu. "Szczygła" przeczytałam. W sumie podobała mi się książka, chociaż chwilami była zbyt długa. Jednym słowem określiłabym ją powieścią egzystencjalną, chociaż na teorii literatury zupełnie się nie znam.
A teraz przerzuciłam się na lekką i przyjemną lekturę, zanim powrócę do moich 10 grubych lektur na lato. Jak zwykle uległam reklamie i kupiłam pierwszy tom kolejnej kolekcji - tym razem kolekcji "Książek o miłości" Nory Roberts. Z tymi kolekcjami jest taki problem, że w pewnym momencie zapominam, że wyszedł już kolejny tom, udaje mi się go przegapić i potem jestem bez wszystkich części.
Ten pierwszy tom to "Lilah i Suzanna" i z tego co pobieżnie udało mi się zobaczyć w necie, jest to początek całej serii o siostrach Calhoun. Albo raczej nie początek bo chronologicznie jeśli chodzi o wydarzenia związane z siostrami to chyba ten tom, który ma być wydany jako drugi powinien być pierwszy. Czyta się bardzo przyjemnie, schemat wciąż ten sam - ona piękna jak lilia ze smukła talią, on przystojny i tajemniczy, a do tego kryminalna intryga. Można spokojnie robić na drutach przy takiej lekturze ;-) pod warunkiem, że zrobimy coś by książka się wciąż nie zamykała i mamy wzór nie wymagający częstego zaglądania.
Niestety przy tkaniu nie da się zupełnie czytać. Już wcześniej próbowałam tkania na ramce, ale jakoś mnie nie wciągnęło, ale kiedy zobaczyłam u Magdaleny z bloga QS crochet jej kilimy, postanowiłam wyciągnąć ramkę i resztki włóczek i spróbować zrobić coś w tym stylu.
A Wy co robiłyście w ostatnim tygodniu? Zapraszam na
PS.
Jeśli podobał Ci się ten post, bardzo proszę udostępnij go na facebooku
lub w google+ lub twitnij - wystarczy kliknąć w którąś z ikonek poniżej
tego wpisu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Serdecznie dziękuję za komentarz!