Zanim zaproszę Was do Wspólnego Czytania i Dziergania napiszę parę słów o imprezie zwanej Predathlon.
To, że ostatnimi czasy nie piszę o bieganiu, nie znaczy, że zarzuciłam ten sport, co więcej zaczęłam dosyć bacznie obserwować sportowe imprezy.
A Predathlon to sportowa impreza organizowana między innymi przez Iwonę, która występowała gościnnie kilka razy na moim blogu. Tym bardziej kibicuję i trzymam kciuki za powodzenie.
Predathlon to triatlon, w którym nie trzeba umieć pływać wpław. Trzy dyscypliny sportowe - rower, kajak i bieg i to w jednym z najpiękniejszych zakątków Polski, czyli na Suwalszczyźnie, nad najgłębszym polskim jeziorem, czyli jeziorem Hańcza.
Impreza odbywa się 3 września, czyli to idealny sposób by pożegnać lato i powitać złotą polską jesień (mam nadzieję).
A wygląda tak:
9 km rowerem
9 km kajakiem
17 km rowerem
i na końcu 10 km bieg
Rower trzeba mieć swój, ale kajaki zapewnia organizator.
Dodatkowo na 6,5 km jest bieg dla osób, które nie będą startowały w triatlonie. Jeśli ktoś nie chce biec, może ruszyć na trasę z kijkami.
Kilometraż niby nie jest wielki, a impreza ma charakter amatorski, jednak nikt się nie będzie nudził, bo jak to organizatorzy określili najbardziej płaskim odcinkiem Predathlonu jest jezioro Hańcza, które pokonujesz w kajaku.
Rozumiem, że większość czytających mnie dziewczyn raczej nie podejmie się takiego wyzwania, ale może ktoś z waszych najbliższych byłby zainteresowany.
Zapisy na stronie http://www.zawodysportowe.info/predathlon/ , dodatkowe informacje na fejsbuku na stronie Predathlonu (tam można poczytać o ludziach, którzy organizują imprezę i będą brali w niej udział)
Ja sama zamierzam wziąć udział tylko w biegu na 6,5 km i też serdecznie zapraszam.
Wrzucę Wam jeszcze zdjęcie, jak z koleżankami (szczególnie z Iwoną - w środku) reklamowałyśmy imprezę w czasie niedzielnego Biegu Wśród Krasnych Pól.
A teraz już parę słów o WDiC
Czytam ... och, jak zwykle kilka książek na raz.
Skończyłam tylko co książkę pt. "Milaczek" Magdaleny Witkiewicz. O ile się nie mylę to była debiutancka powieść tej autorki, w kolejce mam pozostałe, szczególnie planuję "Szkołę żon", ale i inne tytuły i okładki wyglądają zachęcająco, szczególnie, że są jeszcze następne tomy z Mileną w roli główniej "Panny roztropne" oraz "Szczęście pachnące wanilią"
"Milaczek" to opowieść o Milenie, która jest przed 30-dziestką, wiecznie się odchudza i szuka oczywiście miłości. To również powieść o Zofii, która jest już po 60-ce, wspiera Milenę, podsuwa jej dentystę, tzn. umawia ją z dentystą i sekunduje ich związkowi, sama w między czasie przechodząc uczuciowe burze. Jest to też opowieść o Bachorze, czyli niezwykłej 7-mio letniej Zuzannie. Czyta się szybko, sprawnie, aczkolwiek brakuje mi pewnej klamerki spinającej niektóre sceny, co nie znaczy, że nie można się domyślić co i jak.
Po skończeniu Milaczka, zaczęłam czytać "Małżeństwo wagi półciężkiej". Na razie po kilku stronach trudno określić, czy mi się podoba, ale będę kontynuować.
Na drutach zaś monogamia całkowita - wciąż ta sama chusta, kilka rzędów może przybyło. Dziergam tylko jak coś fajnego w tv się trafi, a że nie trafia się często, to postęp w dzierganiu nikły.
Ktoś mnie pytał co to za włóczka, to pokazuję na zdjęciu bandrolkę, a jakby dobrze nie było widać, to dodam, że to Alize Kid Royal.
A teraz zapraszam już Was na
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Serdecznie dziękuję za komentarz!