Ostatnio coraz częściej zastanawiam się jak to jest, że wszystko jest co raz droższe, a my musimy miec coraz więcej różnych rzeczy? Żaden ekonomista nie jest w stanie mi tego wytłumaczyc - bo to jest coś czego nie chcę zrozumiec.
A może to dziennikarze sprawiają, że wierzymy w potrzebę posiadania kolejnego sprzętu AGD lub RTV?
Albo kolejnej pary spodni lub nowej bluzeczki?
Od jakiegoś czasu się zastanawiam, czy ja też muszę tkwic w tej pułapce? Czy też muszę gonic króliczka?
A może warto by było się rozejrzec wokół siebie i zamiast kupowac coś nowego to po prostu wykorzystac to co jest na stanie?
Jestem strasznym chomikiem - niewiele wyrzucam.
Może czas coś z tym zrobic i rozpocząc erę przeróbek?
Tylko się zastanawiam czy to na pewno mój styl? - Zresztą o jakim stylu ja mówię, ubieram się na zasadzie byle było ciepło.
No dobra, czy będę miała odwagę ubrac córkę do przedszkola w sukienkę z tatusiowego T-shirta, a sama nałozyc getry zrobione z rękawów starego swetra?
A wy?
Co o tym myślicie? Co myślicie o przeróbkach, o wykorzystywaniu tego co się wydawałoby już jest zużyte, niemodne?
Na bocznym pasku umieściłam ankietę, a wśród osób które napiszą kilka zdań na ten temat do 28 lutego pod tym wpisem, wylosuję prezent niespodziankę - coś zrobionego przeze mnie, ale na pewno z nowych materiałów ;-)
I jeszcze tak się zastanawiam - czy byłabym w stanie nie kupowac nic nowego (mam na myśli ciuchy) przez dłuższy czas - ja wiem np. pół roku, rok?
I jeszcze drugie pytanie, aczkolwiek podobne, czy w dzisiejszych czasach jest możliwe, aby człowiek ubrał się tylko w to co sam zrobił, czy może byc w tym temacie samowystarczalny? Czy nie będzie wyglądał jak dziwak?
A tak w ogóle to nie Walentynki (nie obchodzę) natchnęły mnie do napisania tego postu, a sytuacja z pokoju nauczycielskiego.
Koleżanka na widok torby drugiej koleżanki: o a my to znowu razem chyba kupowałyśmy ;-) bo mam taką samą torbę. Spojrzałam na swoją - dzięki bogu moja jest handmade (chociaż nie przeze mnie uszyta, ale zawsze)
witam, ja bardzo chętnie przerabiam "stare" rzeczy. Jeżeli tkanina nie jest zniszczona, to dlaczego miałabym tego nie wykorzystać ponownie. :) Uwielbiam dawac drugie życie nienoszonym już rzeczom. Drugim wcieleniem niekoniecznie musi być znowu ciuch, chociaż nie mam nic przeciwko kolejnemu ubraniu. Na moim blogu można znaleźć króliczka, który powstał z nienoszonej już spódniczki :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, i życzę twórczych przeróbek :)
Uwielbiam przerabiać stare rzeczy na nowe...:-) Dzięki temu nikt nie ma czegoś takiego samego jak ja co sprawia, że jestem oryginalna i przede wszystkim zawsze dopasuję tą rzecz idealnie do swojego gustu. Często przeróbka sprowadza się do sprucia kupionego w lumpeksie swetra z pięknej włóczki (zdarzają się takie perełki) na jakieś super ekstra cudo, które posłuży mi długi czas.
OdpowiedzUsuńHm, temat, muszę przyznać i mnie nurtuje.
OdpowiedzUsuńLubię kupować nowe ciuchy, co tu kryć. Moja szafa nie pęka jednak w szwach, kupuję tylko to co będę nosić, nienoszonych przez jakoś czas ciuchów szybko i bez żalu się pozbywam.
Na przeróbki trzeba mieć czas, a przede wszystkim trzeba UMIEĆ. Nie mówię tu o umiejętności szycia itp. bo tę posiadam, ale o czymś co bym nazwała "okiem", taką zdolnością zobaczenia w starym czegoś wystrzałowego (wzorzec masy w tej kwestii to dla mnie arcyciekawy blog "Alicja w krainie handmade").Inaczej łatwo wyprodukować potworka i wyglądać śmiesznie.
A z innej strony- w latach osiemdziesiątych i na początku 90 prawie wszystko się przerabiało, kombinowało lub szyło, w sumie nie było innego wyjścia, więc teraz możliwość kupna daje poczucie... normalności.
Ale odwiedzam czasem lumpeksy, ostatnio wyszłam z siatką ciuchów dla dzieci, min. 5 par dżinsów, kilka bluzeczek, swetry, całość w cenie mniejszej niż 1 para nowych dziecięcych spodni ;)
Z braku chęci do przeróbek kupuję w lumpeksie raczej tylko rzeczy "jak nowe" i do założenia od ręki.
Aha, spotkanie drugiej kobiety z identyczną rzeczą mi nie przeszkadza ;P
Pozdrawiam
Kasia
Oj Makneto, gdybyś wiedziała co ostatnio działo się w mojej rodzinie...
OdpowiedzUsuńKtóra wybrała sie na zakupy dla córki, do jednej z galerii...
Ja chyba jestem z innej epoki, jak widzę te szmaty, które według mnie na nic się nie nadają. A te lekko nadajace, z kosmicznymi cenami, nie nadającymi się według mnie dla dzieci, do szkoły.
W szkole zamiast fartuchów , wymyślono jednolite stroje typu szare bluzy czy swetry, bez jakich kolwiek wzorów. Nikt nie pomyslał, że jak dziecko nie chce kapturów, to akrylowe sweterki są zaledwie jeden dzień w dobrym stanie.
Czyli praktycznie strój, na gabaryty mojego dziecka nie do zdobycia.
Nic nie kupiliśmy...
Prawda jest taka,ze staram się wykorzystać co się da , aby od takich chorych zakupów, się uwolnić.
Jestem jak najbardziej za, ubieraniem się w to, co nam wygodnie i co lubimy.
To że nie kupione, nie znaczy gorsze, wręcz odwrotnie, jesteśmy orginalne, może jest na czym oko zawiesić.
Nie znikniemy w szarym tłumie. :)
A kase można w siebie zainwestować na wyższe cele.:)
Gorąco pozdrawiam:)
ha, ja nie kupiłam żadnego ciuch na pewno przez ostatnie pół roku :) A nie, przepraszam, pończochy kupiłam!
OdpowiedzUsuńnie wiem czy dzieci miałbym odwagę w tak przebierać. ale raczej nie byłoby mam nadzieję ich jedyną życiową potrzebą mieć te same ciuchy co reszta klasy - bo mnie tak wychowano i sama tak bym wychowywała...
a w kwestii napędzania popytu to tak było przecież od zawsze... a że dzięki upowszechnieniu różnych form reklamy bardziej jest to dostrzegalne i drażniące? tęskno mi za czasami sprzed "prusakolepu" :))
Obawiam się jednak że to nie dziennikarze i reklamy w tv/prasie itd są najgorsze - ale marketing jaki uprawiają wszyscy całkiem za darmo - pokazując torebkę, samochód, cokolwiek :/
Ja nie jestem chomikiem, wręcz przeciwnie :) Kupuję tylko to co dokładnie odpowiada moim potrzebom i co na pewno nie będzie leżało zachomikowane - a jeśli coś takie nie jest, cóż - książkę zanoszę do biblioteki, a inne rzeczy odsprzedaję albo oddaję komuś innemu... ale to co mam przerabiam bardzo często, by było tylko moje, jeszcze bardziej do mnie pasujące - w domu wszystko praktycznie, ciuchy często też :)
Pozdrawiam!
Jeśli ma się to "coś" co pozwala tworzyć piękne rzeczy z niczego to można zaryzykować przeszywanie ciuchów. Ja tej umiejętności nie posiadam, dlatego pozostaje mi jedynie kupowanie nowych. Niestety córcia stale się edukuje i jest to baaardzo kosztowna edukacja, więc zakup czegoś tylko i wyłącznie dla mnie ( raz na pół roku) nie jest niczym specjalnym. Na szczęście umiem i drutami i szydełkiem się posługiwać więc jakoś sobie radzę. postanowiłam jednak że po latach wyrzeczeń jak córcia tylko 3 literki przed nazwiskiem dostanie całą pensję przepuszczę na ciuchy dla siebie- tylko czy dotrzymam danego sobie słowa.... nie wiem. Pozdrawiam cieplutko.
OdpowiedzUsuńJa ogólnie jestem za nadawaniem nowych wcieleń starym przedmiotom:) Trochę gorzej ma się tu sytuacja z ubraniami, bo tych nie umiem szyć:( Szydełkiem też się nie posługuję, drutami tyle o ile, więc trudno byłoby mi się ubrać. Ale stare ubrania wykorzystuję, np. teraz zbieram wszystkie koszule w kratkę i będzie z nich patchwork, co najmniej jeden:) Torby też mam głównie hand made. A jeżeli chodzi o kupowanie ubrań - to ja, dla siebie mogłabym bez problemu nie kupować np. przez pół roku, ale byłoby to już niemożliwe w przypadku mojej córci nastolatki.
OdpowiedzUsuńKiedyś byłam mistrzynią w przerabianiu ,,starych,, rzeczy ... już w szkole podstawowej miałam do tego ciągotki ... uczyłam się szyć przerabiając stare na nowe ale inne niż ,,wszyscy,, noszą (materiały też z przeceny kupowałam) to mi zostało do dziś:) ... lubię czasami w ciucholandach pobuszować - można znaleźć perełki i do noszenia i do przerobienia ... nauczyłam się szyć, dziergać, szydełkować (wykorzystuję też starocie do mojej ,,resztkowo-odpadkowej,, twórczości).
OdpowiedzUsuńNowa tylko bielizna, rajstopy, buty (sporadycznie coś z ubrania) ... reszta z odzysku. Po co mam komuś płacić za coś co sama potrafię zrobić ... do tego zrobić tak jak ja chcę, jak mnie się podoba.
Pozdrawiam Dziewczyny lubiące przerabiać ... nielubiące przytulam ... przerabianie jest bardzo twórcze:)
Makneto, ja recykling mam we krwi! Uwielbiam przerabiać i eksperymentować. Sztandarowo swetry, pruję i na nowo. Ale nie kupuję ciuchów! Nagle odkryłam, że nie potrzebuję. Mam zestaw elegancki do pracy (której teraz nie mam) i swobodne łaszki domowe. W tej chwili intensywnie pozbywam się ciuchów, oddając ładne i dobre w konkretne ręce, a niemodne staram się chociaż na szmatę na wycieraczkę zużyć. Nie znoszę marnowania. Uważam, ze ze starego może powstać nowe.
OdpowiedzUsuńOprócz pkt 1 i 3 to wszystkie inne punkty już przerabiałam;-)
OdpowiedzUsuńJak tylko pojawiły się lumpeksy, szmateksy,czy jak je zwał a i grubo wcześniej przerabiałam z dużego na mnie z zza małego na córkę. Teraz bardziej korzystam z odzyskanego materiału i szyję coś zupełnie innego, niekoniecznie ciuszek.
Mam kilka serwet z własnoręcznie dorobioną koronka i haftem uszytych z pościeli z odzysku.
Kupuję tez ciuszki dla koronki, dla koralików czy po prostu dla ładnej szmatki.
Czasami daję sobie po łapkach, by za dużo nie kupić;-)
Walentynek nie obchodzę.
OdpowiedzUsuńChomikiem jestem okropnym, ale nie dlatego, że kupuję z nadmiarem.
Nie lubię wyrzucać rzeczy, które są w dobrym stanie. Uwielbiam przerabiać rzeczy już nie noszone. Teraz tego nie robię, bo nie mam kiedy, natomiast gdy Sandra była mała przerabiałam wszystko, co się dało na ciuszki dla córci, np. z 4 dużych kurtek (po sobie i siostrze) uszyłam 4 małe, z różnych nienoszonych spódnic mamy - sukieneczki. Bywa tak, że patrzę na jakąś rzecz i wiem, na co bym ją przerobiła. Żartuję, że te rzeczy mówią do mnie. Choć zdarza się,że niektóre muszą przemawiać nieco dłużej ;). Przerabianie wymaga większej wyobraźni i inwencji, niż szycie z nowych kuponów. Lubię ten dreszczyk zastanowienia, co by tu można z tego zrobić. Jak odzyskam zdjęcia, to postaram się pokazać parę takich rzeczy (ech tęsknię za maszyną). I ja nie lubię, gdy ktoś ma coś takiego samego jak ja. Przez wiele lat nie nosiłam dżinsów tylko z tego powodu, że chodzą w nich wszyscy. Jak Lamika88 wyszukuję czasem na ciuchach swetrów z ciekawych włóczek. Niektóre z nich są nieosiągalne w naszych sklepach. Z takiego swetra jest niedawno prezentowana u mnie spódnica do bolerka i owo bolerko.
Podziwiam osoby, które stare spodnie po mamie czy cioci potrafią przemienić w wystrzałową spódnicę. Albo przemienić jakieś niemodne teraz swetrzysko w poduszkę czy maskotkę dla dziecka. No właśnie - podziwiam. I chciałabym kiedyś nauczyć tej sztuki. Z maszyną do szycia dopiero się oswajam. Ale już teraz staram się nie chomikować zbyt dużo rzeczy, których na pewno nigdy nie założę. Odkładam natomiast fajne materiały czy włóczkę, wypruwam też suwaki i guziki. Kiedy wybieram się na zakupy ubraniowe, najpierw przeglądam swoją szafę. Staram się kupować rzeczy naprawdę mi potrzebne. Od kiedy postanowiłam powrócić do drutowania, krytycznie patrzę na wszelkie sklepowe sweterki - przecież za tę cenę to ja sobie sama coś zrobię (wiecie o co mi chodzi). No i uwielbiam lumpeksy - czasem wynajduję jakąś perełkę. A w sklepach z odzieżą bywam może raz na pół roku. Naprawdę da się wytrzymać taki czas bez nowego ubrania, choć kiedyś wydawało mi się to niemożliwe. Ja najczęściej niestety kupuję dżinsy - dość szybko "załatwiam" każdą parę... Ale już kozaki czy jakaś kurtka spokojnie starczają mi na conajmniej dwa sezony. Dbam o swoje ubrania, jak coś się pobrudzi - piorę, jak coś się odpruje - naprawię sama albo oddam w fachowe ręce.
OdpowiedzUsuńTak jak Ty Makneto nie gonię za modą. Moje ubrania mają być przede wszystkim wygodne. A że fason jakiejś bluzki jest już passe - a co mi tam.
No i też mnie śmieszą komentarze typu "O <> torba/spódnica. Mam taką samą". Co więcej ja i moja siostra mamy bardzo podobny gust i często nasze zakupy kończą się kupnem takich samych rzeczy. Absolutnie nie mam z tym problemu, nawet wtedy, gdy ubierzemy się w to samo i razem pokażemy się tak innym.
Pozdrawiam serdecznie
Makneto, ja z innej beczki - posłałam dziś dalej Twoją kanwę. Przepraszam za opóźnienie, pisałam mail z wyjaśnieniem, ale nie wiem czy dotarł. W każdym razie wyszyte i dziś pojechało do ostatniej już osoby :)
OdpowiedzUsuńwitam! ja również uważm , że przerabianie ubrań to fajna sprawa. na moim blogu jest zdjęcie stroju na bal córki. zrobiłam go ze starej bluzki z doszytą falbanką z zamałej spódnicy .
OdpowiedzUsuńhttp://monsag-szydekodrutyszycie.blogspot.com/2011/02/stroj-na-bal.html
pozdrawiam!
świetny pomysł! gdy szkoda cos wyrzucic, zawsze można to przerobic:)
OdpowiedzUsuńna moim blogu jest zdjecie stroju zrecyklingowanego na bal.
pozdrawiam!
Ha! Werbalizujesz moje nie tak nawet świeże myśli. :) Przed ślubem zrobiłam przegląd szafy. Z powodu nienoszenia (bo wyrosłam ;;)) oddałam do kościoła 6 worków ubrań. A ponieważ amięć mam dobrą, to kojarzę kiedy i za ile je kupowałam. To mi uświadomiło, że - nie jestem zadowolona z takiego obrotu materii i postanowiłam kupować rzeczy, których nie jestem w stanie sama zrobić - zwłaszcza z akcesoriów. Torebki, rękawiczki, zarękawki, szaliki, chusty, broszki itp. a i noszone na co dzień też postanowiłam ograniczyć. I powiem Ci, zę całkiem nieźle mi poszło. Wcale mi nie doskwiera brak 18 stej koszuli, a w portfelu jakby pełniej. Do tego, co ciekawsze obiekty postanowiłam przerobić. Na torebki, broszki, cudawianki i uatrakcyjnienie nudniejszych rzeczy. Np wczoraj sfilcowałam sweter i będzie z niego czapka uszanka :)
OdpowiedzUsuńNajważniejsza jest śmiałosć i błysk w oku - refaszioning (ale potworek) jest super! :) Ekologiczny, ekonomiczny, modny i ciekawy. Powodzenia...nam :)
hej M. pod koniec grudnia spotykalam czsto posty na blogach australijskich i nowozelandzkich jako podsumowania czy udalo sie im wlasnie przetrwac rok bez kupowania zadnej odziezy dla rodziny, prawie kazda mama ktora sobie to obiecala wygrala ze soba, kupowaly tylko buty badz dzieci chodzily w ciuchach second hand badz wydzierganych prze owe mamy wlasnie, takze zadna nowosc tylko ekonomia domowa budzetu :) ja w tym roku tez nie kupuje zadnych swetrow dla malej, tylko dziergam :) pozdrawiam****kaska
OdpowiedzUsuńA po co gonić króliczka??? Tzn, można,dla talii i zgrabnych ud, ale po to żeby dogonić, i co? Pasztet ???
OdpowiedzUsuńEee, kiedy jest zabawniej poprzerabiać, cała frajda i radocha, potem ten "sznyt".
Co do ciuchów - ciagle mam lęki i obawy. Bo się boję że gdy już zacznę przerabiać, modzić to będzie jak kiedyś z włosami córki, nie wiedzieć czemu zrobią się za krótkie... a tylko grzywkę wyrównywałam...
AAA, i najważniejsze, o swoich ciuchach pisałam, od co najmniej trzech lat cierpię na braki odzieżowe, właśnie zaczęłam "łatać" dziury :))))
OdpowiedzUsuńTak sobie czytam i czytam wasze wypowiedzi i dochodzę do wniosku, że może ja właśnie mam za dużo lęku w sobie na tę "refaszonizację". Niestety szmatki nie mówią do mnie. A z dawniejszych czasów to mi zostało, że strach bo zniszczę.
OdpowiedzUsuńTo nie jest tak, że za dużo wydaję na ciuchy, bo wydaję naprawdę niewiele, ale chciałabym byc niezależna choc w jednej sferze - może nie do końca bo ew. materiał też trzeba kupic. Nie chcę pracowac coraz więcej po to by kupic coraz mniej i z drugiej strony chciałabym się sprawdzic czy potrafię byc aż tak kreatywna.
Niestety wyzwanie by ubrac 4 dzieci w tym 2 nastoletnich (prawie dorosłych) chłopaków oraz męża i siebie to za wiele jak na mnie kobietę pracującą zawodowo. Musiałabym byc niezłą krawcową by moi chłopcy zechcieli chodzic w ciuchach wymyślonych przeze mnie. Chociaż z drugiej strony wszyscy stronimy od sklepów - w sh można kupic to samo tylko taniej.
Magda masz racje, co innego ubierac male dziecko a co innego kogos ciut starszego co nie wszystko ubierze.
OdpowiedzUsuńJestem ZA przerabianiem ciuchów . Ja tego nie potrafię , ale jezeli ktoś umie to jest wspaniałe. Tak się sklada od pewnego czasu,że wolę wydawać pieniądze na inne rzeczy niż ciuchy . Dzieci mam dorosłe , ubierają się same. Jeżeli mam wybrać czy iść do sklepu z ciuchami dla mnie czy do budowlanego , albo jakiegoś w necie z lakierami, farbami itd , to oczywiście wybieram ten drugi ! i na pewno wydaję więcej na swoją pasję , niz a ubrania , coś za coś... ale nie jest mi żal z tego powodu .
OdpowiedzUsuńKomercja mnie dobija. Nawet dziś oglądając przypadkiem reklamy stwierdziłam, że gdyby nie one, to nawet nie wiedziałabym , że czegoś - tam potrzebuję. Nie lubię nosić rzeczy takich samych jak pół miasta, wiec wolę kupować z drugiej ręki lub robić własnoręcznie.
OdpowiedzUsuńJa niestety im jestem starsza,tym bardziej nie znoszę zakupów.Dostaję gęsiej skórki, gdy mam biegać za bluzką czy spudnicą!Jestem dość wybredna i nie zadowalają mnie rzeczy zrobione byle jak, a takich w przeciętnych sklepach jest najwięcej!
OdpowiedzUsuńNarodziny mojej córki przypadły na okres , gdzie nawet pieluszki były na kartki, więc szyłam i przerabiałam co się dało z bardzo pozytywnym skutkiem, zawsze była pięknie i elegancko ubrana i nie musiałam posługiwać się zagranicznymi znajomościami, by otrzymac jakiś ciuszek dla niej.
Dziś siadam do maszyny kiedy muszę, a wysługuję się krawcową.W przerabianiu starych ubrań nie ma nic złego, jeśli powstają z nich ciekawe dobrze uszyte rzecz, to czemu nię?!
przerabiać i wyjść w tym "do ludzi"? jak najbardziej! choć nie robię tego raczej z lenistwa. Czy można nie kupować nowego przez pół roku czy rok? Zapewne można, choć nie wiem, jaki był najdłuższy okres, kiedy nic ciuchowego nie kupiłam ;p choćby lumpeks, ale zawsze coś innego, niż to, co do tej pory w szafie mieszkało ;)
OdpowiedzUsuńpewnie, że przerabiać, jak tylko ma się czas i pomysł :) samam żałuję, że brak mi umiejętności (i czasu), bo pozostawiałam sobie sporo rzeczy do przerobienia, a potem i tak większość wydałam. Ale jak zdarzyło mi się parę razy zrobić coś dla starszej córki (obecnie lat 7), a nie zawsze wyszło udane, to i tak bardzo dumna chodziła i wszystkim się chwaliła, że to dzieło mamy, a ówczesne przedszkolne koleżanki też chciały składać zamówienia ;)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Był czas, że przerabiałam i z dwóch lub trzech rzeczy szyłam coś "nowego". Później miałam zbyt mało czau na takie zajęcia, ale teraz mam szafy pełne rzeczy, które pewnie zacznę przerabiać, bo szkoda wyrzucić - są zbyt dobre tylko nie "dzisiejsze" :)
OdpowiedzUsuńA poza tym jestem na etapie ścisłego oszczędzania :)
Pozdrawiam ciepło
Też lubię coś tam przerobić. Przyszyć aplikację, skrócić, namalować coś farbami do tkanin.
OdpowiedzUsuńJak się załamałam, że pewien Vanish zniszczył moją sukienkę to jedna z moich koleżanek powiedziała mi: "Gosia, inna miała by powód do rozpaczy, ale Ty zaraz zrobisz z tych plam dobry użytek" - No i stąd mam sukienkę z własnoręcznie wymalowanymi tulipanami;o)
ja róniez przerabiam i nieraz pisałam o tym na blogu np. z syna koszuli szkolnej -sobie bluzke przez dorobienie szydełkowej wstawki albo ostatnio spruty sweter farbowałam i mam kolorowa tunikę. pomysłow mi nie brakuje tylko czasu :) kupuję mało ciuchow bo i woję takie "inne" .pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDodałam bardzo długi komentarz, ale wyskoczył błąd i mi go szlag trafił.
OdpowiedzUsuńTu próbka przeróbek, bo "przerabiaczka" ze mnie straszna:)
http://sprawydomowe.blogspot.com/2011/02/woreczek-na-klamerki.html
W Szwecji odzyskiwanie starych rzeczy jest bardzo popularne, począwszy od starych mebli, na ubraniach skończywszy. Przeglądając książki w bibliotece co chwilę trafiam na pozycje w stylu "zrób nowe ze starego".
OdpowiedzUsuńNie wiem, czy da sie tak zupełnie uniezależnić od zakupów odziezowych? Trzeba byc dobra krawcową, mieć sporo czasu i to "coś" w oku, żeby ze starych rzeczy umiec zrobić cos sensownego. Ja, póki co, nie umiem, ale sie uczę :)
Organicznie nienawidzę zakupów ciuchowych, ale człowiek musi się ubierac szczególnie jeśli pracuje z ludźmi (dzieci też ludzie plus ich rodzice). Bardziej mnie zastanawia jak przerobic to co mam w szafie - noszę tylko kilka ulubionych ubrań, a reszta ma same wady :-)
OdpowiedzUsuńNajbardziej zazdroszczę tym osobom, które tak jak Daniela potrafią pięknie i elegancko same zrobic - uszyc, etc. Może mi też się uda?!
Oprócz ciuchów fajnie by było umiec przerabiac meble, ale to wydaje mi się jeszcze trudniejsze, a przede wszystkim wymaga większych nakładów i miejsca.
W tym roku będę jednak stawiac na oszczędnośc i wykorzystywanie surowców wtórnych.
Będę zaglądac na pewno co nowego udało się Wam zrobic ze starego.
Witam.
OdpowiedzUsuńPrzerabiam, noszę długo i rzadko coś kupuję. Kiedy dzieci były małe szyłam nawet patchworkowe kurtki zimowe.Teraz bardziej są to rzeczy użytkowe typu narzuta, torebka, poszewki, ale ubrania też się zdarzają. Próbuje szydełka, drutów itp.
Pozdrawiam z Bieszczadów Anna
e mail mami9991@wp.pl
Ze względów finansowych musiałam nauczyć się szyć i dziergać. Sporą część rzeczy dla dzieci dostaję od koleżanki po jej dzieciach ale pewne części garderoby np. czapki, rękawiczki musiałabym kupić a tak sama robię. Tak samo niektóre spódniczki, spodenki przerabiam wykorzystując "stare" rzeczy. Większość zabawek i innych rzeczy przeze mnie szytych również wykonuję ze "szmatek" :) Nie wiem jak to będzie gdy dzieci będą już nastolatkami ale to wtedy będę się zastanawiać, na razie chętnie noszą takie zrobione przez mamę :)
OdpowiedzUsuń